Droga była zamglona, a światła uliczne migotały przez szyby samochodu, gdy Emma i Liam wracali z imprezy wyboistą drogą, przejeżdżając przez wieś. Deszcz padał nieprzerwanie od rana, stukał w okna niczym nieustannie narastający bęben deszczowy. Każda kolejna kropla tworzyła swoje własne maleńkie kałuże na drodze, która odbijała smętne oblicze nieba. Atmosfera w samochodzie była napięta jak sznur naprężony do granic wytrzymałości. Oboje byli zaognieni i niezdolni do kulturalnej rozmowy, a każde zdanie sprawiało, że dystans i nieufność się pogłębiały.
- Do cholery Emmo! Co to, kurwa było? W co ty próbowałaś grać? – wrzasnął Liam. Spogląda na mnie rozwścieczonym wzrokiem.
Jest na mnie zły, wręcz rozjuszony.
-To nie była żadna gra, poza tym ty też masz na sumieniu swoje grzeszki. – odgryzłam się.
- Przestań udawać, że nic nie zrobiłaś. Wszyscy wiedzą, co się wydarzyło, a ty nawet nie próbujesz się z tego wiarygodnie wytłumaczyć! – krzyczy, trzęsąc się z gniewu. – Żyły na jego szyi naprężają się pod skórą.
- A więc wierzysz wszystkim, ale nie mi? Nic między nami nie zaszło!- Nie wiem dlaczego krzyczę i próbuję się tłumaczyć, kiedy nic nie zrobiłam, ale nienawidzę, kiedy ktoś się na mnie wydziera bez powodu.
- Nie kłam. Patrzyłem na to własnymi oczami. Ten palant nie mógł oderwać od ciebie wzroku, a Ty go nawet nie próbowałaś odepchnąć. – Jego ton głosu jest niższy, jednak wciąż kipi w nim gniew.
W tej kakofonii dźwięków: szumiącego radia w tle, hałasu przyjeżdżających aut, stukającego rytmicznie deszczu o przednią szybę samochodu, przerywanymi odgłosami naszej toczącej się batalii o zazdrość. Jakbyśmy byli na jakimś polu bitwy, gdzie jego kontrola jest jedynym celem, a moja wolność staję się ofiarą jego obsesji.
- To bzdura! Nie wiem co ci się przywidziało, ale Jack po prostu rozmawiał ze mną po koleżeńsku. - Parskam śmiechem, gdyż bawi mnie jego niedojrzałość.
- To dlaczego tak bardzo się do ciebie zbliżał? W pewnym momencie myślałem, że cię pocałuje. Myślałem, że mogę ci ufać! – Nasze oczy się spotykają na ułamek sekundy, po czym odwracam głowę, znów skupiając spojrzenie na drodze.
- Boże, Liam. Przestań z tą paranoją. Jack to tylko kolega, nic więcej. – Wzdycham głęboko, przewracając oczami z lekkim znużeniem, gdy po raz kolejny wysłuchuję irracjonalnych argumentów mojego chłopaka. Poważnie, ten facet powinien wyluzować z tą zazdrością, inaczej nasz związek nie ma prawa przetrwać. Fundamentem każdej dobrej więzi jest zaufanie, jeśli tego brakuje jego fundamenty zaczynają się chwiać, a relacja staje się niestabilna jak domek z kart, każdy najmniejszy podmuch wiatru może spowodować rozłam.
- Nie jestem głupi, Emma. Widziałem jak się do ciebie lepił. Nie mogę przestać myśleć o tym, co by było gdybym nie wkroczył. – W jego oczach rozbłyskuje ból i zaciska mocno szczękę.
- Jeśli mi nie ufasz to widać, nie jesteśmy stworzeni dla siebie. Mam dość twojego wiecznego narzekania i kontroli nad każdym aspektem mojego życia. Może i czas żebyśmy zakończyli ten cały cyrk i poszli w swoje strony! – Mój głos brzmi obco, niemal jak szloch. Ocieram oczy i znów na niego spoglądam, czując, że poniosłam druzgocącą porażkę i muszę opuścić pole walki, dla swojego dobra.
- Uważaj! – Krzyknął Liam.
Nagle, z hukiem samochód jadący z naprzeciwka stracił panowanie nad pojazdem, wpadając na nasz pas ruchu. Liam instynktownie wyciągnął rękę, próbując mnie osłonić, ale było już za późno. W następnej chwili nasz samochód został brutalnie uderzony, a świat wokół nas obrócił się w wir chaosu. Wytrąciło mnie z rytmu krzycząc w przerażeniu, gdy samochód kotwiczył wokół siebie, a dźwięki trzaskającego z zewsząd metalu wypełniły naszą przestrzeń. Głowa Liama uderzyła w boczną szybę, a potem wszystko stało się jakby w zwolnionym tempie. Widziałam jego oczy, wyraźnie przerażone, pełne bólu, a potem gwałtowny ruch, kiedy samochód przewrócił się na bok. Gdy światło słoneczne wdarło się do wnętrza pojazdu, poczułam, jak upiorny cień rozpaczy zaczyna mnie ogarniać, kiedy ujrzałam Liama, bez ruchu, z krwią zalewającą jego twarz. ,,Liam!” próbowałam zawołać, chcąc dotrzeć do niego, ale moje ruchy były powstrzymywane przez zaplątane pasy bezpieczeństwa. Moje serce waliło z taką siłą, że mogłam usłyszeć w swoich uszach. Wtem ujrzałam, jak otoczeni świadkowie wbiegali do samochodu, próbując nam pomóc. Ale na to było już za późno. Liam leżał tam, bez ruchu, w obliczu zniszczenia, które było wynikiem zaledwie chwilą mojej nieuwagi na drodze. Poczułam na sobie parę silnych rąk, które wyplątały mnie z siedzenia i wyciągnęły z wnętrza wraku. Gdy mężczyzna mnie postawił na nogi, spojrzałam po raz ostatni w zgasłe oczy mojego chłopaka, które przenikały prosto w moją duszę, a krew wciąż sączyła się z jego ran na ciele. Poczułam wzbierającą rozpacz, gotową wydobyć się na światło dzienne. Zanim zdążyłam zareagować, z mojego gardła wydobył się krzyk – krzyk pełen żalu, rozpaczy i niewypowiedzianego bólu, który wydawał się drzeć niebo na strzępy. W tej chwili ziemia zadrżała, a wstrząs przebiegł przez fundamenty okolicznych budynków. Ludzie na ulicy zamarli w przerażeniu, gdy ich otoczenie zaczęło falować i chybotać się wokół nich. Bezsilnie patrzyli w kierunku, z skąd pochodził ten przerażający krzyk, nie wiedząc co się dzieje. Wewnętrzny ból, jaki czułam wydawał się wybrzmiewać na zewnątrz, oddziaływać na zewnętrzny świat. Ziemia zatrzęsła się pod moimi stopami, reagując na potężną siłę mojej rozpaczy. Widok przerażonych świadków, którzy z trudem trzymali się na nogach wstrząsanej ziemi, wzmocnił jedynie siłę mojego krzyku. Gdybym tylko mogła cofnąć czas, zatrzymać Liama w domu, nie pojechalibyśmy na żadną imprezę, nie pokłócilibyśmy się i uniknęlibyśmy tej tragedii. Ale teraz na to już za późno. To wszystko moja wina, ja spowodowałam ten wypadek, przeze mnie Liam nie żyje. Mój krzyk ponownie wypełnił przestrzeń, drżenie ziemi towarzyszyło mu jak echo, a nad nią górowało poczucie bezsilności i żalu. Wokół mnie zaczęły pojawiać się spłoszone spojrzenia, a niektórzy świadkowie zaczęli uciekać w popłochu, myśląc, że to może być początek jakiejś katastrofy naturalnej. Jednak nikt nie mógł zrozumieć, co tak naprawdę doprowadziło do tego zjawiska. Po rozpaczliwym krzyku, poczułam jakby cała nagromadzona energia, którą miałam w sobie, nagle opuściła moje ciało. Moje nogi zmiękły, a serce biło jak dzwon odbijający się od ściany – głośno i boleśnie. Upadłam na kolana całkowicie wyczerpana, niezdolna do dalszego poruszania się. Wokół mnie wszystko zaczęło się rozmazywać, dźwięki stały się przytłumione, a świat wydawał się odległy i nieprawdziwy. Przeciągała się przeze mnie fala smutku i poczucia winy. Moje ciało drżało, a łzy płynęły strumieniami po moich policzkach. Nagle, poczułam, jak wszystko miga mi przed oczami, a moja głowa zaczęła wirować. Zapanowało we mnie odrętwienie i wtedy, w jak eksplozji moje ciało osunęło się bezwładnie na ziemię, a moje zmysły uległy zaćmieniu. Leżałam nieruchomo, przytłoczona przez ciężar rozpaczy. Moja dusza płakała, ciało zdrętwiało, grunt przestał drżeć, pozostawiając po sobie szczeliny, jakby jakieś niewidzialne ręce wyrwały kawałki świata i rozsypały je na kawałki. Trzęsienie ziemi pozostawiło swoje piętno na otoczeniu, wyrządzając szkody i tworząc głębokie pęknięcia, które wydawały się być jakby ranami samej ziemi.
![](https://img.wattpad.com/cover/363698782-288-k786360.jpg)
CZYTASZ
Krzyk Zagłady
Fantasy- Uważaj! - Krzyknął Liam. Nagle, z hukiem samochód jadący z naprzeciwka stracił panowanie nad pojazdem, wpadając na nasz pas ruchu. Liam instynktownie wyciągnął rękę, próbując mnie osłonić, ale było już za późno. W następnej chwili nasz samochód zo...