Prolog : What was I made for?

544 65 18
                                    

W powietrzu unosiła się mała chmurka, kiedy mężczyzna wypuścił drżący oddech spomiędzy warg, dalej obserwując każdy, spadający na jego dłoń płatek śniegu. Starał się zachować powagę i nie uśmiechać się jak idiota, co było ciężkie jak na dwudziestopięciolatka. Ze smutkiem patrzył jak małe, białe kruszynki roztapiają się na powierzchni jego dłoni. Przez chwile bacznie im się przypatrywał, patrząc jak woda znika wkrótce później, zostawiając nieprzyjemny ból na jego skórze. Westchnął rozżalony, zakładając swoją rękawicę, zanim odwrócił się w kierunku Byeola, swojego ukochanego konia. Uważnie zapiął skórzane odzienie, które zakrywało jego dłonie po przedramiona. 

- Pora wracać - oznajmił, posyłając mało pewny siebie uśmiech w kierunku konia. Nie czuł się aż tak głupio rozmawiając ze zwierzętami, robił co stosunkowo często. Nie żeby nie miał przyjaciół, ale będąc synem generała wiele osób zwyczajnie bało się nawiązywać z nim kontakt. Bali się jego. Jego poważnej twarzy, kiedy był na czymś skupiony, jego dobrze zbudowanej postury, która głównie składała się z wyrzeźbionych mięśni i oczu, które miękły tylko w pobliżu dobrze mu znanych i bliskich sercu ludzi...a jak już ustaliliśmy, nie było ich za wiele.

Jeongguk wskoczył na swojego rumaka, wyruszając w drogę powrotną do zamku królestwa Yachae, w którym urodził się i wychowywał przez całe swoje życie w małym pokoju niedaleko kuchni żandarmerii wojskowej. Jego ojciec, Jeongyu przebywał tam tak często, że praktycznie mieszkali w zamku, ale w tych mniej prestiżowych miejscach. Dzięki temu jednak zdobył spore zaufanie rodziny królewskiej. Zawsze służył trzem księżniczkom, chronił ziemię króla Shanga i postępował jak każdy, godny tytułu rycerz. W swoje dwudzieste piąte urodziny miał zaszczyt zostać mianowany tytułem "sir", z czego jego rodziciel bardzo się cieszył. 

Guk nie miał matki, zmarła przy jego porodzie. Jeon nie za bardzo za nią tęsknił, nie miał za czym. Nie był pewien jak wyglądała normalna rodzina, bo zamiast uczęszczać do szkoły jak inne dzieci, podglądał jak księżniczki miały lekcje w swoich komnatach, jednocześnie pilnując ich ze swoim ojcem i dotrzymując towarzystwa. On jako rycerz nie miał takiego przywileju, choć ręce świerzbiły go, aby dotknąć książek, spróbować zagrać na pianinie albo dotknąć czegoś innego, naprawdę czegokolwiek innego niż broń. Ale dzięki temu stał się jednym z najbardziej prestiżowych wojowników w swoim królestwie. 

Przywyknął już do myśli, że całe jego życie skłania się ku posłudze królowi i oddaniu swojego życia w jego dłonie, jeśli będzie taka potrzeba. Był niemal pewien, że jego los zakończy się pewnego dnia na polu bitwy, kiedy będzie gorliwie ochraniał mury swojego miasta.

Od czterech lat Yahae spotykało się z wrogimi najazdami mieszkańców innych wysp, którzy zachęceni licznymi zasobami na ich ziemiach, postanowili je sobie przywłaszczyć, wykorzystując przewagę liczebną. Były to głównie dzikie klany z północy, którzy byli bogaci w liczebność, ale ubożsi w strategię. Niestety, ich ziemie zostawały zabieranie kawałek po kawałku, a krew wręcz wrzała w żyłach rycerza na myśl o tym, że mają bezpodstawnie i barbarzyńsko kraść ich własność, zabierając przy tym życie innych ludzi. Król Shang Hanlei nie miał zbyt wielu sojuszników, ale to miało się wkrótce zmienić dzięki dzisiejszej podróży.

Ponieważ rycerz, sir Jeon Jeongguk miał przetransportować pod osłoną nocy trzy księżniczki wraz z gwardią królewską do królestwa Astorii, które sąsiadowało z nimi na południowym wschodzie. Guk nigdy tam nie był, ale nie były mu obce historie o magicznych stworzeniach. Mimo że ich tereny były głównie zasiedlone przez ludzi, zdarzało się mu wyjść w środku nocy, dostrzegając pasające się przy wschodniej granicy jednorożce, a bywało również i tak, że wilkołaki w czasie pełni napadały na mniejsze wioski w poszukiwaniu jedzenia. Mieli tutaj oczywiście niezwykłe rośliny, te lądowe jak i morskie, ale nie satysfakcjonowały one mężczyzny po tym, jak usłyszał o dużym drzewie, który przy kwitnięciu wypuszcza w powietrze małe purchawce, przypominające prędzej małe, świecące meduzy. 

Blue Blood Roses | Taekook (Tales of Astoria pt.1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz