Ch.4: Goodnight, Your Grace

173 39 7
                                    

Guk nie do końca był zadowolony z końca książki, którą doczytał przed końcem tygodnia. Jego dnie były wypełnione właśnie tym, czasami wychodził na spacery wokół ogrodu królewskiego, choć nie miał odwagi zapuścić się w dalsze tereny. Trenował również władanie mieczem z Jiminem, którego widział niemal codziennie. Za to króla, widywał naprawdę sporadycznie, ale nie miał powodu do zmartwień. Słyszał jak księżniczki opowiadały o tym, jak spędzał z nimi czas sam na sam, więc Jeon szybko zrozumiał, że król nie ma dla niego sporo czasu. W końcu był tutaj nie po to, aby spoufalać się z nim, tylko właśnie miał przetransportować i zaopiekować się księżniczkami. Bolało go jednak to, jak rzadko go widział. Prawie zaczął wierzyć, że chęć lorda o zaprzyjaźnienie się była kłamstwem. Park Jimin próbował go od tego odwrócić, tak jak teraz. 

- Zabiorę cię sam na Mizmurie - obiecał mu o poranku.

Teraz oboje przygotowywali swoje konie, kiedy w stodole pojawił się trzeci, wyższy mężczyzna o kruczoczarnych włosach. Uśmiechnął się przyjaźnie, również w kierunku Jimina, który na jego widok sapnął zaskoczony.

- Jin hyung! Wróciłeś! - zawołał, rzucając nagle skórzane paski, by podbiec do nieznajomego Jeonggukowi gościowi, obsypując jego twarz pocałunkami. Guk poczuł się nieswojo patrząc na nich, dlatego prędko odwrócił wzrok, głaszcząc Byeol. Ta patrzyła na niego swoim bystrym wzrokiem, prychając pod nosem. Wiedział, że ta nie mogła się doczekać, aż wreszcie wyruszą w teren.

- To jest sir Jeon Jeongguk, syn generała królestwa Yachae - usłyszał nagle, przez co wyprostował się.

- Książe Kim Seokjin. Jestem kuzynem Taehyunga, ale proszę cię, nie używaj wobec mnie żadnych tytułów z rodziny królewskiej, mów mi hyung albo zwracaj się do mnie po imieniu - powiedział, zanim jeszcze wyciągnął dłoń, by uścisnąć ją z tą Jeona.- Już dawno opuściłem rodzinę królewską, odkąd przeprowadziłem się tu za Taehyungiem, żeby zostać z Jiminem.

- Właśnie, zapomniałeś dodać - przerwał mu Park, patrząc z uśmiechem na Jeona.- To mój narzeczony. 

- Och - wydusił z siebie Jeon, kłaniając się lekko, po czym uścisnął dłoń Kima.- Miło mi poznać. Wystarczy, jeśli będziesz zwracał się do mnie Jeongguk.

- Świetnie, Jeongguk. Gdzie się wybieracie?

- Obiecałem Jeonggukowi, że pokaże mu Mizmurię.

- Mogę pojechać z Wami? Sashi będzie zaraz gotowa, odkąd dopiero co z niej zsiadłem.

- Nie jesteś zmęczony? - upewnił się Jimin, dotykając jego ramienia.

- Nie. Ani trochę - posłał mu ciepły uśmiech, cmokając jego wargi.

Jeongguk w porę odwrócił wzrok, zanim spojrzał na swoje dłonie, które były schowane za parą grubych, skórzanych rękawiczek. Jakby wyczuwając jego smutek, Byeol szturchnęła go lekko w ramię, poganiając go. 

- Jesteś gotowy, Jeongguk-ssi? - spytał Jimin, uśmiechają się.

- Nigdy nie byłem bardziej - przyznał, czując jak smutek i ekscytacja przejmuje jego ciało, powodując dziwną mieszankę. Czuł jak palce świerzbią go, by wsiąść na konia, ale nogi były wiotkie. Serce było jednocześnie przytłoczone, ale biło radośnie w jego piersi. 

- Śnieg zaczął topnieć, więc szlak powinien by czysty. Będę prowadził - zaproponował Jin, oddalając się na chwilę, by dosięgnąć swojego brązowego konia z dużą, białą plamą na boku. Jeon dostrzegł go dopiero wtedy, kiedy sam wyszedł ze stajni ze swoją klaczą. Koń był piękny, trochę większy niż ten Jeongguka. 

Jeon zwinnie z ziemi znalazł się w siodle, patrząc na zamek, zanim z uśmiechem wywołanym przez Jimina ruszył za nim i Jinem.


Blue Blood Roses | Taekook (Tales of Astoria pt.1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz