Życie nie było tak kolorowe jak to, które Jeon widział swoimi oczami, sunąc ciemnymi tęczówkami po każdej literce w książce. Ciążyło mu bardzo na sercu, jak tylko musiał wrócić do normalności, budzić się w swoim życiu, a nie w bujnej fantazji, walcząc z natłokiem chaotycznych myśli pełnych niepewności i zawodu.
Astoria była piękna, ale fakt, że nie miał być tu na dłużej niż niespełna trzy tygodnie sprawiał, że nie była już tak piękna. A powinna. Powinien doceniać ją bardziej, bo miał mało czasu, ale może po prostu nie chciał się do niej przywiązywać za bardzo. Martwił się, że później będąc w Yachae będzie tylko myślał o tym jak dobrze czuł się w ciepłej krainie, jak spotykał się z Jiminem i Jinem na konie, jak jedli dobre jedzenie nad brzegiem jeziora. I przede wszystkim tęsknić będzie za Taehyungiem, królem Astorii, który powinien ożenić się za niecały miesiąc, o ile zdecyduje się oddać swoje serce jednej z księżniczek.
Guk towarzyszył im od czasu do czasu, ale większość dni spędzał w samotności, której się bardzo obawiał. Starał się, by być swoim własnym, najlepszym przyjacielem wiedząc, że nigdy nie będzie tak, że zawsze będzie miał kogoś obok. W rzeczywistości jedyna rzecz, która nigdy go nie opuściła to jego miecz. Może dlatego tak bardzo go adorował i poddał mu się całkowicie, tworząc z władania nim prawdziwą sztukę. Wbrew jednak pozorom jego serce bolało na widok białych, zakurzonych płócien w pokoju artystycznym na drugim piętrze i pozasychanych farb i pigmentów. Nikt się nie potrafił nimi zająć, a on mógłby, gdyby tylko umiał. Musiał jednak liczyć się z tym, że to nie była jego rzecz. Był rycerzem, nie malarzem. Nie powinien zabrudzać sobie głowy niezbędnymi myślami i marzeniami, które tylko przysłaniały mu rzeczywistość, z którą musiał się oswoić i na którą musiał się uodpornić.
Młodszy podniósł swoje oczy, patrząc w niebo, zanim znowu mocniej chwycił za miecz, dysząc ciężko. Trenował niemal codziennie o świcie, ale dzisiaj pierwszy raz z Jimienm. Ten był niski, ale bardzo zwinny i szybki. Jego siła była też bez zarzutu, choć drżał za każdym razem, kiedy to Jeon trafiał w jego miecz.
- Koniec na dzisiaj?
Jeon nie odpowiedział, jedynie skinął głową. Był dopiero poranek, a on już był niemiłosiernie zmęczony. Może jednak nie w rzeczywistości z powodu lekkiego snu, a swojego życia. W porównaniu z tym, co działo się w Astorii, jego całe życie było szare i pozbawione sensu, ciężkie do zrozumienia. Nie wiedział gdzie był jego cel, bo jedyne co ustalił to to, że będzie służył swojemu królestwu do śmierci, choć kiedy myślał o możliwości śmierci dzisiejszego dnia, było mu niesamowicie smutno. Czy naprawdę jego życie było tyle warte? Nie mógł nosić go na własnych rękach, tylko powierzać w czyjeś inne?
Ale nie miał pojęcia gdzie faktycznie była jego ścieżka. Robił tylko to, co znał, czego go nauczono, choć wydawało mu się, że wiele rzeczy już zapomniał. Zapomniał jak brzmiał dźwięk fortepianu, kiedy jedna z księżniczek na nim grała. Nie pamiętał już jak szydełkować, choć wydawało się mu, że mógłby odwzorować ruchy ręki Suji z pamięci. Czuł rytm, słyszał muzykę, a mimo to jego nogi nie rwały się do tańca, jak te Yihyun.
Życie było smutne.
- Jeongguk? Wszystko w porządku? - spytał Park, pocierając swoje czoło od nadmiaru potu.
- Tak, Jimin hyung. Jestem po prostu zmęczony - odparł.
- Połóż się, hm? - zaproponował, podchodząc do niego bliżej. Poklepał go delikatnie po plecach, uśmiechając się lekko.- Obudzę cię później na obiad. Co ty na to?
- Dziękuję - szepnął, biorąc głęboki wdech, zanim dostrzegł cień na ziemi, który przesunął się po jego ciele.
Oboje unieśli wzrok, szukając czegokolwiek co przeleciało tak nisko.
CZYTASZ
Blue Blood Roses | Taekook (Tales of Astoria pt.1)
FantasyJeongguk, syn generała ma proste zadanie - przetransportować trzy księżniczki na ziemie Astorii, smoczego królestwa, gdzie król ma wybrać jedną z nich na swoją żonę. Kim Taehyung, smok o imieniu Saephirre jest znany w ich krainie jako tyran, ale jes...