Rozdział 10 - Antonio

2.1K 134 29
                                    

Antonio, 29 lat

– Tak, muszę.

Kiedy usłyszałem te słowa, poczułem, jak całe moje ciało się rozluźnia. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak bardzo czekałem na słowa zapewniające, że nadal będziemy mieć zagwarantowany pokój. Potrzebowałem co najmniej paru lat, by uporać się z Bracią.

Nie dopuszczałem do siebie, że może chodzić o coś innego niż pokój. Z niewiadomego mi powodu, ta dziewczyna wyryła sobie miejsce w moim umyśle i choć próbowałem ją z całych sił wyrzucić, nie udawało mi się. Zawsze uważałem się za mężczyznę z żelazną wolą i silnym umysłem, ta mała jednak kompletnie obalała moją teorię. W chwili, kiedy usłyszałem o zaręczynach, chciałem wiać, gdzie pieprz rośnie. Nie chciałem się żenić i tracić swoją już limitowaną wolność. Przez zobowiązania wobec Organizacji, moje życie zawsze było podporządkowane i kierowane tak, by to zawsze Organizacja stała na pierwszym miejscu, a dopiero potem moje potrzeby. Jednak coś zmieniło się, kiedy pierwszy raz zobaczyłem Alessię. Rościłem sobie do niej prawa nawet bez zaręczyn, jednak sam przed sobą nie potrafiłem się do tego przyznać i wolałem udawać, że tu chodzi tylko o moją dumę i pokój. Tak było łatwiej, niż zagłębiać się w swoje uczucia i myśli.

– Nic nie możemy teraz na to poradzić – powiedziała Alessia, wyrywając mnie z otchłani swoich myśli. – Potrzebujemy tego układu równie mocno, co rodzina Bonanno – dokończyła, patrząc stanowczo w oczy każdego członka swojej rodziny.

- Możemy.. – zaczęła matka Alessi, jednak Carmine pokręcił lekko głową, dając znak żonie, że ciągnięcie tematu jest bez sensu.

Po słowach Alessi przy stole zapadła cisza. Nikt nie mógł kłócić się z tym co powiedziała młoda Condello. Co jakiś czas zerkałem na nią, próbując wyczytać z jej twarzy cokolwiek, jednak bezskutecznie. Zero złości, zawodu, rozpaczy. Nic. Bijący od niej chłód był dla mnie czymś nowym. Po wczorajszym wybuchu na przyjęciu oczekiwałem, że nadal będzie wściekła. Myślałem, że była jeszcze zbyt młoda, by dobrze maskować swoje uczucia i reakcje, jednak myliłem się co do tego. W tym momencie mogła niemal konkurować ze swoim ojcem, jeśli chodzi o zachowanie pokerowej twarzy.

Przyznaję. Nie powinienem kwestionować jej czystości, ale kiedy zobaczyłem ją z Marco w ogrodzie, miałem ochotę rozpierdolić wszystko i wszystkich. Jej defensywna postawa dodatkowo pogorszyła sytuację, upewniając mnie w tym, że coś może być między nią, a ochroniarzem. To cud, że powstrzymałem się wczoraj przed wyciągnięciem pistoletu i odstrzeleniem mu głowy za położenie swoich łapsk na czymś, co do niego nie należy. Jednak Alessia rozproszyła mnie, zanim zdążyłem to zrobić.

Jej cięty język kompletnie nie pasował do niewinnej z pozoru twarzy. To właśnie przez to puściły mi nerwy, a sam wieczór potoczył się tak, a nie inaczej. Nieudany wieczór nie mógł popsuć mojego planu. Alessia była kluczem do pokoju pomiędzy naszymi rodzinami, jak również chwili oddechu od Braci.

Cipek w Nowym Jorku miałem wystarczająco, a Alessia miała być tylko narzeczoną na pokaz, jednak nie zmienia to faktu, że z dniem, w którym uścisnąłem dłoń jej ojca, los tej małej został przypieczętowany. Nie pozwolę by cokolwiek lub co gorsza, ktokolwiek to zmienił. Zwłaszcza jej ochroniarz. Będę robił wszystko, by nie doszło do ślubu, a samo narzeczeństwo trwało jak najdłużej, to da mi czas na ustabilizowanie sytuacji w Organizacji i ugruntowanie swojej pozycji jako capo Nowego Jorku.

Jeszcze godzinę temu w głowie miałem milion pomysłów na to jak zakończę jego życie tego bezimiennego ochroniarza. Nie mogłem się doczekać jego krzyków, kiedy będę nacinał jego ciało. Patrzył, jak się wykrwawia, powoli i boleśnie. Jak życie uchodzi z niego, a kiedy znudzi mi się torturowanie go, może podaruję mu to czego będzie pragnął – śmierć.

Księżniczka Mafii [W TRAKCIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz