Rosalie wbiła się do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko, wstrzymując łzy, które namawiały do wycia jak małe dziecko. Jej mama umierała, a narcyzm Michaela zasłaniał mu ten widok.
Odmówił.
Zostawił Cheryl na pewną śmierć, a ona w tej chwili nie marzyła o niczym innym, niż rozszarpanie całej rodzinki Hunterów z Valentiną na czele. Zero empatii. Wszyscy byli siebie warci.
Zaczęła chodzić w kółko po swoim pokoju, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Była uwięziona z własnymi myślami, rozrywającymi jej i tak niepoukładaną głowę.
Uderzyła pięścią w ścianę. Jeden raz, drugi, trzeci. Skóra na kostkach pękła, pozostawiając namiastkę kojącego bólu, a jasna krew skapała na białe spodnie.
— Już się uspokoiłaś? — Sofia. Dziękowała jej, że raczyła poczekać, a nie przeszkadzała, jakkolwiek mogło to zabrzmieć. Młodsza siostra rzadko kiedy była dla niej przeszkodą. Rosalie i tak nie wychodziła z pokoju, a Sof była jedyną, która mogła być z nią niemal zawsze. — Nie możesz wiecznie bić tych ścian.
— Same się proszą — dziewczyna zaśmiała się na myśl siostry. — Ojca nie ma w pobliżu?
— Jakby był to bym się nie łączyła. Wiem, że by ci się oberwało.
Rozmawiały ze sobą telepatycznie, poprzez myśli. Tylko one potrafiły, jednak miało to swój koszt.
Gdy Sofia była jeszcze mała, Cheryl powiedziała o istnieniu telepatii starszej córce i poprosiła, by się jej nauczyły, ponieważ bała się o jej bezpieczeństwo. Widniało to na liście zakazane, więc gdy tylko ojciec dwójki zobaczył, że złamały zasady – odseparował je. Nie mógł oddać córek na egzekucję ani do lochów, więc zabronił się im widywać i zamknął starszą Forest do odwołania w jej pokoju.
Jej zdaniem do odwołania nigdy nie miało zostać odwołane.
— Co przeżywam to moje. Nic mi nie będzie. — zapewniła, ale Sofia nie była wcale głupsza od niej. Słyszała, jak niemal codziennie ze sobą walczy.
— Niedługo się to skończy.. — wzamian pesymistycznej myśli, jaka zaszła w jej głowie, pokręciła głową, czego telepatycznie przekazać już nie mogła. — Jak w Hostencji?
— Tak jak myślałam, przykro mi — westchnęła, powstrzymując od zdewastowania własnego ciała. Odczuwała tak ogromną bezsilność, że miała ochotę zabić kogokolwiek. Nawet samą siebie.
— Ros, nie.. Mama nie może.. — myśl się podłamała. — Zrób coś.. na pewno coś potrafisz. Jesteś Rosalie Forest.. — Sofia zaśmiała się, chociaż druga była bardziej niż pewna, że jej oczy zaszły łzami.
Zastanowiła się. Potrafiła wiele, ale przekonanie Huntera, żeby uleczył jej matkę było poza jej ligą. Poza ligą Forest.
— Zrobić nic nie zdołam, ale mogę trochę powkurzać. Poczekaj na mnie.
Zablokowała myśli, żeby nie zjadły same siebie i gwałtownie podniosła się z materaca. Wzrokiem obleciała pokój w poszukiwaniu pustej kartki. Wszędzie było ich pełno, ale były zapełnione literami, a to kategorycznie odpadało.
— Pestko! — krzyknęła, odnajdując czysty zeszyt. Wyrwała z niego kartkę, a nietoperz, reagujący automatycznie na swoje imię podał jej długopis. — Słuchaj mnie teraz uważnie, dobrze? — ssak przechylił głowę i spojrzał na adresata notki. Pisnął. — Bez strachu — uniosła kąciki, dodając mu więcej pewności i przyczepiła zamkniętą kopertę do specjalnego paska na jego grzbiecie.
CZYTASZ
Blackout: Pokolenie Wampirów
RomanceOd dziecka nie zaznała spokoju ze strony ojca. Jedyna osoba sprawiająca, że się uśmiechała, została jej odebrana. Więzienie w pokoju, zakaz spotkań z własną siostrą i matką. Wróg, dolegający oliwy do ognia. Rosalie i Valentina nigdy się nie spotkał...