Rozdział 4 - XXX

16 2 0
                                    


Trzymały mnie wyrzuty sumienia po zostawieniu dziewczyny samej po tak gorącym stosunku. Obowiązki jednak wołały, a ja musiałem się nimi zająć. Kiedy dziewczyna zasnęła, prawdopodobnie od zmęczenia moją zajebistością albo po prostu przez zbyt dużą ilość wypitego alkoholu, zostawiłem ją w loży bez żadnego znaku.

Obowiązkiem było znalezienie najwspanialszego Ashtona Roy'a. Moim obowiązkiem stało się znalezienie i zlikwidowanie Ashtona. Wiedziałem, że muszę działać ostrożnie, aby nie wywołać podejrzeń ani nie zdradzić swoich intencji. Śledziłem go, obserwując każdy jego ruch, czekając na odpowiedni moment, by skutecznie zrealizować moje zadanie. Moje działania musiały być precyzyjne i niemal niewykrywalne, aby uniknąć konsekwencji, jakie niosło za sobą spełnienie tego mrocznego obowiązku.

Zabijanie stało się moją mroczną pasją, ucieczką przed problemami, które nieustannie nas otaczają. W zasadzie policja myśli, że morduję tak po prostu. Mylą się. Zabijam, aby się zemścić za sposób, w jaki byłem traktowany w dzieciństwie przez okrutnych rówieśników. Przecież to nie moja wina, że nie mam ojca, że zmarł, gdy miałem zaledwie 4 lata.

To nie jest niczyja wina. Był najwspanialszym ojcem na świecie matka odpowiadała mi o nim bardzo często, gdy byłem trochę starszy opowiadała o każdym najwspanialszym momencie, jaki z nim przeżyliśmy, mimo że jest daleko kocham go i tęsknie. Teraz, wreszcie przyszedł czas na moją zemstę. Za wszystkie lata cierpienia, za ból, który musiałem znosić każdego dnia, za każdą wylaną łzę w tamtym okresie. Teraz ja będę zadawał krzywdę, wymierzał karę. Każda pojedyncza osoba, która przyczyniła się do mojego cierpienia, będzie musiała za to odpowiedzieć. Nie tylko oni, ale także rodzina każdej z tych osób.

Teraz przyszedł czas na Ashtona, który spośród wszystkich przyczynił się najbardziej do tego, że miałem ochotę zakończyć życie. Kiedy przyszła pora na Ashtona, moje serce biło szybciej. Jego czas nadszedł. Nie będzie ucieczki od konsekwencji. Teraz odpowie za to, co zrobił. Niech zazna bólu, który sam mi zafundował. To moja zemsta, ale również akt sprawiedliwości. W, zasadzie, nie jestem zabójcą z krwi i kości - to tylko żart.

Gdyby nie znęcaliby się nade mną psychicznie i fizycznie w dzieciństwie, może by żyli. Sami wybrali sobie tę ścieżkę, a ja jedynie pomogłem ją zrealizować. Żyjemy w odchłani bólu i kłamstwa; każdemu jest pisana śmierć. Niektórzy ze starości, a niektórzy mają takiego pecha jak każda moja ofiara. Każda z nich umiera inaczej, ale to nie jest zwykły strzał pistoletem, uduszczenie czy wbicie noża. Każde morderstwo, do jakiego się posunę, jest niebanalne. Ashton także zazna ciekawszej śmierci. Aston był najgorszy, dlatego zadbam, aby i jego śmierć była równie wyjątkowa. Z tego, co było mi wiadomo, bał się strzału, nawet takiego banalnego. Mimo że moje morderstwa nie należały do tak błahych, poświęciłem się, aby ostatnie chwile Astona należały do najgorszych, jakie mógł sobie wymarzyć. Chciałem, aby bał się tak jak ja każdego przeklętego dnia.

Bałem się go spotkać, bo wiedziałem, co mnie czeka. Wiedziałem, że albo skończę z głową w toalecie, albo zostanę pobity, a może nawet skończę ośmieszony przed całym środowiskiem szkolnym. Dlatego skoro Aston bał się strzału, postanowiłem, że zazna takiej śmierci. Były godziny popołudniowe, na moje nieszczęście ten chłopak miał zajęcia w tym samym budynku co ja. Na szczęście nie chodziliśmy na te same zajęcia, chociaż znałem jego plan na pamięć. Thomas miał znajomości z różnymi ludźmi, więc zdobył dla mnie broń. Śledziłem jego powrót z imprezy, w pewnym momencie drogi ujrzałem idealne miejsce do zbrodni - idealne miejsce do morderstwa. Znajdowaliśmy się blisko mieszkań studenckich co łączyło się z tym, że przed nami znajdowało się coś, czego nie da się nazwać pomieszczeniem natomiast znajdywały się tam kubły na śmieci. Wyprzedziłem go i skierowałem się w stronę śmietników, tak aby móc przykucnąć i niezauważalnie strzelić. Długo na niego czekać nie musiałem, może z cztery minuty, może pięć. Nie było to istotne. W alejce poza mną i nim nie było nikogo, nie było żadnego świadka. Idealnie. Wycelowałem dokładnie i strzeliłem - wykonałem idealny strzał, pomimo że był moim pierwszym i zapewne nie ostatnim. Kamery nie działały - Thomas włamał się do systemu kamer w okolicy i wszystkie wyłączył. Nie ma szans na to, aby ktoś się dowiedział z nagrań, że to ja. Zemsta, której tyle czasu pragnąłem, ziściła się. Ashton Roy leży martwy w kałuży krwi pod swoją kamienicą.

Twój czas właśnie się zatrzymał, Ashtonie,- mruknąłem sam do siebie.

Zauważyłem, że jego ciało opadło. Nie żył na pewno. Ja, wstrząśnięty, natychmiast zdjąłem kaptur z twarzy, schowawszy szybko pistolet, aby nie wypadł. Rozpocząłem bieg, udając przerażenie i panikę.

Udawałem przerażonego i spanikowanego na wszelki wypadek. W sytuacjach tego typu każdy ruch musi być precyzyjnie zaplanowany, a posiadanie solidnego alibi jest kluczowe. Zsunąłem kaptur z twarzy, schowawszy szybko pistolet, aby uniknąć niepotrzebnych komplikacji. Potrzebowałem uciec z miejsca zbrodni jak najszybciej i znaleźć się w tłumie, by zatrzeć ślady i uniknąć podejrzeń.

Ruszyłem przed siebie, udając zszokowanie i przerażenie. Nogi niosły mnie tak szybko, jak tylko byłem w stanie. Wiedziałem, że muszę dotrzeć do pierwszego lepszego przechodnia, który może mi posłużyć jako wiarygodny świadek. W myślach krążyła myśl, że im więcej osób zobaczy mnie w tym stanie, tym lepiej.

Biegłem ulicą, czując pulsujące adrenaliny uderzenie. Wybierałem ścieżki, które zapewnią mi szybki dostęp do potencjalnych świadków. Po chwili dostrzegłem starszego pana idącego spokojnym krokiem. Przybliżyłem się do niego z widocznym zdenerwowaniem na twarzy, udając, że właśnie przeżyłem szokującą sytuację. Wcale to nie tak, że ja będę osobą, którą będą poszukiwać.

Proszę pana, musi mi pomóc! Znalezłem tam... tam czyjeś ciało! - powiedziałem, starając się brzmieć autentycznie przerażony. - Pójdzie tam pan ze mną błagam - wołałem do starszego pana, starając się

udawać wielką panikę i paraliż, wszystko na raz, aby sprawić, że moje słowa brzmią jak najbardziej wiarygodnie. Widziałem w jego oczach zdziwienie i zaniepokojenie, co tylko napawało mnie nadzieją, że zgodzi się mi pomóc. Oczekiwałem, aż mężczyzna zgodzi się mnie podążyć, aby potwierdzić moją wersję wydarzeń i stworzyć solidne alibi. Jednocześnie, w głębi duszy, zastanawiałem się, czy wszystko potoczy się zgodnie z planem.

Co się stało? Gdzie to jest? - zapytał starszy mężczyzna, patrząc na mnie z troską. Moje serce biło jak oszalałe, ale nie mogłem dać po sobie poznać, że coś jest nie tak.

Tam! Obok mieszkań studenckich! - krzyknąłem, prowadząc go szybko w kierunku miejsca zbrodni.

Starając się trzymać równowagę między paraliżem strachu a desperackim pragnieniem, aby zyskać wiarygodnego świadka, prowadziłem go coraz bliżej, jednocześnie starannie obserwując jego reakcje.

Gdy już przyszedłem z panem, zauważyłem kilka osób, które zaczęły się zbierać wokół martwego ciała Ashtona. To było bardzo korzystne, ponieważ teraz jeszcze bardziej byłem wykluczony z grona podejrzanych. Miałem solidne alibi w postaci tajemniczego mężczyzny, który był świadkiem tego makabrycznego odkrycia. Wokół ciała zbierało się coraz więcej przechodniów, a także studenci wracający z imprezy w moim klubie.

Patrzyłem na tłum rosnący wokół miejsca zbrodni, udając zaniepokojenie i zszokowanie. Starzy ludzie, młodzi studenci, wszyscy zaczęli gromadzić się wokół ciała, komentując i spekulując na temat tego, co się wydarzyło. Moje serce wciąż mocno biło, ale pocieszała mnie myśl, że im więcej osób zobaczy mnie w tej sytuacji, tym lepiej dla mojego alibi.

W miarę jak tłum się powiększał, czułem, że moja pozycja staje się coraz bardziej solidna. Ludzie rozmawiali między sobą, a niektórzy zwracali uwagę na mnie, co tylko dodawało wiarygodności całej scenie. Trzymając się z boku, obserwowałem, jak policja zaczęła przybywać na miejsce zdarzenia. Musiałem zachować spokój i kontynuować grę, trzymając się swojego zmyślonego alibi, które teraz wydawało się być kluczem do uniknięcia podejrzeń. Wiedziałem, że każde jego jak i moje słowo może mieć wpływ na to, czy moje alibi okaże się skuteczne.

What If [ ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz