Rozdział 3

83 10 0
                                    

Narina pov :

Klub był ogromny i bogato zdobiony. Tutejsze drinki były wręcz wyśmienite, co widać po wstawionej blondynce, która w tej chwili tańczyła w blasku kolorowych świateł z randomowym chłopakiem.

Po przetańczeniu z Amber kilku kawałków udałam się do baru, gdzie zamówiłam sobie mojito. Nie byłam jakoś pijana, ale również nie do końca trzeźwa. Siedziałam rozluźniona i popijając zamówiony napój, rozmawiałam, a raczej słuchałam z nowo poznanego mężczyzne , który totalnie zanudzał mnie swoją beznadziejną gadką na podryw, myśląc, że jest extra gościem.

Miałam dylemat pod jakim pretekstem zbyć chłopaka, który był po prostu nie w moim typie, gdy właśnie jakby ktoś wyczytał moje myśli, usłyszałam dźwięk dzwonka swojego telefonu.

- O, sorry, to ważne, muszę odebrać - rzuciłam szybko, przerywając widocznie starszemu ode mnie mężczyźnie, po czym nie słuchając go dłużej, pospiesznie odeszłam w stronę toalety, gdzie odebrałam połączenie.

-Narin, wyjdź za klub, Karen źle się poczuła - usłyszałam głos Amber po drugiej stronie słuchawki.

-Dobra, już idę, czekajcie tam- odpowiedziałam i natychmiast ruszyłam do tylnego wyjścia z klubu. W głowie nachodziły mi myśli, czemu poszły akurat za klub, a nie na przykład do toalety, lecz nie zważałam na nie, tłumacząc sobie, że pewnie kręciły się blisko tamtych drzwi i wyszły by blondynka zaczerpnęła świeżego powietrza.

Na zewnątrz było całkowicie ciemno, gdyby nie jedna stara lampa świecąca nad śmietnikami przy budynku.

-Amber, jesteście?-- powiedziałam głośniej, w ciemność rozglądając się na boki.

-Tutaj-usłyszałam donośny krzyk rudowłosej dochodzący z prawej strony, przy widniejącej zaraz ulicy.

Natychmiast i praktycznie na ślepo ruszyłam za jej głosem, prawie się przy tym wywracając o przewrócony śmietnik.

-Kurwa,- syknęłam pod nosem, nie zatrzymując się, ujrzałam blask jadących po mieście samochodów i dalej szłam po brudnej, mokrej kostce.

To, co ujrzałam, już chyba nigdy nie wyjdzie mi z głowy. Karen cała zapłakana, w ramionach umięśnionego mężczyzny z widniejącymi tatuażami na całych rekach i charakterystycznym kolczyku w brwi, który przystawiał do jej szyi lśniące ostrze. Nie wiedziałam, co się dzieje, po prostu nie mogłam uwierzyć własnym oczom widoku, jaki zastałam.

- Narina, uciekaj! - wrzasnęła blondynka; jej drżący głos wybudził mnie z chwilowego transu. Zaś mężczyzna zaklął głośno i mocniej przycisnął ostrze do szyi kobiety, z której zaczęła lecieć malutka strużka krwi.

Nie wiedząc, jak się zachować, gwałtownie odwróciłam się, z zamiarem jak najszybszej ucieczki po jakąkolwiek natychmiastową pomoc, gdy nieoczekiwanie uderzyłam w czyjś całkiem nieźle umięśniony tors, który z pewnością należał do mężczyzny, stwierdzając również po mocnym zapachu wody kolońskiej. Już mocno przerażona uniosłam głowę i dojrzałam błękitne tęczówki, te same błękitne tęczówki, które napotkałam wypadając z autobusu. Przedemną stał dokładnie ten sam blondyn, na którego wpadłam jeszcze niedawno.

- No proszę, znów się spotykamy, czyż to przeznaczenie? - rzekł z łobuzerskim uśmiechem. Byłam mocno roztrzęsiona, ale wiedziałam jedno: muszę nas stąd wydostać.

Pod przypływem nagłej odwagi, bez zawahania wyprowadziłam wysoki kopniak, trafiając tym prosto w nos blondyna.

- Jebana suka! - to było ostatnie, co udało mi się usłyszeć, przed odpłynięciem, ponieważ niespodziewanie poczułam ukłucie w szyi i niemalże od razu urwał mi się film.

Nick Foster pov :

Była późna noc, kiedy wróciłem z Chicago do rezydencji. Chcąc jak najszybciej położyć się do łóżka, nie zwlekając, udałem się do biura szefa, by przekazać mu hajs za sprzedanie jednej z tych jego tanich suk.

- Szefie, wróciłem z forsą - zmęczony położyłem na biurku przed nim torbę z pieniędzmi.

- Świetnie, Foster, jutro czeka na ciebie kolejne zadanie - rzucił szef, zaczynając liczyć forsę.

- Co tym razem? - spytałem, ziewając.

- Masz mi porwać tą szmatę - przerywając liczenie, szef rzucił przede mną akta dziewczyny. Podniosłem papiery i przeleciałem po nich wzrokiem.

- Leclerc? - powiedziałem do siebie. Nazwisko wydawało mi się znajome.

- Ta, to córka Artura - wyjaśnił Vincent, dalej przeliczając. Od razu przypomniałem sobie sprawę z zadłużonym mężczyzną.

- Czyli skurwiel jednak nie oddał kasy - stwierdziłem, mówiąc bardziej do siebie niż do szefa.

- W dodatku pieprzony frajer popełnił samobójstwo. Dylan wyśledził, że ta suka właśnie przyleciała do L. A., praktycznie sama wpada w nasze ręce. Jutro podam ci więcej szczegółów na temat dokładnej lokalizacji tej kurwy - dodał ciemnowłosy.

Schowałem ręce w kieszenie i kiwnięciem głowy przytaknąłem Vincentowi. Po krótkiej rozmowie ruszyłem prosto do swojego pokoju. Nie byłem oczywiście szczęśliwy, że zamiast po wyjeździe dostać należony wolny dzień, będę musiał złapać córkę tego frajera, no ale taka praca. Wziąłem szybki prysznic i od razu, zmęczony po podróży, rzuciłem się na łóżko. Zanim udało mi się zasnąć, po głowie chodziła mi 19-latka, z tego co wyczytałem z jej opisu w aktach, przypominała mi dziewczynę wypadającą z autobusu w Chicago. W zasadzie nie byłem pewny, czy to ta sama dziewczyna, lecz opis by się zgadzał. Zastanowiło mnie tylko, co szef będzie chciał z nią zrobić. Laska jest tylko o rok młodsza ode mnie, a w naszych klubach pracują starsze i zazwyczaj doświadczone dziwki. Z resztą, co mnie to obchodzi, jeśli jest dziewicą, to zapewne pójdzie na sprzedaż, czy coś. Nie zamierzając zaprzątać sobie tym głowy, przekręciłem się na drugi bok, odpływając w sen.

Od samego rana jestem na nogach, a teraz dochodzi już 22:00. Cały dzień chodzę przymulony, bez życia, ponieważ spałem zaledwie kilka godzin. Do tego w jednym z naszych pubów było kilka problemów, między innymi doszło do strzelaniny, jak i nawet kradzieży w magazynie. Na dziś została mi jeszcze sprawa z córką Artura. Właśnie stałem w klubie, podpierając ścianę z boku i trzymając ręce w kieszeniach, nie mogłem odwrócić wzroku od czarnowłosej tańczącej na środku dziewczyny. Jej ruchy były tak zwinne oraz zajebiście pociągające, że gdyby nie fakt, że razem z Diego musimy uprowadzić ją dla Hendersona, zapewne już dawno bym ją zaliczył.

Gdy dostałem cynk, że zaczynamy akcję, od razu wyszedłem na tył klubu oraz zaparkowałem auto obok wąskiej uliczki. Idąc po brudnym chodniku, nagle poczułem, jak coś, a raczej ktoś, odbił się od mojego ciała. Spuściłem wzrok i niemalże od razu ujrzałem zielone tęczówki drobnej i niższej ode mnie Nariny, bo tak rzekomo brzmiało jej imię. Nie powiem, na jej intensywne oraz widocznie zdesperowane spojrzenie, przeszedł mnie prąd po całym ciele.

- No proszę, znów się spotykamy, czyż to przeznaczenie - rzuciłem z chytrym uśmiechem, trzymając chudą rękę zielonookiej. Być może to przez zmęczenie, bądź chwilę nieuwagi, ale nawet nie spostrzegłem, kiedy dziewczyna wyprowadziła silne, wysokie kopnięcie, trafiając mnie tym centralnie w twarz.

- Jebana suka - zakląłem, łapiąc się za krwawiący nos, który możliwe, że był nawet złamany. Zaraz potem szczupła kobieta padła na ziemię nieprzytomna, od zastrzyku nasennego, który wstrzyknęła jej jak dotąd stojąca w cieniu Amber. Zrobiwszy to samo z blondynką, zabraliśmy je do rezydencji, zamykając w jednej z naszych cel. Jutro, jak się obudzą, czeka je rozmowa z szefem, właściwie to tylko jedną z nich, a dokładnie dwukolorowowłosą, bo jej koleżanka z taką figurą, zapewne od razu trafi na burdel.

Gdy wreszcie znalazłem się w swoim pokoju, wziąłem prysznic i opatrzyłem ranny nos.

Przeczesałem swoje mokre blond włosy, i stojąc na balkonie, odpaliłem papierosa.
-Nie daruję tej małej- pomyślałem.
Jeszcze będzie mnie przepraszać za to na kolanach. Dopaliwszy szluga, wyrzuciłem go za barierkę, i udałem się do łóżka.

Niepokorna dusza ~ N. LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz