~10~

231 15 17
                                    

*Regulus*

W środę lekcje dłużyły mi się nie i to makabrycznie. Ale tak już jest gdy po lekcjach jest coś zaplanowane. A przecież dzisiaj o 16 gramy mecz z Ravenclaw. 

Mi jak i innym z drużyny humor od rana dopisywał. Byliśmy tak dobrze przygotowani że wygraną mamy jak w banku. A do tego pogoda dopisywała. Bo nie wiało ani padało. Było tylko zimno a niebo delikatnie przyozdabiały białe chmury więc też nie było mowy o tym że może jeszcze zacząć padać.

Siedziałem teraz na ostatniej lekcji jaką miałem czyli transmutacji. Nie szczególnie słuchałem McGonagall. Skupiłem się na powtarzaniu taktyki przed meczem. Na biurku miałem kartkę z rozrysowanym planem boiska oraz kropkami które zastępowały graczy. Co chwilę coś bazgrałem w stylu strzałek i mamrotałem pod nosem. 

-Panie Black czy ja panu w czymś przeszkadzam?- usłyszałem nad głową głos profesorki.

-Ależ skąd.- odpowiedziałem poważnym tonem i przesunąłem kawałek pergaminu z dala od mojego pola widzenia.

-Ah tak. To dobrze- powiedziała uderzając zwiniętą rolką pergaminu w dłoń- W takim razie proszę mi powiedzieć co to jest metamorfomagia?- zapytała.

Siedziałem w bezruchu próbując sobie coś przypomnieć ale nie wiedziałem nic. Całkowicie wyłączyłem się na lekcji i nie wiedziałem jak odpowiedzieć na to pytanie.

-Nie wiem- odpowiedziałem spuszczając głowę w dół ze wstydu.

-Tak jak myślałam?- rzuciła zawiedziona.- Odejmuję pięć punktów slytherinowi i do tego pan, panie Black napisze esej z metamorfomagi. Radziła bym się skupić do końca lekcji- odeszła od mojego biurka. Stanęła na środku klasy i kończyła omawianie tematu.

Poczułem szturchnięcie w prawe ramie i zobaczyłem jak Evan spogląda na mnie pytająco. Nie odpowiedziałem mu tylko dyskretnym ruchem podałem kawałek pergaminu na który zwracałem większą część lekcji.

-Rozumiem że się denerwujesz ale wygraną mamy jak w banku- wyszeptał- Przecież sam tak mówiłeś.

-Wiem ale chciałem jeszcze chociażby w głowie przećwiczyć taktykę.

-Kujon- wyszeptał Rosier a  ja mu pokazałem środkowy palec.

Czy to moja wina że denerwowałem się meczem? Ja już po prostu taki jestem. Za wszelką cene chciałem pokazać do czego moja drużyna jest zdolna. Chciałem uświadomić że potrafimy wygrać. I może denerwowałem się tak troszkę tym że podczas meczu będzie James. Znaczy na każdym meczu jest bo to jest obowiązek ucznia. Teraz tylko zmieniły się okoliczności i bardzo mi zależało żeby pokazać mu się z jak najlepszej strony oraz wygrać nasz zakład. 

Wczoraj gdy byliśmy w bibliotece mój chłopak stwierdził że moja drużyna nie jest aż tak dobra jak inne i na pewno przegramy z krukonami. Założył się o to że jak on wygra to ja zapraszam go na randkę a jeśli wygram ja to James kupuje mi pluszowego misia. 

Nie ja wymyśliłem ten zakład i wydawał on się dla mnie dziecinny ale cóż, zgodziłem się i dzięki temu miałem większą motywacje do wygrania.

***

Równo z dzwonkiem zapowiadającym przerwę wyszedłem z klasy. Stanąłem na przeciwko drzwi i czekałem aż Evan i Barty łaskawie wywloką swoje tyłki z klasy. Trwało to wieczność oboje mieli ruchy gorsze niż ślimaki. Gdy tylko ich zobaczyłem przeciskających się przez innych uczniów złapałem ich za rękawy szat i obojga skarciłem wzrokiem. Spojrzeli na mnie przepraszająco i skierowaliśmy się w stronę błoni. Na dworze nie było może jakoś piekielnie ciepło, ale nie było też bardzo zimno. Było znośnie, zwyczajnie tak po prostu. Można było wyjść w samym mundurku i nie zamarzało się. Gdy byliśmy już z dala od innych oraz od jakichkolwiek okien szkolnych, wyciągnąłem papierosa i odpaliłem go odpowiednim zaklęciem. Usiadłem na trawę opierając się plecami o drzewo.

Trust me, love me-JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz