Jasne światła, ten sam zapach leków, dźwięk pikania gdzieś w tle i plecy bolące od niewygodnego łóżka.
— Na arcydemona, wolałam już zginąć. — przeciągle jęknęła, przy okazji rozciągając kręgosłup.
— Naprawdę to twoje pierwsze słowa po wybudzeniu? — dopiero po usłyszeniu drugiego głosy, uświadomiła sobie, że nie jest sama.
— Jedna noc tutaj jest gorsza niż tydzień w lochach, uwierz. — odparła, nie zdziwiona obecnością Allesy — Gdzie Sofi?
A pierwsze miejsce emocji jaką odczuła, zajmowała panika. Jasne, Rosalie miała siebie.. głęboko w poważaniu.
— Jest w bezpiecznym miejscu, wszystko mu powiedziała i nie musisz się martwić. — westchnęła, siadając bliżej.
Miała podpuchnięte oczy, pod nimi worki, a o rozmytym makijażu nawet lepiej było nie wspominać.
— Myślałam, że się nie obudzisz. — zacieśniła wargi w linie. — Zabije go, przysięgam.
— Przestań, spałam tylko chwilę. — parsknęła, klepiąc ją po ręce ułożonej na jej przedramieniu.
Ona w porównaniu do wszystkich jej bliskich osób, miała humor jakby w ogóle mało co nie zginęła. Być może nie zdawała sobie z tego sprawy.
— Chwilę? Trzy miesiące, dziewczyno. Jak cię znalazłam byłam pewna, że będę rzucać się za tobą do grobu.
Uświadomiona powagą sytuacji, przybrała neutralny wyraz twarzy. Poraz setny ominęła śmierć.
— Na arcydemona..
— Tak, na arcydemona, masz rację. — przyznała, hamując chęć płaczu. Była gotowa zabić za Rosalie. — Czujesz się chyba.. dobrze? Widząc po tobie.
— Te trzy miesiące chyba mnie wskrzesiły w żywca. Serio, czuje się jak młody bóg bez pięty Achillesa.
— Nie do końca stan fizyczny miałam na myśli.. — zgrymasiła. Nim zdążyła odpowiedzieć, All wskazała głową na szafkę nocną, zapełnioną masą otwartych listów — Przepraszam, że czytałam, ale musiałam zobaczyć czy to coś związanego z twoim powrotem. Ja.. nie wiem co powiedzieć.
— Nic nie mów. — zacisnęła szczękę. Wydźwięk tej prośby zdał się ostry, jednak nie zamierzony. Zwyczajnie.. Trochę do niej wróciło.
Bez zastanowienia (które mogło być naprawdę przydatne), zaczęła przeglądać każdy list z pojedyncza.
Wszystkie były od Valentiny. Wszystkie, oprócz jednego.
— Mogę zostać sama?
Została. Sama ze zdaniami.
Hej.
Wiem, że jestem może nie ostatnią, ale na pewno nie pierwszą z osób od których właśnie chciałabyś przeczytać list, więc cię do tego nie zmuszam. W tej chwili możesz go spalić jeśli chcesz, a nikt nie będzie miał ci tego za złe. Jeśli czytasz to dalej, to gratulacje, naprawdę. To raczej niemały wyczyn.. ale mniejsza.
Nigdy nie zrozumiem co przeżywasz i jak się czujesz, ponieważ sama nigdy przez to nie przechodziłam, ale chcę żebyś wiedziała, że nie jesteś sama. Absurdalne, co? Przyjaciółka wroga pisze ci takie rzeczy.. Z tym też mniejsza, to nie sedno. Może nie wiem jak ci pomóc, ale prawdopodobnie to o czym zaraz przeczytasz poprawi ci trochę nastrój..
Nie zniechęcaj się po tym zdaniu, ale twój oprawca, Jacob, leży pobity w szpitalu. Jest szansa, że trafi na egzekucję. Uwierz, pewna osoba się o to stara. Znów odbiegam od tematu.. Wracając, pobity to za mało powiedziane. Z tego co mi wiadomo, egzekucja jest dla niego zbawieniem. Ma paraliż i zanik pamięci.
CZYTASZ
Blackout: Pokolenie Wampirów
RomanceOd dziecka nie zaznała spokoju ze strony ojca. Jedyna osoba sprawiająca, że się uśmiechała, została jej odebrana. Więzienie w pokoju, zakaz spotkań z własną siostrą i matką. Wróg, dolegający oliwy do ognia. Rosalie i Valentina nigdy się nie spotkał...