Rozdział 4

37 4 1
                                    

-Ale ty córeczko jesteś piękna.
Jak zwykle. Zboczeniec do kwadratu. Szczerze... Takie żeczy to on powinien z moją starą robić, a nie ze mną. Ale co ja na to poradzę, że moi starzy są zjebami?
Po odwróceniu się poczułam jak mój stary zaczyna mnie dotykać. Zaznaczę. TO. BYŁ. MÓJ. OJCIEC.
-Dostaniesz dziś trzy różne kary. Oto pierwsza z nich.
Po tych słowach usłyszałam odpinanie paska od spodni. Nie tylko nie to. Tylko nie to. TYLKO. NIE. TO!!!
Tak to było to o czym myślałam. Bicie. Ból każdego dziecka.
-No to teraz się zabawimy. Zrobimy tak. Ja Cię będę bił, jeśli chociaż raz krzykniesz, zaskomlisz czy coś, będziesz dostawała kolejnego klapsa aż przestaniesz, zgoda?
Po tych słowach wszystko się zaczęło.
Pierwszy klaps. Zaskomlałam.
Drugi mocniejszy klaps. Krzyknęłam.
I tak dalej, i tak dalej.
-Proszę... Ojcze... Przestań... To... Boliiiiiiii..........
Tego byli już za wiele. To serio bolało. Każdy następny klaps piekł jeszcze bardziej niż poprzedni. Nie wytrzymam tego.
-Dość!!!-krzyknełam na cały głos.
Od razu tego pożałowałam. Po kilku sekundach zaczęłam dostawać jeszcze mocniej.
-Proszę, Tato to boli-powiedziałam bliska płaczu.
Po mniej-więcej dziesięciu minutach skończył swoje pierwsze tortury.Ale to był jeszcze początek. Zostały jeszcze dwie kary. Gorsze kary od tej przed chwilą.
-Dobrze. To teraz druga kara.
Po tych słowach podszedł do jednej z szafek, otworzył ją i wyją z niej cygaro.
Po wyjęciu cygara, włożył je do ust i podpalił. Po zaciągnięciu się, włożył znów pudełko do szafki, zamknął ją a potem podszedł znów do mnie. Teraz szykowała się druga kara. Bardziej bolesna kara...

"With you always..."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz