4. Rein

3 0 0
                                    

Rosenberg, obecnie

— Czy was już wszyscy bogowie opuścili?!

Krzyk Mila był tak donośny, że aż dudnił w uszach. Marisa skrzywiła się, ale nie zwiesiła głowy tak, jak pozostali członkowie drużyny. Prawdę mówiąc tylko ona miała na tyle odwagi, aby patrzeć wojownikowi prosto w oczy.

— Nawet nie wysłuchałeś mnie do końca — odparła. Napięcie między nimi było niemal namacalne. Marisa nie zamierzała dawać za wygraną, a Milo wyglądał tak, jakby miał zaraz ponownie wybuchnąć.

— Usłyszałem wystarczająco — syknął mężczyzna, sygnalizując tym samym, że zakończył dyskusję.

— Milo! — żachnęła się elfka. Wojownik jedynie uniósł rękę, aby ją uciszyć. Wyglądał w tym momencie jak ojciec próbujący przemówić krnąbrnej córce do rozsądku i możliwe, że to porównanie nie było tak dalekie od prawdy. — Dlaczego nie chcesz mnie wysłuchać? — Marisa podniosła głos. Zacisnęła zęby. Musiała hamować się przed powiedzeniem czegoś, czego bardzo by pożałowała.

— Bo wiem, jak twoje "wysłuchaj mnie" się zawsze kończy. Chcesz nas skłonić do poszukania tej bestii z Północy, mam rację?

Marisa otworzyła usta, aby zaprzeczyć, ale zaraz je zamknęła i tylko spojrzała złowrogo na Mila. Na ponurej twarzy wojownika odmalował się tryumf.

— A nawet jeśli zamierzała, to co w tym złego?

Wszystkie oczy zwróciły się na Adirę, która siedziała w kącie przytulona do ramienia Cecila. Szare włosy kłębiły się wokół jej twarzy, zdradzając jej zdenerwowanie. Milo chyba nie dowierzał własnym uszom, bo zanim zareagował, minęła dłuższa chwila.

— Jak to "co w tym złego"?

Adira drgnęła na dźwięk jego ostrego tonu, ale skoro już zaczęła temat, to równie dobrze mogła go skończyć. Jej palce wczepiły się mocniej w ramię Cecila i jeśli klerykowi jakkolwiek to przeszkadzało, nie dawał tego po sobie poznać.

— Gdyby pojawiło się zlecenie, istnieje po prostu szansa, że byłoby dobrze płatne — wyjaśniła. Włosy dziewczyny zaczęły się zbierać tuż przy jej policzkach. Poczerwieniała i Rein nie miał pojęcia, czy po prostu się zawstydziła, czy ona również zaczynała się wściekać tak samo, jak Marisa i Milo. Cecil próbował złapać dziewczynę za rękę i powiedzieć jej coś na ucho, ale Adira go nie słuchała. Wpatrywała się hardo w oczy Mila. Prawie, jakby rzucała mu wyzwanie. Jej spojrzenie działało na wojownika jak płachta na byka i Rein widział, że jego furia osiągała w tym momencie apogeum.

— Kot dawno nie bić żadnej bestii — wymruczała Carla. Kąciki ust Reina mimowolnie się uniosły, kiedy ją usłyszał. Orczyca jako jedyna wydawała się nie do końca świadoma tego, o co dokładnie toczyła się dyskusja. Uznał to w pewnym sensie za urocze.

— Jesteście nienormalne. Wszystkie — stwierdził Milo, krzyżując ramiona na piersi. Marisa parsknęła niewesołym śmiechem. Jej głos poniósł się echem po pokoju. Nikt do niej nie dołączył. Wszyscy jedynie wpatrywali się w nią albo z konsternacją, albo z niepokojem.

— Milo, doskonale wiesz, że potrzebujemy tego zlecenia — powiedziała oskarżycielskim tonem elfka, gdy się opanowała. Rude włosy opadały cienkimi pasmami na jej twarz.

— Potrzebujemy jakiegokolwiek zlecenia, ale nie możemy pędzić na złamanie karku za zadaniem przez które możemy umrzeć — poprawił ją. Jego oczy pociemniały. — Tak bardzo ci się spieszy na drugi świat?

— Przynajmniej nie będziemy musieli spłacać długów do końca naszych zakichanych dni i żyć w rynsztoku.

Słowa Marisy zawisły w powietrzu. Nikt się nie odezwał, ale wszyscy odczuli ciężar tego, co przed chwilą powiedziała ich liderka. Nawet Carla, która do tej pory jedynie wtrącała uwagi na temat chęci do walki, wyglądała na poruszoną tym, co właśnie usłyszała.

Smocza krewOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz