Mężczyzna był bardzo wysoki, ubrany w garnitur, na szyi dla kontrastu miał czerwoną muchę. Jego marynarka opinała jego mocno umięśnione ręce. Z twarzy wyglądał na bardzo groźnego faceta, który w swoim życiu połamał wiele ludzkich kości. Byłam przerażona, zupełnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po swoim ojcu.
-Witaj Albercie. Poznaj moją córkę Latikę.
-Witaj Edwardzie, miło mi cię poznać Latiko.-uśmiechnął się do mnie.
-Witaj. -powiedziałam krotko i oschle.
-Czy wszystko już gotowe? -zapytał Edward.
-Tak, oczywiście. Możemy przejść do laboratorium.
-A więc dobrze, chodźmy. -w tym samym momencie ręka Edwarda znalazła się na moich plecach i pchnęła mnie w kierunku wyjścia.
Kiedy opuściliśmy już salę, na której trwał bankiet, Albert wyciągnął kawałek satynowego materiału i podszedł do mnie.
-Wybacz, ale nie możesz znać drogi do laboratorium.- zasłonił mi tym materiałem oczy.
Nie mogłam się odnaleźć w tej ciemności, nie wiedziałam gdzie iść. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę, gdy chciałam ją zabrać usłyszałam szept.
-Spokojnie, ja cię zaprowadzę.-szepnął opanowanym głosem Aron.
Podobno cała droga zajęła nam 15 min, wyczułam kręte korytarze i windę. Moje oczy po odsłonięciu zostały zalane ostrym, jasnym światłem. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do tego oświetlenia, mogłam rozejrzeć się po pokoju. Dominował tu biały kolor, wszystko było takie sterylne. Dookoła stały stoły zapełnione fiolkami z płynem w każdym kolorze, jaki tylko może istnieć. Na środku stał wielki fotel, który na pierwszy rzut oka przypominał stół dentystyczny. Jednak kiedy skupiłam na nim uwagę dojrzałam kajdany, którymi można kogoś na tym fotelu unieruchomić. Ze strachu ścisnęłam jeszcze bardziej dłoń Arona. Niestety to nie był koniec niemiłych niespodzianek, bo zobaczyłam po lewej stronie pięć dużych klatek. W pierwszych dwóch znajdowały się psy różnych ras, w dwóch kolejnych króliki. Ostatnia klatka była zasłonięta niebieskim materiałem. Nie znoszę znęcania się nad zwierzętami, nie umiem sobie nawet tego wyobrazić. Podszedł do mnie Albert z fiolką, w której był zielony napój.
-Słuchaj, jest coś, czego nie wiesz o Edwardzie. Jest on naukowcem i mam totalną obsesję na punkcie zmutowanych genów i komórek. Rok temu udało mu się stworzyć napój, który sprawiał, że można było zostać nieśmiertelnym na godzinę. Dodatkowo dostawało się wampirzych umiejętności takich jak siła, szybkość i czytanie w myślach. Ale najważniejsze stało się zatrzymanie procesu starzenia. I to właśnie jest teraz głównym priorytetem twojego ojca. Szukaliśmy wielu sposobów i wielu obiektów do badań. Napój czasem działał, a czasem nie. Chcemy teraz zacząć prowadzić badania na tobie, ponieważ jesteś jedynym dzieckiem Edwarda. To ty masz w sobie część jego genów i tylko ty możesz nam pokazać, jak napój powinien zadziałać właśnie na niego.
-A co jeśli się nie zgodzę? -zapytałam.
-Wtedy będziemy rozmawiać inaczej. - zza moich pleców wyłonił się Edward.
-Nie mów mi, że nie zależy ci na życiu Emilii i Adama. -w tym samym momencie odsłonił piątą klatkę.
Zaczęłam płakać i podbiegłam do klatki. Moi przybrani rodzice leżeli jakby w śpiączce.
-Wybudzą się za dwa dni. To tego momentu musisz wybrać, czy to ty podasz się badaniom, czy oni.
ask.fm/xhalucynki
CZYTASZ
Porwana
Teen FictionLatika wraz ze swoimi rodzicami przeprowadza się do nowego domu. W dniu kiedy jadą wybrać meble zdarza się coś naprawdę niespodziewanego... Coś co sprawi, że jej życie już nigdy nie będzie poukładane.