Zorganizowanie dziesięciodniowej wycieczki dla ponad czterdziestu osób do innego kraju nie było łatwe, lecz wykonalne. Jako wiceprzewodnicząca Batorego, obowiązek tej organizacji przypadł mi, więc nie miałam wyboru. Na początku kompletnie nie wiedziałam w co włożyć ręce i od czego w zasadzie zacząć, ale z czasem było już z górki. Hotel, autokar, stok i inne pierdoły, to wszystko zorganizowałam ja. Pozbierałam pieniądze, przelałam je odpowiednim osobom i takim sposobem... udało się.
W poniedziałek o piątej rano wszyscy stali pod Batorym z walizkami z uśmiechami na ustach, a ja stałam dumna, ale również zmęczona. Przez cały weekend nie mogłam odpocząć. Miałam zajęcia parogodzinne w szkole aktorskiej, gdzie mój mózg już parował. Nie spałam, bo tylko kiedy zamykałam oczy widziałam te brązowe tęczówki, tak cholernie blisko mojej twarzy. I czułam jego oddech na policzkach. Wariowałam. I cholernie żałowałam.
— Możecie wsiadać, za dziesięć minut wyruszymy — oznajmiłam wszystkim i podeszłam do nauczycieli, którzy z nami jechali. — Wszytko jest gotowe. Z tego co mogłam zobaczyć, również wszyscy są, ale listę jeszcze sprawdzę jak każdy zajmie miejsce.
— Dziękujemy, Lilianno. Podziwiam cię za to, że udało ci się to wszystko zorganizować samej. Dyrektor na pewno dopisze to do listu na uczelnię — powiedziała kobieta, a ja się lekko uśmiechnęłam. Choć w środku skakałam ze szczęścia. List od dyrektora szkoły był jak darmowa przepustka do najlepszych uczelni w kraju. Dzięki temu miałam jeszcze większe szanse na najlepszą uczelnię aktorską w Polsce.
Kiedy wszyscy już zajęli miejsca, wraz z nauczycielami, ja stanęłam na początku autokaru i wzięłam do ręki mikrofon, który podał mi kierowca. Byłam osobą, która nie stresowała się publicznymi występami, więc krótka rozmowa przed dwoma klasami maturalnymi była niczym.
— Cześć wszystkim, mam nadzieję, że jesteście gotowi na ten wyjazd i, że będziemy się świetnie bawić. Więcej informacji poda już nam przewodnik w Les Orres w hotelu. Teraz sprawdzę listę osób — skończyłam mówić i przewinęłam kartkę w mojej teczce, którą ciągle trzymałam w ręce.
Listę sprawdzałam szybko, bo każdy sprawnie mi odpowiadał. Padały śmieszne komentarze, które tylko zostały podśmiechiwane przez innych. W końcu dotarłam do jego nazwiska i przypomniałam sobie, że od parudziesięciu minut odkąd staliśmy pod szkołą, nie widziałam jego twarzy.
— Matczak — powiedziałam do mikrofonu i podniosłam głowę. Przeskanowałam autokar dokładnie wzrokiem, ale brązowej czupryny nie odnalazłam. Koło mojego brata również było wolne miejsce na samym tyle pojazdu.
— Jestem — usłyszałam przy wejściu do autokaru. Spojrzałam tam i faktycznie stał tam Michał, który zmęczony głośno oddychał przez usta. — Gdzie dać walizkę?
Kierowca odebrał mu bagaż, a on kiedy pojawił się wyżej u wzroku innych, cały autokar zaklaskał widząc chłopaka. On się roześmiał jedynie na ich reakcję.
— Przepraszam za spóźnienie — powiedział do nauczycielek siedzących na samym przodzie.
— Przeproś Liliannę. To ona tu teraz rządzi — zaśmiała się miło jedna z nich, a ja posłałam im uśmiech. Były naprawdę wyluzowane, dlatego akurat je wybrałam jako naszych opiekunów.
Michał spojrzał na mnie, a kiedy nasz wzrok się skrzyżował poczułam się znów jak w piątek wieczorem w moim łóżku. Ta cholernie napięta atmosfera, którą można było ciąć nożem.
— Przepraszam, lala. Musimy później pogadać — szepnął cicho w moim kierunku, a kiedy przechodził koło mnie, jego ręka zjechała na moją dłoń. Poczułam ciepło jego skóry na swojej, przez co przez cały kręgosłup przeszedł mi deszcz. Patrzyłam mu w oczy do póki się nie odwrócił i nie odszedł na sam koniec autokaru. Dopiero jak usiadł, ja z drążącym głosem kontynuowałam sprawdzanie obecności.
CZYTASZ
POPIÓŁ NASZYCH SŁÓW | MATA
FanfictionLilianna Szczepańska, to urocza brunetka o karmelowych oczach. Dziewczyna zaczyna ostatnią klasę najlepszego liceum w Warszawie. Jej priorytetem jest spełnienie marzenia - napisanie idealnie matury międzynarodowej i zostanie aktorką. Lila nie widzi...