Rozdział 4

1.2K 38 23
                                    

Jestem ciekawa czy wszyscy dorośli dożyli tego momentu, w którym brakuje czegoś w życiu. Cóż ja dożyłam. Siedząc na beżowej kanapie w naszym dużym salonie rozmyślałam jak potoczyło się moje życie.

W głowie pojawiły mi się obrazy kiedy Adrien mi się oświadczył. To był jeden z najpiękniejszych momentów mojego życia.

Stało się to na polanie pełnej kwiatów wieczorem przy zachodzie słońca. Wiem brzmi niewiarygodnie a jednak. Pamiętam jak popłakałam się ze szczęścia. Potem usiedliśmy na kocu i zaczęliśmy jeść, ponieważ Santan urządził piknik. Jedliśmy różne owoce, które postawione były na kocu, całowaliśmy się a potem... sami wiecie.

Potem do głowy przyszły mi wspomnienia z naszego ślubu. Chyba nigdy nie czułam takiej tremy jak wtedy kiedy szłam do ołtarza przed wszystkimi członkami Organizacji. Jednak widziałam tylko jego, mojego męża Adriena Santana. Tego samego wieczora nosiłam jego nazwisko. Halilie Santan-Monet. Od tamtego pamiętnego dnia minęły dwa lata a mnie nagle czegoś brakowało. Miałam Daktyla i Adriena, braci, tatę i innych jednak nie czułam się dobrze w swoim domu. Było tak cicho i pusto.

-Hej słońce-powiedział Adrien wchodząc do salonu.-Coś się stało?

Uśmiechnęłam się lekko i odpowiedziałam:

-Nie, nic zamyśliłam się.

-Tak, a o czym myślałaś?

-O nas-głos mi się złamał a moje oczy się zaszkliły nawet nie wiem dlaczego.

-Chodź tu kochanie-posadził mnie na swoich kolanach i przytulił.-Kocham cię i nieważne co się dzieje w twojej głowie zawsze będę.

Nie odpowiedziałam tylko rozpłakałam się na dobre. Nie rozumiałam czego mi brakuje w moim idealnym życiu i to mnie dobijało.

Następny rozdział 29 lutego o godzinie ok. 00:00

He love first, but she love more Adrien Santan x Hailie Monet #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz