Ch.5 : White and black raven

172 41 9
                                    

Jeongguk nigdy nie miał szkolenia pałacowego, jedynie obserwował to, co robiły księżniczki przez wszystkie lata ich życia. To dzięki temu wiedział jak powinien odpowiednio jeść pałeczkami, jaką posturę zachować i pamiętał jak dzisiaj, jak dawniej próbował udawać małego księcia, skupiając się na tym, jak powinien siedzieć i na tym, jak się wysławia, byle tylko spotkać się ze słowami swoich kolegów, śmiejących się z jego "pantoflowego zachowania". Cokolwiek to miało znaczyć, Guk zaprzestał. Mimo to nadal obserwował je z ciekawością, w głębi duszy zastanawiając się jak to jest grać na pianinie, jak to jest szkolić własne pismo, tak eleganckie i pięknymi zawijasami, jak robiły to księżniczki. 

Chciał dowiedzieć się, jak powinno się plątać ze sobą kwiaty, ale zamiast tego został wrzucony w wir walk, ćwiczeń i treningów, które nadały mu tytuł jednego z najlepszych rycerzy Yachae, ale jakim kosztem? Kiedy ten uświadomił sobie, że nie może w życiu robić tego, co chce, odkrywać i przeżywać nowe rzeczy, cieszyć się ze spokojnego życia, oddał je w ręce króla, dedykując mu swoją wierność aż po śmierć. Nie obchodziło go już wtedy czy zginąłby na polu walki, każdego dnia uświadamiając sobie, że to właśnie do tego został stworzony - by nasączać ziemię Yachae krwią wrogów, a później sam miał stać się częścią ziemi swojego królestwa, ginąc w jej imieniu. 

Dlatego dzisiaj poczuł jak jego serce bije znacznie szybciej, z dawno nieodkrytą ekscytacją, kiedy do jego pokoju zawitała niska kobieta z koszykami wypełnionymi wieloma rzeczami.

- Nasz pan będzie oczekiwał sir Jeona na śniadanie.

Guk skinął głową, to rozumiał. Ale dlaczego kobieta miała przy sobie małe słoiczki, buteleczki i przedmioty, których Jeongguk nawet nigdy nie widział na oczy? W niektórych z nich rozpoznał makijaż - czarna pałeczka, którą przypalało się, by podkręcić rzęsy, buteleczka z czarnym prochem, miseczka z czerwoną pomadką.

- Nie sądzę, że to będzie potrzebne - przerwał jej nagle, kiedy dziewczyna po przedstawieniu mu produktów do pielęgnacji chciała przejść do upiększania jego piękna.

Nie było na to powodu.

- Możesz je zabrać, pani - powiedział bardzo niepewnie, bo w rzeczywistości czerwona pomadka w małej miseczce była kusząca. Pachniała różami, a to były ulubione kwiaty Guka prócz Hysterii.

- Nasz pan dał je w prezencie każdemu gościowi. Są to kosmetyki z naszej krainy, jak i sprowadzane z innych wysp. Na pewno się sir spodobają.

- Dobrze, dziękuję - odpowiedział szybko, zaciskając wargi w wąską linię. Potarł nimi, czując suchą skórę, popękaną z lekkim posmakiem krwi. Prawie skrzywił się, ale powstrzymał się skutecznie w chwili, kiedy dziewczyna odwróciła się, by pokłonić się mu.

- Będę za drzwiami, sir. Czy wystarczy panu pół godziny?

- Nawet mniej - przyznał. Nie musiał się upiększać, może gdyby był księżniczką i szedł na śniadanie z przyszłym mężem, to by się na to zdecydował. Szedł tam dzisiaj jednak jako przyjaciel i sojusznik króla.- Dziękuję.

Guk niemal od razu po jej wyjściu wskoczył do wanny, oczyszczając swoje ciało od nocnego potu. Później tylko spryskał swoje ciało wodą morską o nucie lawendy i pobiegł do swojej sypialni, by ubrać się w nową szatę. Powinien mieć ich zdecydowanie więcej, ale jako rycerz nosił częściej zbroję niż odświętne szaty, więc nie miał wcześniej potrzeby do takich ekstrawaganckich zakupów. Nie mówiąc już o tym, że większość jego majątku była w ziemi. Jeon zdobywał pieniądze z każdej posługi królestwu, część prosił o dostarczenie w gotówce, gdzie kurzyły się w jego skarbcu, ale część zmieniał na ziemię w lesie. Miał nadzieję kiedyś zamieszkać tam, zbudować dom i spędzić swoje ostatnie dni w spokoju, mimo że pewnie tęsknił by za zamkiem. Przywykł już do tamtej atmosfery, swoich przyjaciół i apatycznego ojca. 

Blue Blood Roses | Taekook (Tales of Astoria pt.1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz