5. Płatna cisza.

914 69 27
                                    

Tego wieczoru ze schodków wróciłam uberem. Wypiłam jedno piwo, którego nawet nie poczułam w żyłach. Zostawiłam pijaną przyjaciółkę z chłopkami, choć chciałam aby wróciła już do domu. Odmówiła podwózki, bo chciała zostać, więc ją zostawiłam. Troszkę się martwiłam o Wanessę, jednak była w dobrych rękach i tak naprawdę nie miałam o co się bać.

— To tu, dziękuję — powiedziałam do kierowcy. Zapłaciłam mu gotówką i wysiadłam.

Do domu weszłam po cichu. Było po dwudziestej drugiej, rodzice prawdopodobnie już leżeli w łóżku i możliwe oglądali telewizję. Nie chciałam aby usłyszeli, że wracam do domu. Nie miałam siły na konfrontacje z matką. Jednak cholernie się myliłam. Wchodząc do kuchni, ujrzałam rodzicielkę, która siedziała w szlafroku przy wyspie pijąc z kieliszka czerwone wino.

— Cześć — mruknęłam do mamy, a ona upiła jedynie łyk alkoholu uważnie mnie obserwując. Poczułam jak zaczynają mi się trząść ręce co przeklinałam w myślach. Na tle nerwowym czasami tak miałam. Ręce albo nogi trzęsły mi się w takich momentach, a głowa nie mogła skupić się na jednej myśli. Tak działo się od paru miesięcy i oczywiście wszystko olewałam, zganiając winę na stres.

— Gdzie twój brat? — spytała spokojnym, lecz ostrym tonem. Odwróciłam się do niej tyłem i zaczęłam nalewać sobie wody do szklanki. Troszkę rozlałam, więc szybko wytarłam ścierką wodę z blatu.

— Z kolegami — odpowiedziałam, co było akurat prawdą.

— A ty gdzie byłaś? — spojrzałam na nią spod szklanki.

— Z Wanessą — przełknęłam ślinę i upiłam łyk wody.

— Kłamiesz, Lilianno.

— Z Wanessą byłyśmy z Krzyśkiem i jego kolegami na schodkach. Pasuje? — wywróciłam oczami, po mału się irytując. Nie potrzebnie zadawała tyle pytań.

— Paliłaś — rzekła, a ja omal nie zachłysnęłam się piciem.

— Nie? — to zabrzmiało bardziej jak pytanie, niż jak prosta odpowiedź. — Nie. Palili obok mnie.

Kłamstwo. Paliłam, oczywiście. Ostatnio nawet coraz częściej. Mogłam kupić już sobie papierosy i to robiłam. Paliłam jak się czymś irytowałam, albo kiedy czułam taką potrzebę. Tego wieczoru zapaliłam papierosa, którego zaproponował mi Franek. Siedzieliśmy we dwoje dalej od reszty i przyjęłam papierosa, wiedząc, że on i tak tego nie będzie pamiętał.

— Idź spać — rozkazała. — Jutro masz zajęcia indywidualne z aktorstwa — matka wstała z krzesła, a ja prawie się udusiłam.

— Co? — spytałam głośno. — Zawsze miałam zajęcia w grupie. Miałam już zajęcia w tym tygodniu.

— Ale to za mało. Tu przygotują cię do castingu do dobrego klienta. Dobranoc, Lilianno.

„Dobranoc, Lilianno" było ostatnim jej słowem, po tym dawała mi znak, że już nic nie zmienię. Mam grać jak ona mi będzie kazała.

Tak cholernie pragnęłam mieć życie jak mój brat. Beztroskie, lekkie i bez żadnego nacisku. Krzysiek żył jak nastolatek. Miał problemy w szkole, ale tak żył. Uczył się dobrze, nie musiał dużo kuć, aby być najlepszym chłopakiem w klasie. Mimo to znajdywał czas na imprezy, kolegów i pasuję, którą kochał.

I właśnie w takich momentach uświadamiałam sobie, że aktorstwo nigdy nie było moim marzeniem.

***

Jest, kurwa, źle — powiedziała w sobotni wieczór Wanessa.

Po zajęciach, które załatwiła mi matka oraz nauce, moja przyjaciółka stwierdziła, że mnie odwiedzi. Zadzwoniła do mnie i tylko oznajmiła, że przychodzi. To nawet nie było pytanie. Ona tylko mnie poinformowała, że lada moment będzie. Tak więc nie mogłam jej odmówić.

POPIÓŁ NASZYCH SŁÓW | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz