#1 Wystarczy, że tu jesteś +18

1K 49 36
                                    

Ostrzeżenia: przemoc, niepoprawny język

Husk zerknął nerwowo na zegarek. Zweryfikował później godzinę na swoim telefonie. A następnie znowu potwierdził zbliżający się poranek, o ile tak można nazwać czas, kiedy to kończyło się nocne życie. Jednak to nie z tego powodu się martwił. Angel Dust nadal nie wrócił. Zazwyczaj gościł go drinkiem po pracy — na tyle mocnym, by zapomniał o bólach i upokorzeniach nocnych nagrań, ale i na tyle słaby, by nie poddał się pustej butelce, jak kiedyś sam Husk. Przygotował mu drink, spodziewając się wizyty jeszcze w okolicach piątej albo nawet czwartej. Miał przecież zaliczyć tylko krótką sesję.

Sprawdził konto przyjaciela na instagramie. Od wielu godzin nie przesłał żadnego zdjęcia, choć obiecał. Wystarczyła jedna, niewyraźna fotka, by potwierdził, że nic mu się nie stało. A tak? Miał złe przeczucia, dręczyło go zawahanie. Gdyby nie kontrakt, który łączył go z Alastorem, dawno rzuciłby się na Angelowi na ratunek. Może powinien? I tak niczego nie miał do stracenia. Porzucił wszystko, co mu bliskie, dotknął dna i jedyną osobą, która pozwoliła mu znowu się od niego odbić, był właśnie ten pajęczy demon.

Drzwi od hotelu trzasnęły o ścianę.

Husk wyprostował się gwałtownie. Włos na grzbiecie mu się zjeżył. Wyjrzał zza baru i zobaczył pędzącą przez główny hol sylwetkę Angel Dusta.

Uśmiechnął się mimowolnie i pomachał w jego kierunku na powitanie.

Angel minął kota, nie zwracając większej uwagi na otoczenie. Husk opuścił łapę. Ogarnął go większy niepokój niż wcześniej. Angel był świetnym aktorem, udawał przed wszystkimi pochłoniętą sukcesem gwiazdę porno. Tylko Husk odkrył, co się naprawdę kryje pod warstwą makijażu i sprośnych strojów. Dla otoczenia zawsze nakładał maskę.

— Angel... — wymówił pomału przydomek demona i wyszedł zza lady.

I tak minęła szósta. Nikt nie powinien mieć mu za złe, że na moment opuści swoje stanowisko.

Rozłożył skrzydła i wzbił się w powietrze, podążając za zapachem pająka. A nosił na sobie ostre, wyraźne perfumy, jakby ktoś wylał na niego całą butelkę. Nie wrócił do swojego pokoju. Uciekł w kierunku dachu i balkonu, z którego dało się objąć wzrokiem całe piekło. Nie zamknął za sobą drzwi.

Husk nie zamierzał go przestraszyć, wyglądał wystarczająco źle. Coś musiało się wydarzyć. Dlatego ostrożnie zapukał i poczekał, aż Angel Dust pozwoli mu wejść.

— Husker, kochany, weź przygotuj mi coś na dole, zaraz się ogarnę — ten głos nie należał do Angel Dusta. Drżał, słowa wypowiadał niepewnie, z chwilą zawahania, jakby potrzebował czasu na zastanowienie się.

— Wejdę — zapowiedział.

— Nie, nie, nie wygłupiaj się. Wyglądam, jakby całe piekło mnie obsłużyło w nocy. A jeszcze ten makijaż. Tusz mi tak spłynął, że ledwo widzę.

— Wchodzę, Anthony — użył prawdziwego, ludzkiego imienia demona.

— Proszę cię, ja nie dam rady.

Wyszedł na balkon. Zamknął za sobą drzwi, przekręcając klucz po drugiej stronie, by nikt więcej im nie przeszkodził.

Angel siedział skulony w kącie, nogi miał przyciągnięte do piersi i trzymał je trzema parami rąk tak silnie, jakby chciał powstrzymać każdego, kto spróbuje się do niego dobrać. Husk nie widział jego twarzy. Chował się, sądząc, że to wystarczy dla zachowania pozorów. Nie wystarczyło. Na różowym futrze widniały smugi krwi, widniejące w regularnych odstępach. Na nadgarstkach odgniótł się ślad od kajdan. Włosy miał w nieładzie, umazanym jakimś brokatem. Z ubrań niewiele pozostało. Siedział tu praktycznie nagi.

Husk x Angel Dust - Opowiadania PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz