12. Dziwny blask w oku.

1K 69 26
                                    

Był grudniowy wieczór, a jak na grudzień przystało było cholernie zimno. Miałam na sobie bluzkę z długim rękawem, bluzę i grubą kurtkę. Opatuliłam się również grubym szalikiem, lecz to nadal było chyba za mało. Naprawdę nie dowierzałam, że ponownie dałam się namówić na wspólny wieczór z Gombao.

— Chyba wrócę do domu, Wanessa — oznajmiłam przyjaciółce, a ona popatrzyła na mnie i uniosła kpiąco brwi. — Jest w cholerę zimno, a ja nie mam ochoty na siedzenie z nimi.

— Lila, ogarnij się. Mamy już wolne na następne dwa tygodnie. W poniedziałek jedziemy do Francji, to idealna okazja na małą imprezkę na schodkach.

Był piątek, dokładnie środek grudnia. Po weekendzie miał odbyć się nasz wyjazd do Les Orres. Wszyscy maturzyści już od początku miesiąca żyli tylko tym wyjazdem. Ja za to latałam jak pojebana z zajęć na zajęcia aby móc na spokojnie odpuścić je na te dziesięć dni podczas wycieczki, oraz dopinając ostatnie rzeczy na nasz wyjazd.

— Jest jakieś pięć stopni — jęknęłam, czując to pieprzone zimno. Szłyśmy już właściwie na te schodki. Byłyśmy niedaleko miejscówki chłopaków, na której zawsze imprezowali.

— Zaraz się napijesz, będzie ci lepiej — blondynka posłała mi swój piękny uśmiech i pociągnęła mnie za rękę w stronę grupki nastolatków.

Z wielką niechęcią poszłam z Wannesą. Kiedy dotarłyśmy do chłopaków i paru dziewczyn, moja przyjaciółka puściła moją rękę i podeszła do nich, zaczynając się ze wszystkimi widać. Nie umknęło mi powitanie jej i mojego brata, które było dłuższe niż z resztą.

— Cześć — mruknęłam cicho, bo nawet nie byłam pewna czy ktoś zauważył, że również tam przyszłam.

— Lila! Moja koleżanko! — krzyknął Tadek, którego już miałam okazję poznać.

Chłopak ostatnimi czasy często przesiadywał w moim domu, bo przychodził do Krzyśka. Naprawdę go polubiłam, lecz był równie głupi jak reszta gangu mojego bliźniaka. Doskonale pamiętałam, że to właśnie przez Stanisławskiego byłam zmuszona pójść z Michałem na studniówkę, lecz jego charakter nadrobił ten błąd.

— Napijesz się ze mną? — spytał, a ja parsknęłam. — A zapalisz ze mną blancika?

Na to pytanie automatycznie się spięłam. Poczułam parę ciekawskich par oczu na sobie. Mój bliźniak, przyjaciółka i Michał patrzyli na naszą dwójkę.

— Ona nie pali takich rzeczy — usłyszałam stanowczy głos Matczaka.

Spojrzałam na bruneta i zmarszczyłam brwi. Michał mnie bronił i próbował odejść od tematu, co kompletnie mnie zdziwiło.

— No weź się skuś na parę buchów — błagał dalej Tadek, ale ja nieśmiało pokręciłam na boki głową.

— Stary, nie proś jej. Takie laski jak ona, nie palą zioła, które jest nielegalne — rzucił jego kumpel i bez żadnego spojrzenia odszedł do reszty znajomych.

Przeliczyłam się mówiąc, że Michał mnie bronił. Prychnęłam jedynie na jego słowa, ale przyznałam przy Tadku, że ma rację i nie zapalę. Widziałam również ulgę na twarzy mojego brata, kiedy odmówiłam. Uśmiechnęłam się do niego, choć w środku aż zabolało mnie serce, że okłamuje własnego bliźniaka w takich sprawach.

Impreza na schodkach się rozkręciła. Wszyscy zaczęli pić alkohol, który sami kupili. Z głośnika Franka leciała muzyka, do której każdy się bujał. Może i miało to niepowtarzalny klimat, a widok zachodzącego, zimowego słońca przy Wiśle, był naprawdę piękny, jednak czułam, że to nie było dla mnie miejsce. Czułam się tam niechciana.

POPIÓŁ NASZYCH SŁÓW | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz