Rozdział 2

89 9 0
                                    

Vincent Henderson pov :

Wczoraj oficjalnie minął termin spłaty długu, który zaciągnął u mnie Artur Leclerc. Była już godzina 21:00, ogarnąłem całą papierologię, po czym zadzwoniłem do strasznego z braci Foster przywołując go tym do mojego biura.

- Tak, szefie? - Chłopak niemalże od razu zjawił się w moim gabinecie.

- Przyszykuj samochód, Lucas, jedziemy do Leclerca - rozkazałem chłopakowi.

- Już się robi, coś jeszcze? - spytał luźno, stojąc oparty w progu drzwi.

- Nie możesz odejść - odpowiedziałem, po czym upiłem łyk whisky.

Lucas był jednym z najlepszych moich ludzi, jak dotąd ani razu mnie nie zawiódł. Nigdy nie zapomnę naszego pierwszego spotkania, gdy uratował mi tyłek, jak za gówniaka wpakowałem się w niezłe gówno. Pamiętam to jak dziś, gdy w wieku 16 lat ukradłem jakiemuś staremu gangsterowi plik pieniędzy, po czym bezmyślnie uciekłem trafiając w ślepą uliczkę. Mężczyzna miał mnie jak na muszce, przyłożył nóż do mojej szyi, gdy już myślałem, że będzie po mnie, nagle usłyszałem strzał, a mężczyzna padł trupem. Okazało się, że 10-letni Lucas, któremu w tamtym momencie udało się uciec z bidula, uratował mi życie.

Po tym wydarzeniu nasze drogi się rozeszły, lecz po kilku latach znowu całkiem przypadkiem znaleźliśmy się w tym samym miejscu, po czym zaproponowałem mu dołączenie do mojego gangu. Tak właśnie zaczęła się jego praca u mnie. Lucas w międzyczasie wyciągnął brata z sierocińca oraz zarabiał na jego ukończenie szkoły. Teraz młody również do nas dołączył.

Nie minęło nawet 5 minut, a Foster już dał znać, że czeka w samochodzie. Zarzuciłem na siebie skórzaną kurtkę oraz schowałem broń do paska i gotowy wyszedłem z rezydencji.

- O której dokładnie ma być twój Braciak? - spytałem kierującego chłopaka.

- Nick, około 2 w nocy powinien już być - odpowiedział, zmieniając bieg w czarnym BMW. Młodszego z braci Foster wysłałem do klienta w Chicago. Dwudziestoletni chłopak miał dowieźć klientowi jedną z naszych dziwek z kartelu. Wiedziałem, że chłopak, choć młody, poradzi sobie świetnie. W końcu sam ich nauczyłem życia w tym mafijnym świecie.

Dojechaliśmy pod dom Artura, wysiadłem z auta i poprawiałem swoje ciemne włosy. Leclerc zadłużył u mnie sporo forsy, ale z racji tego, że kiedyś pracował dla mojego ojca, i tak dałem mu dłuższy czas na spłatę niż pozostałym, którzy się u mnie zadłużają. Odkąd mojego ojca już nie ma na tym świecie, a ja przejąłem rządy, od razu pozmieniałem to, co mi się nie podobało, w tym dużo rozbudowałem kartel oraz założyłem kilka klubów.

Lucas zgasił auto, po czym również wyszedł. Od razu wparowałem do mieszkania, za mną chłopak.

- O kurwa, ale jebię - powiedział Luc, krzywiąc się. Od razu wyjąłem broń i powoli wszedłem w głąb mieszkania.

- Kurwa - zakląłem, opuszczając broń. Zobaczyłem kałuże krwi, a w nich martwego Leclerca.

- Jebany skurwiel - rzekł chłopak, chodząc wokół jego martwego ciała. Zauważyłem jakąś kopertę na stole obok zwłok mężczyzny, podszedłem, myśląc, że Artur schował w niej forsy, od razu otworzyłem kopertę, lecz zamiast pliku zielonych liści, ujrzałem tylko nędzną notatkę zaadresowaną do jakiejś kobiety. Od razu domyśliłem się, że chodzi o jego córkę, bo wiedziałem z jego pijackich opowieści, że zabił własną żonę. Nieco wkurwiony, schowałem kawałek papieru do kieszeni spodni.

- Co teraz zrobimy, stary? - usłyszałem za sobą głos Fostera.

- Dzwoń po chłopaków, by go zgarnęli i wyrobili papiery na samobójstwo - odpowiedziałem, wiedząc, że to nie będzie żaden problem, ponieważ swoich ludzi mam nawet w policji.

Niepokorna dusza ~ N. LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz