— Ej nie zasypiasz, słyszysz? Cholera, Forest.. — gdy to mówiła, wampirzyca zapadała na dobre.
Rosalie kontaktowała już ostatkami świadomości, które ledwo podsuwały do do kogo właściwie należał dobrze znany głos.
— Z.. zostaw mnie. — jej płuca wypełnił kaszel.
Starała uwolnić się z ramion Hunter za wszelką cenę, wierzgając ciałem. Oczywiście, na darmo. Nawet z wiedzą, że z pełną siłą nie dałaby rady jej pokonać, wciąż próbowała, tracąc coraz więcej sił.
— Nie pomagasz sobie, przestań — przy tym już razie zmiękczyła błagalnie głos.
Przekonanie o tym, że gdy Rosalie straci przytomność, ona nie będzie w stanie nic zrobić, wcale jej nie pomagała w racjonalnym myśleniu. Spod powieki wyleciała jej łza, która zgasła na licu młodszej.
Ledwo, ale minimalnie ocudziło to Rosalie.
— Ugryź mnie. — uniosła jej głowę, zaklinając, że nie wpadła na to wcześniej.
W każdej chwili mogło być za późno, a ruszyła głową w momencie, gdy oczy Forest się zamknęły.
— Na pewno. — te kpiące słowa były ostatnimi, jakie przeszły jej przez struny głosowe.
Wtedy Valentina zupełnie oprzytomniała.
Nie mogąc pozwolić, by Rosalie tak po prostu zmarła w jej ramionach, wyciągnęła z paska spodni scyzoryk, który zawsze nosiła przy sobie. Jedną dłonią sztywno podtrzymywała głowę Ros, a drugą otworzyła nożyk i zagryzła go zębami, by mieć możliwość rozcięcia skóry na swoim nadgarstku.
Niewielka ilość krwi spłynęła na jej koszulkę, zaś kolejna partię bezpośrednio przyłożyła do jej suchych, popękanych ust.
Rosalie pomimo wcześniejszych zaprzeczeń, czując posmak pokarmu, łapczywie zaczęła go spijać.
Robiła to w dużej mierze niekontrolowanie. Jej organizm zmuszał ją do pobierania krwi, nie chcąc zginąć. Tak już działała.
Valentina widząc ciągłe nienasycenie, zrobiła kolejne trzy, głębsze niż poprzednia nacięcia.
Bolało jak cholera, mogła to przyznać, ale to się teraz nie liczyło. Kazda rana była w stanie się zagoić, a blizny jej nie przeszkadzały. Liczyło się tylko to, by ta cholerna dziewczyna przeżyła.
Ale sama przez to, że wylała z siebie sporo krwi, poczuła się źle.
— Dlaczego to zrobi..
— To nie jest odpowiedni moment na takie pytania. — wtrąciła, gdy dopiero od razu po utworzeniu oczu zebrało się jej na niewygodne pytania.
Kiedy wstała, Hunter dla upewnienia ciągle znajdowała się blisko niej i lekko wysuwała się naprzód, by na wszelki wypadek to ona otrzymała cios.
Obie wiedziały, że teraz nadszedł moment powstrzymania ich ojców przed wzajemnym, głupim morderstwem.
— Ty tu czekasz i to nie cholerne pytanie, zrozumiano? — Vale przybrała ostry ton, licząc na brak polemizacji.
Nie miała zamiaru dopuścić do tego Rosalie. W końcu zaledwie chwilę temu wyciągnęła ją z ramion śmierci, ale koniec końców zdziwiła się, gdy ta rzeczywiście wstrzymała kroku.
— Koniec tego teatrzyku. — tak jak planowała, weszła pomiędzy nich u choć w dużej wadze zwróciła się do ojca, to w oczy spojrzała także Victorowi.
— Nie wtrącaj się, dzieciaku. Wystarczająco narobiłaś! — Forest zabrał głos i gdy już miał wymierzać w nią cios..
Rosalie odepchnęła go od celu, przez co całą siła zamiast trafić w Valentine, runęła o drzewo. Stanęło w płomieniach, a Victor znów skarcił Rosalie powalając ją na ziemię.
CZYTASZ
Blackout: Pokolenie Wampirów
RomanceOd dziecka nie zaznała spokoju ze strony ojca. Jedyna osoba sprawiająca, że się uśmiechała, została jej odebrana. Więzienie w pokoju, zakaz spotkań z własną siostrą i matką. Wróg, dolegający oliwy do ognia. Rosalie i Valentina nigdy się nie spotkał...