Rozdział 11

8 1 12
                                    

     Podróż powrotna była w skrócie, przesłuchaniami godnymi wielkiego Sherlocka Holmesa, radością z powodu zawierania nowych przyjaźni i śpiewaniem przez osoby dorosłe piosenek jakiejś Taylor Swift, która według nich jest niesamowicie wspaniała, no i ten teges. Ja choć mam dość sporą wiedzę na temat współczesnego świata nie mogłam zrozumieć fenomenu tej piosenkarki. Jednak cała drogę powrotną spędziłam rozmyślając nad planem ucieczki, bo tak teoretycznie to mogłam otworzyć okno w samochodzie wyskoczyć przez nie, obrabować kilka stoisk i zapłacić za wszystko co zabrałam, zamieszkać w lesie, potem zinfiltrować rząd a na koniec zawładnąć nad światem. Plan prosty jak drut no ale, zamiast działać siedziałam na tyłku słuchając Taylor Swift użalając się nad sensem mojego życia i gdzieniegdzie rzucając sarkastyczną uwagą jacy geniusze z tych dorosły, lecz jak to mówią mówi się trudno i żyje się dalej.

     Od razu po zaparkowaniu pojazdu rzuciłam się biegiem w kierunku mojego pokoju, jeśli w ogóle miałam prawo tak mówić biorąc pod uwagę, że nie zamierzałam zabawić tam długo. Rzuciłam się na łóżko tamtego pokoju, który z perspektywy czasu wydawał się strasznie nijaki. Czując się przez to strasznie niekomfortowo powoli ruszyłam w stronę salonu gdzie miałam zastać dorosłych, których miałam zamiar prosić o przysługę.

- Przepraszam, że przeszkadzam ale mam prośbę - poprosiłam z niepewnością po dotarciu na miejsce. 

- Oczywiście Słonko, o co chodzi? - zapytała łagodnie moja nie-rodzicielka.

- Czy mogłaby prosić o farby w spreju, najlepiej w kolorze czarnym i kilku odcieniach zielonego oraz fioletowego? - spytałam niewinnie.

- Bez problemu dziecinko - odpowiedziała Weronika. - Zaraz przyniosę Ci z garażu potrzebne materiały. 

- Karol! - krzyknęła chwilkę później starsza kobieta z widoczną irytacją na twarzy. 

- Tak kochanie... - odpowiedział przerazony mężczyzna wyłaniając się z kuchni.

- Przynieś naszemu kochanemu dziecku wszystkie farby w spreju w kolorze zielonym, fioletowym i czarnym jakie mamy. O i nie zapomnij o masce! - rzekła z wielką życzliwością niepodobna do osoby, która przed chwilą na niego krzyczała, jakby miała go w planach zabić.

- Jasne, nie ma problemu, moja wspaniała i wcale nie przerażająca żono - odpowiedział bardzo dramatycznie na co całkowicie szczerze, bez sarkazmu zachichotałam.

    Czekając z Weroniką w salonie, która jako, że byłyśmy same próbowała zagęścić rozmowę krótkimi informacjami o szkole, do której miała zacząć uczęszczać w przyszły poniedziałek. miałam wrażenie, że nadejście końca świata byłoby zbawieniem, a życie po raz pierwszy od dłuższego czasu nie byłoby, aż tak okrutne. Na moje szczęście po kilku minutach, które wydawały się wiecznością pan Lonex przyniósł pudło pełne farb w sprejów i półmaskę przeznaczoną do sprejowania. Szybko podziękowałam, zabrałam od taty pudło i pobiegłam w stronę mojego pokoju.

   Po dotarciu do pomieszczenie jednym zręcznym ruchem zamknęłam drzwi, a następnie zabrałam się za malowanie ścian. Pierwsza w ruch poszła czarna farba, którą bardzo delikatnie pokryłam ściany równoległe tak, że wyszedł jasny szary. Potem jedna ścianę pokryłam chaotycznymi wzorami w kolorach fioletu i zieleni, a następnie to samo zrobiłam z drugą. Byłam szczerze mówiąc pozytywnie zaskoczona efektem, jednak jedna rzecz przez cały czas podczas malowania nie dawała mi spokoju, a był to napis "Własność Erika Lonex"



---------------------------------------------------------------------------------------------------------

No oto krótki rozdzialik mam nadzieje ze jest git.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 11 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

X-RayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz