Rozdział 9

12 1 3
                                    

     Jak można się było spodziewać sklepy były rewelacyjne i sama zachwycając się materiałami i  książkami spędziłam w nich ponad trzy godziny, nawet zaznaczam byłam skłonna wydać całe pieniądze, które mi powierzono. Chyba, więc mogę stwierdzić, że te kilka godzin nie zostało kompletnie zmarnowane, a to widowisko z rodzeństwem jeszcze bardziej je poprawiło. Tylko trochę żałuję, że nie poobserwowałam ich dłużej, o takiej rozrywki to kiedyś nawet na Polsacie nie mogli pomarzyć. Po prostu lepszy paradokument niż "Sędzia Anna Maria Wesołowska". Jednak nic nie może trwać wiecznie i zostałam zaciągnięta na tortury, czyli do krawcowej. Głupie poł godzinny spędzone na samych pomiarach. Tym bardziej, że krawcową była jakaś pani po sześćdziesiątce i nie rozumiała, ze nie przepadam za odzieżą, no ale cóż. Po raz pierwszy w życiu tak jakby dałam sobą pomiatać.

     Po długim oczekiwaniu końca męczarni zostałam zwolniona ze służby i odesłana do części gastronomicznej, gdzie był szereg dań do wyboru i smakołyków do spróbowania. Jednak natrafiłam na kolejną komiczną sytuację czyli drugą rundę walki "Dziewczyna vs gołąb - walka o kotleta". W tamtym momencie jednakże zwróciłam uwagę na wygląd młodej kobiety jeśli tak można nazwać dwunastolatkę. Charakteryzowała się delikatnie falowanym włosami w kolorze kory sosny spiętymi w kucyk, piwnymi oczami oraz zaciętym wyrazem twarzy, który sugerował planowane zamordowanie ptaka. Nosiła dżinsową kurtkę i zwykłe czarne dresy. Jej okulary wyglądały normalnie jak u Harry'ego Pottera. Zamiast znowu zignorować okazje do zawarcia znajomości, tak jak kazali mi rodzice nawiązałam pierwszy kontakt z rówieśnikiem (halo baza zgłoś się).

- Hej! Czy to ty walczyłaś z tym gołębiem o kotleta? - zapytałam skołowana.

- Tak to ja z nim walczyłam, i z dumą mogę się pochwalić, że wygrałam, chodź walka była zacięta - pochwaliła się jak głupia (wszyscy tu są głupi, no oprócz mnie). -  A tak w ogóle to jestem Marin. Marin Pagel, dowódczyni gwardii kotleta i zwyciężczyń bitwy z gołębiem.   

- Miło poznać, ja jestem Kamalayi. Kamalayi Lonex - stwierdziłam. - Lubisz kotlety, bo chyba nie rozumiem po co ta walka.

- Ciebie też i nie, ja ich nie lubię, ja je kocham... Czekaj Lonex, ale jest tylko jeden syn Lonexów?!? - zdziwiła się

- Ja jestem adoptowana... Ja mam brata!? - zapytałam się ze zdziwieniem - Na serio ja nie mogę, czego mi oni jeszcze nie powiedzieli... Ty nadal tu jesteś prawda?

- Nadal tu jestem - stwierdziła, jakby nie było tematu - Czyli adoptowana. Hyymmmmm, a jak miałaś wcześniej na nazwisko i skąd jesteś, zdradź mi odpowiedz na te pytania? Szczerze mówiąc to lubię  być doinformowana, więc zdradź mi te smaczki.

- Ja... - urwałam, bo nie znałam odpowiedzi na te pytania, ale chyba zauważyła moje zamyślenie i powiedziała:

- Spoko, ja rozumiem jeśli jest to dla ciebie ciężki temat, więc może chodźmy zjeść jakieś dobre mięsko.

- Tylko, że ja jestem wegetarianką - odpowiedziałam z zażenowaniem, i to była prawda nie dawali mi mięsa w ośrodku, jadłam tyko warzywną papkę, więc nie wiem nawet jak ono smakuje.

- Ty, jak, co, gdzie, kiedy i dlaczego!!! - wrzasnęła z nieskrywanym zaskoczeniem i może mało wyczuwalnym rozczarowaniem.- Znam tylko jedną wegetariankę, a jest nią przeklęta Elinayi na całe miasto. To jest nie normalne, muszę to przedyskutować z moją dywizjom, więc musze iść. Do zobaczenia nie jedząca mięsa dziewczyno zwana Kamalayi - krzyknęła z uśmiechem i pobiegła w kierunku knajpy z kotletami. 

- Do zobaczenia! - odpowiedziałam dziewczynie i skierowałam się do bufetu z sushi.

     Nie wiedziałam jak ono smakuje, ale od razu je pokochałam i może nie spędziłam reszty czasu w galerii tak źle, bo było to bardzo odprężające, no może oprócz pobytu u krawcowej, oprócz tego to uznałam, że dam szanse temu miastu, ale tylko jedną. Miałam nadzieje, ze nie będę tej decyzji żałowała, a szczególnie rozmowy z Marin. Jednak ten tok myślenia przerwała mi dziewczyna która rozlała na mnie ice tea. No lepiej być nie mogło, pomyślałam bardzo wkurzona i smutna z powodu herbaty.

X-RayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz