Całe zmęczenie, jakie towarzyszyło mi wcześniej wyparowało, adrenalina zrobiła swoje, a moje nogi poruszały się automatycznie. Ani razu nie odwróciłam się za siebie, w obawie co tam zobaczę i jak blisko mnie. Nie chciałam się też potknąć, bo to z pewnością stanowiłoby mój wyrok. Na ułamki sekundy zerkałam na Alberta, który biegł równie szybko co ja.
Słyszałam za nami kroki, dużo kroków. Ścigała nas cała wataha. Moje płuca płonęły. Długo tak nie wytrzymamy, musimy się gdzieś ukryć, bo inaczej będzie po nas. Szczerze nie wiedziałam jak daleko stąd jest akademia. Całkowicie straciłam orientację w terenie. Panika i uderzenie gorąca, mimo że temperatura była bliska zera.
Nie, nie, nie, nie mogliśmy się poddać. Przez moje myśl przechodziły różne scenariusze, co mogłoby się z nami stać. Żaden nie kończył się dobrze.
Uświadomiłam sobie jedną, bardzo ważna rzecz. Mogłam się bronić, zatrzymać ich na jakiś czas, żeby Albert zdążył uciec. Zwolniłam i gwałtowanie odwróciłam się w stronę, z której uciekaliśmy. Nikogo nie było za nami, ale wiedziałam, że są blisko.
-Albercie, musisz biec. Kiedy dotrzesz do akademii powiadom profesora o tym co widzieliśmy.
-Ada, a co z tobą
Uśmiechnęłam się słabo do chłopaka.
-Sprawię, że te wilczki, wrócą tam skąd przyszły. Dołączę do ciebie, obiecuję. A teraz bierz dupe w troki i sio do akademii
Albert, przez chwilę niepewnie spoglądał w moim kierunku, po czym kiwnął głową i pobiegł w kierunku, w którym wcześniej zmierzaliśmy. Pilnowałam, aż zniknie mi z pola widzenia i dopiero wtedy odwróciłam się w stronę źródła zagrożenia.
Kroki stawały się coraz głośniejsze, a na moich ramionach pojawiła się gęsia skórka. Gdybym wiedziała, że znajdę się w takiej sytuacji na pewno nie ubierałabym sukienki.
Obawiałam się, że moje moce zawiodą wtedy, kiedy naprawdę będę ich potrzebować. Robienie tego dla zabawy, a robienie tego w chwili zagrożenia to całkiem inne sprawy.
Obserwowałam z oczekiwaniem otoczenie. Każdy szmer, przyprawiał mnie o szybsze bicie serca. Nagle zza jednego z drzew wyłonił się wysoki na około dwa metry wilkus. Po chwili zza innych drzew dookoła mnie zaczęli wychodzić inni.
-Czyżby twój towarzysz cię opuścił. Co za tchórz. Ale spokojnie, kiedy dostarczymy ciebie, jego też znajdziemy.
-Przykro mi, ale niestety chyba wam na to nie pozwolę
-Dziewczyno jesteś sama, bezbronna, na całą naszą watahę, dla własnego dobra powinnaś pójść z nami z własnej woli.
-Bezbronna? Ktoś chyba was źle poinformował.
Złożyłam ręce i skupiłam w nich całą energię. Kiedy je delikatnie rozłożyłam, pomiędzy moimi palcami, zaczęły przeskakiwać iskry. A co, gdyby tak...
Rozejrzałam się dokoła. Na twarzach Wilkusów zaczęła pojawiać się panika.
-Witajcie w naszej bajce dzbany.- parsknęłam
Po tych słowach przyłożyłam z ogromną siłą dłonie do ziemi. Potężna fala energii wydostała się z miejsca, gdzie dotknęłam, powalając wszystko wokół. Widziałam, spod przymrużonych powiek, jak kilka ciał poleciało na drzewa, a jeszcze kilka innych w krzaki. Drzewa wokół wyginały się pod takim kątem jakby miały zaraz się złamać. Po chwili fala zaczęła słabnąć, ja zresztą też. Wyglądało na to, że aby uzyskać tak imponujący efekt, musiałam zużyć praktycznie całą swoja energię. Teraz naprawdę byłam bezbronna.
CZYTASZ
JESTEM TWOJĄ BAJKĄ/ Vincent i Ada
RomanceAdrianna Niezgódka to 19-letnia studentka, w której życiu już nie ma miejsca na wyobraźnię i bajki. Powoli wkracza w dorosłe życie, ale głęboko w środku wciąż pragnie być dzieckiem, czego często nie rozumieją osoby z jej otoczenia. Pewnego dnia jedn...