Rozdział 4

45 4 0
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Lili

Podjeżdżam pod bank, tak jak planowałam, staję przy jednym stanowisku i mówię pewnym głosem.

- Chciałabym spłacić hipotekę za nasz dom.

Kasjerka unosi wzrok lustrując mnie od stóp do głowy, z beznamiętnym wyrazem twarzy, jakbym była jakimś dziwadłem.

- Proszę usiąść – wskazuje ręką krzesło. – W czym mogę pomóc.

- Tak jak już mówiłam, chce spłacić hipotekę za dom. – powtarzam.

- Proszę o dowód osobisty.

Rozpinam kurtkę i z kieszeni wyciągam swój dowód. Podaje go bankierce.

Ta wbija w komputer moje dane, po czym spogląda na mnie z przymrużeniem oczu. Pyta się czy chce zapłacić zaległe raty. Zaskoczona jej słowami przez chwilę nie wiem, o co jej chodzi. Jakie zaległe raty?

- A ile jest jeszcze do spłacenia? – pytam.

- Zaległych rat dwanaście tysięcy.

Dlaczego mama nie powiedziałam mi o tym przecież mogłabym znaleźć pracę i pomóc jej finansowo.

- Proszę mi powiedzieć całą sumę do spłaty.

Kobieta zerka na mnie znad ekranu komputera.

- Sześćdziesiąt tysięcy.

To bardzo dużo pieniędzy. Nic dziwnego, że nie mama nie daje rady ich sama spłacić. Nawet nie jest wstanie uzbierać takiej sumy.

- Spłacę całość.

Na twarzy bankierki widzę niedowierzanie, ale szybko maskuje go swoją postawą. Kobieta prostuje się i z uśmiechem prosi, bym chwilę poczekała. Wstaje i odchodzi zostawiając mnie samą. Pięć minut później pojawia się ze starszym mężczyzną.

- Dzień dobry Pani Chajzer jestem dyrektorem banku. Zapraszam do mojego biura. Osobiście zajmę się Pani sprawą. – wskazuje dłonią w stronę pokoju, z którego przyszedł.

Kiwam tylko głową i idę za nim do jego niewielkiego biura, w którym znajduje się duże biurko, a przed nim dwa fotele. Siadam na jednym z nich, a dyrektor zajmuje miejsce za biurkiem. Prosi mnie o dowód osobisty, podaję mu go. Przegląda nade w komputerze, a ja widzę w jego źrenicach premię, jaką dostanie za moją spłatę. Drukuje potrzebne dokumenty, ale za nim mi je podaje wychodzi z biura, po czym wraca z liczarką do banknotów, którą kładzie na biurku.

- Proszę to przeczytać i jeśli wszystko się zgadza, proszę podpisać.

Na spokojnie czytam każde zdanie, każdy mały druczek. Chce być pewna, że jeśli podpisze, nie będziemy już nic winne. Kiwam z uznaniem głową i podpisuje dokumenty.

- Wszystko się zgadza. – mówię.

Ściągam plecak z ramienia i wyciągam z niego sześć banderoli. Z kamienną twarzą kładę je na biurku przed dyrektorem banku. Ten z uniesioną brwią zabiera pliki pieniędzy, po czym wkłada ją do liczarki.

Motocyklowa Buntowniczka #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz