Rozdział 1

1.1K 43 16
                                    


Lili

Dwa lata później.

Robię straszny bałagan, przeczesując pokój w poszukiwaniu moich rękawic motocyklowych, ale nie przejmuję się tym. Wybiegam z pokoju do łazienki, by sprawdzić, czy przypadkiem tam ich nie zostawiłam. Z zawodem jednak odkrywam, że i tam ich nie ma.

- Gdzie ja je zostawiłam?! - mówię z irytacją sama do siebie.

- Tego szukasz? - słyszę głos za swoimi plecami. Odwracam się i zauważam mamę.

- Jesteś jeszcze w domu? - pytam zaskoczona.

- Jak widać tak, jestem w domu. Tego szukałaś? - Wyciąga rękę, w której trzyma moje rękawice.

- Tak! Szukałam ich w całym domu. Gdzie były?

- W lodówce.

- Co? - dziwię się.

- No cóż, jeśli przychodzisz ledwo żywa do domu, to co się dziwić, że nie wiesz nawet, gdzie kładziesz swoje rzeczy. Lili, co się z tobą ostatnio dzieje? Całym dniami nie ma cię w domu, wracasz późno albo wcale. Zaczynam się poważnie martwić.

- Nic się ze mną nie dzieje, mamo.

- Jakoś tego nie widzę. - W jej oczach widzę troskę.

- Nie miałaś iść przypadkiem do pracy? - zmieniam szybko temat.

- Tak, miałam iść do pracy, ale dopóki ze mną nie porozmawiasz, nigdzie się nie ruszam.

- No cóż. Ty może nie, ale ja muszę wychodzić. - Szybkim ruchem odbieram mamie rękawice, żeby mi ich nie schowała, i ruszam do garażu.

- Lili, stój! - woła za mną.

- Nie mam czasu! - odkrzykuję.

- Jak to nie masz czasu? Gdzie jedziesz? Znowu idziesz się ścigać? - pyta zdenerwowana.

- Nic mi nie będzie, nie musisz się martwić.

- Lili, nie poznaję cię. Dziecko, gdyby Łukasz tu był, nie pozwoliłby ci na to.

Wściekła odwracam się do niej i patrzę w jej zatroskane oczy.

- Ale go tu nie ma, pamiętasz? Zostawił nas dwa lata temu, a ja chcę go odnaleźć i powiedzieć mu prosto w twarz, jak zniszczył nam życie.

- Lili, to nie tak, że nas zostawił... - Widzę, że nie chciała tego mówić.

- Jak to nas nie zostawił? To gdzie on jest? - Rozkładam ramiona, wskazując przestrzeń dookoła.

- Nie wiem - drży jej głos.

- Widzę, że coś wiesz. Powiedz mi - nalegam.

- Lili, nie mogę, ale wiedz jedno - on to zrobił dla ciebie, by cię chronić.

- W dupie mam taką ochronę! Ja potrzebuję ojca, a nie ochrony - krzyczę i zbiegam po schodach prosto do garażu.

Wsiadam na motocykl, zakładam kask oraz rękawice i ruszam z piskiem opon, zostawiając mamę za sobą.

Nie wierzę w to, co usłyszałam. To niemożliwe, że mój ojciec zostawił nas po to, by mnie chronić. W co on się wpakował? Nie mam pojęcia, ale muszę się tego dowiedzieć i go odnaleźć. Jestem tak zdenerwowana, że nie zwracam uwagi na to, co się wokół mnie dzieje. Zaczynam wyprzedzać samochód na zakręcie i w ostatniej chwili odbijam na swój pas, unikając zderzenia z nadjeżdżającym z naprzeciwka tirem.

Kurwa! Jeszcze się zabiję z tych nerwów!

Jadąc już spokojniej ulicami miasta, mijam zmęczonych ludzi idących po chodniku. Pewnie się śpieszą do domu albo idą na spotkanie ze swoimi przyjaciółmi. Samochody przejeżdżają obok mnie jeden po drugim.

Motocyklowa Buntowniczka #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz