Prolog

20 5 1
                                    

Wioska Niebieskiego Smoka, 228 lat temu

Ruan Yun stał w świątyni Niebieskiego Smoka i miał spocone ręce.

Wszyscy zebrani patrzyli na niego, a w ciszy, która zaległa, był przekonany, że słyszeli też, jak głośno biło mu serce. Przełknął nerwowo ślinę, zaciskając zimne, mokre palce w pięści. W uszach mu dzwoniło od dźwięcznego i donośnego głosu smoczego boga Xiǎngléia.

"Wybieram ciebie".

Ruan Yun przestąpił z nogi na nogę. Smok nie mógł go wybrać. Nie brał czynnego udziału w ceremonii. Nie skończył szkolenia i osiągał mierne wyniki. Starszyzna nigdy nie przedstawiłaby go jako kandydata na strażnika. To musiała być pomyłka.

Ja nigdy się nie mylę, w jego głowie zagrzmiały słowa Xiǎngléia. Ruan Yun wzdrygnął się. Za plecami usłyszał szmer i wiedział, że nie tylko on wątpił w wybór smoczego boga. Zanim jednak ktokolwiek ośmielił się wyrazić jakiekolwiek obiekcje, seniorka rodu podniosła się i wyszła na środek, uciszając gestem ręki poruszenie.

— Ruan Yunie, wystąp na środek — odezwała się suchym tonem. Chłopak chciał zaprotestować, ale miał tak ściśnięte gardło, że nie potrafił wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Nie wiedział, jak mu się udało dotrzeć na wskazane przez kobietę miejsce. Dłonie mu drżały i kiedy podawał je staruszce, był pewien, że skrzywiła się, czując jego pot na skórze.

— Ja nie mogę być Strażnikiem... — odezwał się zdławionym szeptem, gdy ścisnęła jego palce.

— Smok cię wybrał - syknęła z naciskiem. — Wiesz, co to oznacza, chłopcze.

Oczywiście, że wiedział. Słowo Xiǎngléia było ostateczne i nikt nie mógł go zanegować. Jeśli smok chciał uczynić z Ruan Yuna Strażnika, nie potrzebował niczyjego pozwolenia, a już zdecydowanie najmniej obchodziły go wątpliwości chłopaka.

— To czyste szaleństwo... — głos mu się załamał. Staruszka spojrzała na niego przelotnie. Wyglądała na zniecierpliwioną.

— Skup się, chłopcze — poleciła mu, a potem odchrząknęła i uniosła jego drżące dłonie. — Ruan Yunie, zostałeś wybrany przez świętego smoka Xiǎngléia na kolejnego Strażnika i obrońcę naszej wioski. Twoim przeznaczeniem jest strzec jej mieszkańców i zostanie wielkim wojownikiem. To najwyższy zaszczyt i honor, jakiego możesz dostąpić.

Rozległ się huk grzmotu. Ruan Yun odruchowo ścisnął palce staruszki.

— Od teraz twoje życie i życie Niebieskiego Smoka staje się jednością. Stanowicie więź, którą przerwać może jedynie twoja śmierć — kontynuowała niezrażona. — Czy jesteś gotowy przyjąć nowe obowiązki i stać się Strażnikiem Niebieskiego Smoka?

Ruan Yun zdecydowanie nie był na to gotowy, ale ucieczka ani protesty nie wchodziły w grę. Zacisnął usta w wąską kreskę i powoli skinął głową.

— Mianuję cię zatem, Ruan Yunie, na nowego Strażnika.

Za murami świątyni znowu rozległ się huk gromu.

Staruszka puściła dłonie Ruan Yuna i wróciła na swoje miejsce. Chłopak stał na środku świątyni sam i nie wiedział, na co dokładnie czekał. Ukradkiem rozejrzał się po twarzach swoich krewnych. Na niektórych widział niedowierzanie, gdzieniegdzie zauważył dezaprobatę. Kiedy przesunął wzrok na swoją starszą siostrę, zobaczył na niej gniew. Żołądek mu się boleśnie ścisnął.

Ruan Mei całe życie trenowała po to, aby w przyszłości zostać Strażniczką. Była idealną wojowniczką i w dodatku świetnie posługiwała się magią. Nikt nie miał wątpliwości, że kiedy umrze poprzedni Strażnik, to ona przejmie jego obowiązki.

A Ruan Yun jej to odebrał w chwili, gdy niebieski błysk przedarł powietrze i trafił go prosto w pierś.

Smocza krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz