Rozdział 4

1.4K 81 24
                                    


Witajcie kochani. Dzisiejszy rozdział trochę krótki, ale za to z innej perspektywy i wydaje mi się, że wnosi co nieco do fabuły. Dzięki za tak dobry odbiór książki. Miło się czyta wasze komentarze, że wyczekujecie kolejnego rozdziału. Oby tak dalej. Nie przeciągając zapraszam do czytanka.  :)


Vincent


Moja wataha wyczuła nowy zapach. Pojawił się intruz. Ktoś odważył się wejść na terytorium wilkusów. Głupiec.

Księżyc świeci dziś jasno. W żyłach buzuje krew. Świat wygląda dużo inaczej kiedy jest pełnia. Umysł jest spowity przez mrok.

Intruzem okazuje się być dziewczyna. Podczas ucieczki przed moimi ludźmi potyka się i ląduje na dnie wąwozu. Dokładnie widziałem ten moment. Spojrzała wprost w moje oczy a sekundę później runęła w dół.

Znalazłem ją leżącą pośród liści. Była nieprzytomna, ale wyglądało na to, że nie ma większych obrażeń, poza kilkoma siniakami. Jej blond włosy leżały rozsypane pośród liści. Jej oddech był ciężki od biegu, a policzki zaróżowione. Zbliżyłem dłoń do jej twarzy i delikatnie ukułem pazurem jej policzek, aby sprawdzić czy się obudzi. Żadnej reakcji.

Mógłbym ją tam zostawić i liczyć na to, że kiedy się ocknie pójdzie w swoją stronę. Mogłem to zrobić dopóki coś nie przykuło mojej uwagi.

Ptasie pióro wystawało z jednej z kieszeni jej ubioru. Wyciągnąłem je i dokładnie obwąchałem. Poznałem zapach. Należało do zabójcy mojego dziadka.

Tak więc dziewczyna go znała, a zostawienie jej w lesie, byłoby marnotrawstwem szansy na znalezienie go.


Nie chce nic powiedzieć. Albo jest tak przerażona albo naprawdę nic nie wie. Wpatrywałem się w nią od czasu, kiedy została przetransportowana do jednej z cel w moim zamku. Czekałem na moment aż się ocknie. Kiedy to nastąpiło obserwowałem jej ludzką reakcję. Ona mnie nie widziała, za to ja widziałem ją doskonale.

Widziałem jej zdezorientowanie, które przeradza się w przerażenie. Czułem bijący od niej niepokój.

Nie była chętna do rozmowy. Jednak wyciągnąłem z niej jak się nazywa. Ta informacja była dla mnie zadziwiająca, bo znałem już człowieka o nazwisku Niezgódka. O ptaku Mateuszu jednak nie pisnęła ani słowa. Dobrze go chroniła. Dla jej dobra wolałem, żeby uległa mi. Wiktoria stosuje dużo gorsze metody na wyciągnięcie informacji z jeńca.

Podczas naszej rozmowy, opatrzyłem jej rany. Za każdym dotykiem, jej ciało drżało. Wydawała się być delikatna, ale czułem że może mieć w sobie sporo siły.

Nie pozostało mi inne wyjście jak tylko zostawienie jej w celi. Niestety jeśli nie odpowie na pytanie następnym razem jak do niej przyjdę, będę musiał wysłać Wiktorię.


Po około godzinie, ponownie zmierzałem krętymi schodami w kierunku jednej z cel. Byłem jeszcze w sporej odległości od niej, kiedy usłyszałem ciche nucenie. Użyłem niezawodnego wilczego słuchu i wsłuchałem się w słowa piosenki.

Ada śpiewała. A na dodatek śpiewała piosenkę, którą już dobrze znałem. Moje serce zabiło szybciej na kilka sekund, a ciało spięło się.

Nie wiem czy to pod wpływem piosenki, czy może pełni, ale zrobiłem to co zrobiłem. Wypuściłem ją. Odesłałem do bajki, do której powinna trafić od samego początku. Wypuściłem tak, jak kilka lat wcześniej mężczyznę o nazwisku Niezgódka, który nauczył mnie tej piosenki.

JESTEM TWOJĄ BAJKĄ/  Vincent i AdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz