Zagorzałe ego.

161 14 3
                                    

Ashley aż podskoczyła słysząc, że idzie wraz z Valentine na spotkanie z mieszańcem, ponieważ ona musi zabrać ze sobą swoją przyjaciółkę. Umówiona godzina wybijała, a księżyc przebierał bardziej błękitny, niż czerwony kolor. Valentina z Ashley przemierzały jeszcze ścieżkę do bramy imperia, zaś Megan i Rosalie były już poza nim.

Na szczęście całej czwórki, wejścia nie były przez nikogo pilnowane. Nie zakazywano spacerów pomiędzy nimi ani w Hostencji, ani Festycji, dopóki mieszkańcy oddzielnych imperial nie targali się na teren wroga.

Hunter zaproponowała jedno z trzech przytulnych miejsc w migoczącym lesie. Znajdowało się przy księżycowym jeziorze, który służył za zbiornik pitny dla tamtejszych zwierzaków. Jako, że były pożywieniem - nie mogły być zaniedbane, a Eres i kilka innych osób dokładnie dbały o to, by tak nie było.

Viser zatrzymała się niedaleko brzegu i spojrzała na rozgarniętą przyjaciółkę. Jej włosy przed wyjściem wyglądały tak, jak zawsze, jednak wiatr dokładnie zadbał o to, by roztrzepały się na każdą stronę. Góra jej ubioru była ciemno czerwona z naprawdę delikatnym dekoltem i długim rękawem, by zakryć ranę, a na nogach miała założone czarne rurki z dziurami na kolanach. Nie lubiła się stroić. Jej szafa nie miała zbyt wielkiego wyboru, a Forest uprzedziła Megan, że nie założy nic spośród jej cholernie wyzywających ubrań.

— Proszę cię powiedz, że ta blondyna to nie Rosaline.. — szepnęła rozmarzenie Ash, spoglądając na Viser w oddali.

— Nawet o tym kurwa nie myśl, Clarence. Nie zapominaj, że..

— Vale, ja do Festycji nic nie mam, a ta mieszkanka jest zajebiście ładna i mogę się założyć, że biseksualna. Widzisz jak się ubrała? Na pewno nie bez powodu. — mówiła jak najęta, a Hunter ledwo tego słuchała. Nie wzięła ją po to, żeby podrywała przyjaciółki jej.. może niedługo udawanej przyjaciółki.

— Rosaline, Ashley, Ashley, Rosaline. My się znamy. — przedstawiła je od razu po podejściu. Nie wiedziała, czy zdoła wydusić z siebie więcej. Samo to przyszło jej z niemałym trudem.

— Jestem Rosalie. — ostro zaznaczyła swoje imię. — A to moja przyjaciółka Megan. Valentina, Ashley. — zrobiła to samo, gestykulując ręką. — Gadamy w cztery czy dzielimy się na dwa? — zagadnęła, nie chcąc dopuścić do żadnej ciszy, która mogła skończyć się w tym przypadku różnie.

— Ja z chęcią podzielę się na pół. — odpowiedziała, na co z automatu dostała kuksańca w bok. — Meg? — nie zwracając uwagi na ostrzeżenie Hunter, dalej prowadziła swój podryw.

— Nie gniewaj się, ale tu cię zostawiam. — szepnęła Viser, uśmiechając się w stronę Ashley. Rosalie podobnie była załamana postawą przyjaciółki, ale nie komentowała. Nie chciała tłumaczyć jej, że to pierwsze i ostatnie spotkanie.

Gdy towarzyszki odeszły na bok, Rosalie dokładniej przyjrzała się Hunter. Czarne spodnie, czarna koszulka i czarna skórzana kurtka jako dodatek. Wszystko było czarne jak jej włosy. Jedynie czerwone oczy się różniły. Nie ukrywała, że Valentina należała do tych ładnych wampirzyc, ale jej wygląd marnował się przy tym wszystkim, co miała w środku.

— Napatrzyłaś się? — przerwała jej myśl, przy okazji przywracając ją do realistycznego świata. Forest chociaż spodziewając się minimum jednej zagrywki z jej strony, to i tak wywróciła oczami.

— Proszę cię, nie mam ochoty na twoją paplaninę. Mów co masz mówić i spadam. — prychnęła odwracając się w stronę jeziora. Valentina ustała obok niej i założyła ręce na piersi.

— Nie chcę, żeby to było pierwsze i ostatnie spotkanie. Chcę cię poznać. — wyrzuciła z siebie, jakby były to oczywiste słowa.

— Chyba siebie nie słyszysz. — Rosalie uniosła brwi w zdziwieniu. Szok, ale i intryga jej słowami zaszły w jej myślach. Nie patrzyła w czerwone oczy, ale doskonale zdołała się wbić w umysł. To o czym chciała wiedzieć najbardziej było zablokowane, co przysporzyło ją o większe zaskoczenie. Nigdy nie miała problemu z obijaniem blokad kogokolwiek.

Blackout: Pokolenie Wampirów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz