4

132 47 0
                                    


   Mroczny Las emanował złowróżbną aurą. Gęste gałęzie drzew niczym pazury zaciskały się nad głowami, szczelnie zasłaniając promienie słoneczne. Jedynym źródłem światła był nikły blask księżyca, przebijający się przez gęstwinę liści niczym blade, żałobne światełka. Las zdawał się akceptować tylko noc, odrzucając dzień.

W wilgotnym powietrzu unosił się zapach stęchlizny i rozkładu. Ciszę przerywały jedynie pohukiwania sów, szum wiatru przeplatający się z szeptem liści oraz grzmoty dochodzące z oddalonych gór.

Podróż przez Mroczny Las stanowiła wyzwanie, którego podjęcia się tylko najodważniejsi. Wąskie, kręte ścieżki wiły się niczym węże pośród drzew, a wystające z ziemi korzenie tworzyły niebezpieczne przeszkody. W mroku nietrudno było się zgubić, a każdy szum mógł zwiastować czyhające niebezpieczeństwo.

W tę mroczną otchłań wyruszyli Hardin i Oriana. Szli już od kilku godzin, a otaczający ich mrok gęstniał z każdą minutą. Jedynym źródłem światła był nikły blask księżyca, przedzierający się przez gęsty liściasty baldachim. Oboje milczeli, gnębieni ciężarem wydarzeń zaledwie kilku godzin wcześniej. Oriana usiłowała odgonić wspomnienia z jaskini i skupić się na wędrówce, ale z każdą chwilą czuła, jak siły opuszczają ją. Drżała z zimna i strachu, a jej brzuch domagał się posiłku.

   — Może odpoczniemy? — spytała nieśmiało, zatrzymując się. Głos drżał jej z wyczerpania. — Jestem zmęczona i głodna.

W mroku lasu dostrzegła błyszczące w świetle księżyca oczy Hardina. Przerażona przełknęła ślinę, gdy wiatr ucichł, a powietrze stało się gęste i nieruchome. Napięcie wisiało w powietrzu prawie jak niewidzialna pajęczyna. Z głębi lasu dobiegł ich dziwny dźwięk, niczym jęk ranionego zwierzęcia. Gęsia skórka pokryła jej ciało, a serce waliło w piersi niczym młot.

Oriana szepnęła głosem drżącym ze strachu:

   — Co to mogło być?

Hardin milczał. W jego oczach malował się niepokój. Nie chciał narażać dziewczyny na kolejny stres, dlatego starał się zachować spokój. Stanowczo chwycił ją za rękę, czując chłód jej dłoni. Siła jego uścisku miała dodać im otuchy. Szli szybko, starając się ignorować dźwięki dochodzące z mroku. Cień strachu przeszył jego plecy, a ramię plecaka z każdym krokiem stawało się coraz cięższe. Nagle Oriana zatrzymała się.

   — Coś jest nie tak... — Powiedziała drżącym głosem. — Czuję to.

Hardin stanął obok niej i rozejrzał się wokół. W mroku nie widać było niczego niepokojącego, a księżyc zdawał się rozświetlać coraz bardziej mroczny las. Cień niepewności zacisnął się na jego gardle.

   — Może to tylko zmęczenie — powiedział, starając się ukryć drżenie w głosie.

   — Nie — upierała się. — Czuję, że ktoś nas obserwuje.

Chłopak znowu rozejrzał się wokół. W mroku majaczyły sylwetki drzew niczym potworne stwory wyłaniające się z cienia. Strach ściskał mu serce niczym imadło.

   — Chodźmy stąd — powiedział, a jego głos był napięty.

Ruszyli dalej, starając się ignorować otaczający ich gęsty mrok, który otulił las niczym czarny całun. Z każdym krokiem strach ściskał ich serca niczym imadło, a ciszę nocną przerywały jedynie dźwięki łamanych gałęzi. Hardin, choć walczył z paniką, czuł, jak lodowaty strach wypełnia jego pierś. Wspomnienie odwagi Oriany w jaskini dodało mu otuchy, niczym nikły promyk nadziei w mroku.

   — Hardin, szybko! — szepnęła mu do ucha Oriana, a jej głos drżał ze strachu.

Początkowo nie zrozumiał jej słów, ale wtedy go poczuł. Obrzydliwy, zimny oddech na karku. Powoli odwrócił się, ale mrok skrywał przed nim wszystko poza majaczącymi sylwetkami drzew. Chwycił Orianę za rękę i ruszył biegiem, a jego serce waliło w piersi jak oszalałe.

Szepty Zapomnianego MiastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz