Rozdział 11

572 19 20
                                    

Była już dość późna godzina, przez co na korytarzach było całkowicie pusto. Nawet nocą akademia wyglądała przepięknie i mimo późnej pory była dobrze rozświetlona.

Zmierzałam do gabinetu profesora z nadzieją, że właśnie tam go znajdę. Niestety najwyraźniej się spóźniłam a pomieszczenie było puste. Postanowiłam jednak, że skorzystam z okazji i trochę się rozejrzę. Nie było tu praktycznie żadnych papierów, a większości rzeczy nie potrafiłam nawet nazwać. Miałam przeczucie, że nie powinnam tak myszkować, ale nie mogłam się powstrzymać. Przy jednej ze ścian dostrzegłam kukiełkę. Była to kobieta ubrana na czarno o czarnych włosach i opasce na jedno oko. Drugie oko miało barwę, którą niestety już bardzo dobrze znałam. Dlaczego wujek trzyma tu maskotkę wilkusa? Kim jest ta kobieta?

-Na żywo jest bardziej przerażająca

Odezwał się za mną skrzeczący głos, przez co szybko się odwróciłam upuszczając przy tym maskotkę. Za mną na kanapie siedział rozłożony Mateusz. Nie usłyszałam nawet kiedy tutaj wszedł. Chociaż kto wie, może wleciał przez okno.

-Kim ona jest?

Mateusz milczał, a ja nadal byłam ciekawa.

- To Victoria, siostra króla wilkusów którego zabiłem. Jest też aktualnym generałem wilkusów.

To nie brzmiało dobrze. Z tego czego się dowiedziałam wilkusy są bardzo mściwe. Mateusz zabił jej brata, a ona ma do dyspozycji armię ludzi-wilków. Nie wiem, dlaczego, ale stwierdziłam, że powiedzenie Mateuszowi o zagrożeniu jakie może grozić akademii jest odpowiednie. W końcu on wie jakie to niebezpieczeństwo.

-Mateuszu, oni są blisko akademii. Dzisiaj... Dzisiaj widziałam jego. Był przy samych murach, tu nie jest bezpiecznie.

-Wilkusy dowiedziały się, gdzie jestem, niedługo tu będą

-Co?! O wszystkim wiesz, a i tak sprowadziliście tu dzieci? Co, jeśli coś im się stanie? Co powiecie ich rodzicom?

Mateusz wyglądał na wyjątkowo spokojnego. Jakby pogodził się już z losem. To co zrobił było skrajnie nieodpowiedzialne. Zatajenie tego, że akademia może zostać zaatakowana, sprowadzenie tu dzieci. Nawet ja jako nie najrozsądniejsza osoba nie popełniłabym takiego głupiego błędu. Nie ukrywam w tym momencie byłam naprawdę zła.

-Ado, masz w sobie wielką moc, zmienisz bieg tej bajki. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Nie w bajkach.

-Przestańcie gadać wszyscy o tych mocach i bajkach. Potrafię dmuchnąć wiaterkiem i tyle. Co mam zrobić? Zdmuchnąć wilkusów? Tą bryzą mogłabym im tylko podmuchać pianki jak będą je piec na zgliszczach akademii.

Mateusz uśmiechnął się na moje słowa.

-Jeszcze musisz sporo rozumieć. Nie liczy się jedynie siła fizyczna, ale też umysł. A twój ma się całkiem dobrze.

Człowiek-ptak wstał z kanapy i skierował się w kierunku wyjścia. Już miał przekroczyć próg, ale zatrzymał się jeszcze na chwilę.

-Mam jeszcze dla ciebie jedną radę, Ado. Przeczytaj śpiącą królewnę, najlepiej kilka razy.

Zmarszczyłam brwi, bo totalnie nie zrozumiałam co miał na myśli. Znowu czytanie bajek, które znam na pamięć. Jak niby miałoby mi to pomóc.

Zrezygnowana opuściłam gabinet. Odpuściłam już sobie wizytę u profesora, skoro o wszystkim wiedział. Nie dowiedziałam się niczego nowego, poza tym, że niedługo może nadejść wróg, a nas nie ma kto obronić. Miałam ochotę krzyczeć z frustracji.

Udałam się w stronę swojego pokoju. Kiedy mijałam jedno z pomieszczeń, gdzie spały dzieci, usłyszałam ich śmiech. Postanowiłam, że tam zajrzę. Zastałam dzieci siedzące na podłodze i grające w jakąś grę karcianą której nie kojarzyłam. Kiedy wkroczyłam do pomieszczenia lekko się wzdrygnęły.

-Hej w co gracie?

-W remika. Nie naskarżysz profesorowi, że jeszcze nie śpimy? - zapytała dziewczynka po prawej, z tego co pamiętałam nazywała się Ola

-Ej, myślicie, że jestem kapusiem? Bo się obrażę.- zrobiłam naburmuszoną minę-  Mogę się przyłączyć?

Dzieciaki zrobiły mi miejsce, a ja usadowiłam się między nimi. Szybkie wyjaśnienie zasad, po którym zaczęliśmy rozgrywkę. Graliśmy kilkanaście minut świetnie się przy tym bawiąc i rozmawiając.

-To co zrobiłaś dzisiaj na zajęciach było super, chociaż cała sala wymagała porządnego sprzątania. - odezwał się Diego na co wszystkie dzieci zaśmiały się

-To nie miało tak wyjść, ale spokojnie, już nad tym panuję, wychodzi mi przyjemny wiaterek nie huragan.

-Pokażesz nam?

-Em, może jutro, w razie czego nie chcę zdemolować wam pokoju. Może przejdziemy się nad jezioro, ale dla bezpieczeństwa weźmiemy ze sobą profesora, lepiej nie zapuszczać się samemu do lasu.

-Dlaczego, przecież tu nawet nie ma wilków

-Ta, może masz racje, ale ostrożności nigdy za wiele. A na dzisiaj już wystarczy tej gry, jutro rano są zajęcia. Chyba nie chcecie, żebym nakablowała profesorowi?

-Ej, przecież mówiłaś, że nie jesteś kapusiem

-Mówiłam, ale mogę zmienić jeszcze zdanie- mrugnęłam porozumiewawczo

-A teraz do łóżek, jutro czeka nas dużo zabawy

Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do swojego pokoju. Po drodze zerknęłam na drzwi do pokoju Alberta. Było cicho więc pewnie spał.

Wślizgnęłam się do swojego pokoju i ruszyłam do prywatnej łazienki. Umyłam się dokładnie, uważając przy tym, żeby nie uszkodzić opatrunku założonego przez Alberta. Przebrałam się w piżamę i ułożyłam wygodnie w łóżku.

Przez moją głowę przetoczyły się wszystkie wydarzenia z dzisiejszego dnia. Od tego jak zdemolowałam salę, przez to jak prawie zginęłam i rozmowę z Mateuszem, aż po granie z dzieciakami.

Dzieciaki wydają się niczego nieświadome i świetne się bawią. Niech na razie tak zostanie, ale lepiej być ostrożnym i przygotować się na najgorsze.

Chwilę przed snem rozmyślałam jeszcze nad radą Mateusza, aby przeczytać śpiącą królewnę. Dlaczego akurat ta bajka? Nad tą zagadką głowiłam się długo, aż zmorzył mnie sen, a ja nadal nie uzyskałam sensownej odpowiedzi.

Zagadka dla was. Jak myślicie o co chodzi ze śpiącą królewną?

EDIT:Dzięki za 600 głosów, lecimy dalej<3

JESTEM TWOJĄ BAJKĄ/  Vincent i AdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz