2

107 52 5
                                        

   — Dokąd się wybierasz, Hardin?

Starszy mężczyzna mierzył bacznie wzrokiem syna, gdy ten poprawiał roztrzepane na boki czarne włosy. Chłopak, poruszając się niespokojnie w miejscu, spojrzał na swojego ojca, do którego żywił urazę, za to, że nie szukał jego matki.

   — Idę porozmawiać z Orianą

Ojciec cicho mruknął i wyprostował się w starym wysłużonym fotelu. Zmrużył oczy, odkładając na bok cygaro. Nie wiedział, czy może ufać synowi. Doskonale wiedział, że on i dziewczyna się nienawidzą, czego nie rozumiał.

   — Z Orianą? A niby o czym?

   — O ślubie.

Henry roześmiał się wniebogłosy. Doskonale pamiętał wczorajszą reakcję młodych na tę wieść. Nie do końca rozumiał, co mogło nagle wpłynąć na jego decyzje.

   — Doprawdy? Co nagle zmieniło twoją decyzję?

   — I tak nie odpuścisz poza tym. — Skrzywił się nieco, doskonale wiedział, że rozpoczął z blond pięknością grę, którą musieli doprowadzić do końca. — Świadomość, że będzie musiała spędzić życie z osobą, której nienawidzi, daje mi pewną satysfakcję.

   Ubrana w swoje codzienne ubrania, jakimi była długa stara spódnica i biała koszula, Oriana zbliżała się do umówionego miejsca. Zmrużyła delikatnie oczy, sądząc, że ma przywidzenia, że pod białym dębem stała zakapturzona postać.

   — Też to widzisz? — Usłyszała delikatnie zachrypnięty damski głos. Oriana rozejrzała się, myśląc, że kobieta zwraca się do kogoś innego, jednak nie było tam nikogo poza nią.

   — Przepraszam czy to do mnie? - spytała niepewnie, na co w odpowiedzi usłyszała delikatny śmiech.

   — Przed wami ważna misja, Oriano.

   — Skąd pani zna moje imię?

   — To nieważne.

Kobieta w końcu odwróciła się w stronę dziewczyny i spojrzała swoimi zielonymi oczami w jej niebieskie. Oriana uchyliła delikatnie usta z zachwytu. Na twarzy kobiety dostrzegła nieznaczną ilość zmarszczek, a spod czarnego kaptura wystawał długi kosmyk ciemnych włosów zmieszanych z siwymi.

   — Pani jest...

   — Nieważne, kim ja jestem. Ważne kim wy jesteście. Spójrz na strumyk, zaczyna spływać czerwienią, a mrok znad gór.

Spojrzała w tamtą stronę, dotarło do niej, o czym mówi kobieta. Mrok znad gór, burze, z każdym dniem były krok bliżej wioski. Teraz pojmowała cichy niepokój mieszkańców. Była tak pochłonięta książkami, że odcięła się od tego, co ją otacza.

   — Poznacie prawdę, jeśli odnajdziecie zapomniane miasto. Ufajcie sobie, a mrok was nie pokona.

   — Oriana!?

Słysząc, głos Hardina odwróciła się gwałtownie i ujrzała go zbliżającego się do niej. Spojrzała ponownie na kobietę, której już nie było. Pomyślała, że zaczęła wariować.

Chłopak ściągnął, brwi widząc zaniepokojoną twarz dziewczyny. Obawiał się, że mogła zmienić zdanie i zrezygnować z ich ucieczki, ale on nie zamierzał się poddać.

   — Widziałeś ją?

   — Kogo? — Rozejrzał się, ale nikogo nie dostrzegł.

   — Tę kobietę, ona... — Urwała, widząc, jak zielonooki na nią patrzy. — Nieważne, kiedy uciekamy?

Szepty Zapomnianego MiastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz