Dance

244 8 5
                                    

Kopałem sobie piłke czekając aż Victor się pojawi. Umówiliśmy się na godzine 11 a ja może troszeczke przesadziłem i przyszedłem o 8. Ale zdziwiło mnie to jak piłka błyskawicznie przeleciała koło mojego ucha trafiając prosto do bramki. Przeszły mnie ciarki. Odwróciłem się i moim oczom ukazał się Blade. Zaskoczył mnie tym wczesnym przyjściem. W końcu miał iść do swojego brata. Widząc moje zdziwienie powiedział.

- Wiedziałem że będziesz szybciej. A brata wzięli na badania i nie chciałem przeszkadzać. -

Kiwnąłem ucieszony jego obecnością. Odłożyłem swoją piłke obok torby i graliśmy jego. Minęła tak godzina, dwie a potem trzy. Aż zmęczeni usiedliśmy na trawie i odpoczywaliśmy.

- A tak spytam. Jak tam u Vladimir'a? -

- Robi codziennie postępy. -

W tym momencie przypomniałem sobie wczorajszą propozycje cioci. Niestety nie wiedziałem czy on się zgodzi gdyż nie będzie bliska swojego brata.

- Wogóle to ciocia wczoraj się spytała czy byś chciał z nami pojechać na nocowanie w lesie. Będzie to daleko od twojego brata więc zrozumiem jak się nie zgodzisz. Ale chociaż to przemyśl. Dobrze? -

Kiwnął jedynie głową. Zawsze był małomówny. Ale i tak lubiliśmy swoją obecność. Przy nim więcej się wyciszam. A on przy mnie więcej się otwiera. Jesteśmy duetem doskonałym. Ale przypomniałem se coś i mój uśmiech zniknął z twarzy co zaóważył. Położył rękę na moim ramieniu.

- Co cie trapi? I nie mów, że nic bo widze. -

Westchnąłem niechętnie patrząc na jego zmartwioną mine.

- Pamiętaż jak ciebie porwano i zastąpiono kimś na podobie ciemie? -

Chyba wiedział co chce powiedzieć bo obiął mnie czule.

- Nie zasługuje na miano twojego przyjaciela. Gdybym był prawdziwym przyjacielem poznałbym że to nie byłeś ty. -

Pokiwał przecząco głową. Wstał i podał mi rękę. Chwyciłem a ten mnie pociągnął bym wstał. Byliśmy dziwnie blisko siebie że jeszcze malutki kroczek a czuł bym jego tors.

- Chodźmy na spacer. -

Zaproponował lekko onieśmielony. Poszliśmy więc w strone parku.

- Pamiętaj że to nie twoja wina. Jesteś naj leprzym przyjacielem jakiego mogłem mieć. Tylko ty mi od razu zaufałeś. Nie licząc trenera. -

Pokiwałem wątpliwie. Ale już nie chciałem się z nim kłucić. Spacerowaliśmy tak w milczeniu a ja w tedy miałem w głowie różne myśli. Takie jak że ja jestem od niego o pół głowy niższy i że on ma więkrze branie. Wiele więcej ale odciągnął mnie od myśli gdy nagle zaczął mnie gdzieś ciągnąć.

- Uhm. Ej gdzie mnie ciągniesz. -

Milczał. Więc nie pytałem bo i tak sie przekonam. Zatrzymaliśmy się na przeciwko sali gier. Przypominam se to miejsce bo to właśnie tutaj Victor był jak ja i jego brat próboealiśmy naprawić ich linie czasu.

- Pomyślałem że może się tu troszke rozerwiemy. Wiesz taka odskocznia od myśli. -

Zaskoczył mnie tym ale może miał racje. Gdy weszliśmy powiedział że potem pójdziemy w jeszcze jedno miejsce ale to też niespodzianka. Ah ten Victor ciągle zaskakuje. Graliśmy w różne gry przez pół godziny aż zobaczyłem maszyne do tańczenia. Ale od razu se przypomniałem że tańczyć to ja nie umiem. On musiał to zobaczyć bo pociągnął mnie w tamtą strone.

- Ale ja nie potrafie tańczyć. Połamie się prędzej. -

- Też nie umiem ale zawsze trzeba próbować. Ty mnie tego nauczyłeś. -

Cieszy mnie to że on próbuje nowych rzeczy. Ale też bym go ukatrupił za to, że używa moich słów przeciwko mnie. Staneliśmy na tych panelach i zaczeliśmy tańczyć. Moje ruchy były nie zgrabne ale jeszcze się nie wywaliłem. A ten skubany musiał mnie chyba skłamać bo tańczył świetnie. Ale przy końcówce był jakiś ciężki ruch przy którym się potknałem i poleciałem na niego.

Zakochani W SobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz