10. Gra rozpoczęta.

883 63 25
                                    

— A jakieś szczegóły? — spytałam, uważnie obserwując chłopaka. Ten usiadł na krześle przy biurku i oparł łokcie o kolana, przyglądając mi się.

Naprawdę nie sądziłam, że kiedykolwiek znajdę się w jednym pokoju, z własnej woli, z Michałem Matczakiem i będę z nim prowadzić normalną rozmowę. Pomijałam już fakt, że oboje właśnie byliśmy lekko zjarani. Wypaliliśmy po połowie skręta i mogło to być dla nas nic, bo jednak obojgu naszym organizmom nic to nie robiło, ale jednak w krwi płynęła nam marihuana.

— Czytałaś dzisiejszy wpis na spotted? — spytał, ignorując moje wcześniejsze pytanie. Przewróciłam oczami i usiadłam na materacu po turecku. Spojrzałam w bok, aby uniknąć kontaktu wzrokowego z brunetem.

— A myślisz, że nie? Oczywiście, że czytałam. Mają mnie za puszczalską dziwkę — syknęłam na sam wydźwięk tego słowa.

— O wow, Lilianna Szczepańska przeklina — zagwizdał Matczak, a ja spojrzałam na niego kątem oka wzrokiem niemal zabijającym. — No dobrze, nie bulwersuj się, Panno Idealna.

Oczywiście jedna czy dwie normalne rozmowy nie czyniły nas przyjaciółmi. Nadal w naszych rozmowach wtrącaliśmy zaczepki w swoją stronę, czy obrazy. To już było normalne.

— Naprawdę nie wiem, kto chce mnie aż tak upokorzyć. Co ja zrobiłam tym ludziom? — spytałam retorycznie, a Michał westchnął. Spojrzałam na jego skupioną twarz i zaczęłam się zastanawiać co takiego jest w stanie mi zaoferować.

— Czasami wydajesz się zbyt... poważna? — zerknął na mnie, próbując wybadać teren po którym stąpał. Umiałam przyjąć krytykę, więc kiwnęłam głową aby kontynuował. — No wiesz... Jesteśmy w ostatniej klasie liceum, wszyscy imprezują, piją, pieprzą się w krzakach. Korzystamy z nastoletniego życia, a ty Lilianko... Marnujesz się i twoja energia zostaje przełożona na innych. Od twoich ciągłych trzymania się zasad Batory boi się je w ogóle łamać. Kumasz?

Czy rozumiałam? Próbowałam zrozumieć, jednak nie byłam pewna czy w ogóle powinnam próbować. Może od zawsze miałam być tą inną? Nie było dane mu zrozumieć tych rzeczy.

— Ja tylko chcę osiągnąć cel... — westchnęłam, przymykając oczy i kładąc się plecami na łóżku. Usłyszałam jak Michał wstaje i siada obok mnie. Niestety gdy otworzyłam oczy zobaczyłam jego poważną minę.

— Ale czy ten cel jest twój czy twojej matki? — spytał, a ja zmarszczyłam brwi.

— Jak to jest, że się nie lubimy, nie spędzamy razem czasu a ty zauważasz rzeczy, których nie zauważają moi najbliżsi? — zapytałam zupełnie poważnie.

Michał posłał mi delikatny, ale prawdziwy uśmiech, podśmiechując się pod nosem. Mogłam stwierdzić, że jego śmiech był uroczy. Podczas tego na jego policzkach tworzyły się dołeczki, a sam odgłos był miły dla uszu i taki melodyjny. Jednak nie powiedziałam mu tego. Zatrzymałam to dla siebie.

— Chyba mamy po prostu podobny tok myślenia, wiesz? — ponownie się zaśmiał. — Wracając, bo nie mam za dużo czasu.

Przewróciłam oczami po jego słowach. Wszystko co dobre, szybko się kończy, a w naszej znajomości było tych momentów mało i szybko się kończyły.

— Proponuję układ — zaczął.

Usiadłam sztywno przed chłopakiem. Jego poważna mina nie zwiastowała niczego dobrego.

— Oboje na tym skorzystamy, ale jest mały problem... — Michał podrapał się po karku i nagle zaczął uciekać wzrokiem. Zmarszczyłam brwi i uderzyłam go w ramię, przez co na mnie spojrzał.

POPIÓŁ NASZYCH SŁÓW | MATAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz