Rozdział 4

91 6 1
                                    

" Czasami po prostu trzeba być odważnym. Trzeba być silnym. Czasami nie można ulegać czarnym myślom. Trzeba pokonać te diabły, które wpychają się do twojej głowy i próbują wzbudzić paniczny strach. Przesz naprzód, krok za krokiem, z nadzieją, że nawet jeśli się cofniesz, to tylko trochę, tak że kiedy znowu ruszysz przed siebie , szybko nadrobisz zaległości."

-John Marsden

Narina pov :

Obudziłam się z ostrym bólem głowy. Nie wiem, ile czasu byłam nieprzytomna. Odruchowo chciałam odrzucić z twarzy opadające kosmyki włosów, lecz coś uniemożliwiło mi ruch. Zaczęłam unosić ociężałe powieki, i pierwsze, co dostrzegłam, to panującą wokół ciemność.

Chcąc się ponownie poruszyć, spostrzegłam, że moje ręce, jak i nogi, są przykute do zimnej betonowej ściany. W tym momencie do głowy naraz uderzyły mi wszystkie wspomnienia przed tym, jak straciłam przytomność. Gdzie znajduje się Karen? Czy dziewczynie nic się nie stało? Co zamierzają ze mną zrobić? Czego chcą? Nurtujące pytania, na które nie znałam odpowiedzi, atakowały moje myśli. Doszłam do wniosku, że w całej tej sytuacji nie dostrzegłam nigdzie Amber. W sercu narosła nadzieja, że rudowłosej udało się wymknąć, że wezwała pomoc, a nuż widelec może właśnie nas szukają.

Niemiłosierny ból cały czas przeszywał głowę. W uszach zaś piszczało, ale mimo to z wszelkich sił starałam się jakkolwiek wydostać się z łańcuchów, którymi zostałam przykuta. Wierciłam się, szarpałam, niestety bez żadnego efektu prócz piekielnego bólu mięśni i otarć.

Zapewne jestem w jakiejś piwnicy, ponieważ jest potwornie zimno, jak i wilgotno. Nie było żadnego, choć najmniejszego, okna, przez co panował tutaj całkowity mrok, a w powietrzu dominował zapach stęchlizny.

Usłyszałam nadchodzące ciężkie kroki, zaraz potym masywne stalowe drzwi otworzyły się szeroko. W pomieszczeniu rozległo się słabe światło, uchodzące z jednej żarówki znajdującej się na samym środku sufitu, i rozjaśniło wokół małą przestrzeń.

Na widok miejsca, w którym obecnie byłam uwięziona, serce natychmiast zaczęło bić w szalonym tempie. Na ścianach widniała rozmazana krew, na niektórych jeszcze całkiem świeża. W kącie leżał stary, brudny materac, a naprzeciwko niego jedno obdarte krzesło z małym stolikiem obok. Naprzeciwko mnie wisiała lekko uchylona kurtyna, za którą dojrzałam drugie, dużo mniejsze pomieszczenie, które było prawdopodobnie łazienką, ponieważ dojrzałam wystający rug wanny

Czułam na sobie przenikający wzrok postaci stojącej po mojej prawej stronie, obok wielkich drzwi. Uniosłam głowę, spoglądając w tamtą stronę, i dostrzegłam wchodzącego do środka tego samego blondyna, którego kopnęłam wtedy prosto w twarz. Zaraz po nim wszedł nieco wyższy i na pewno starszy od niego mężczyzna. Miał ciemne oczy, czarne jak smoła, krótkie ułożone włosy i kilkudniowy, lecz schludny zarost. Jego wzrok był zimny, wręcz morderczy, pewny jak i władczy. Ubrany był w drogi czarny garnitur oraz złote dodatki, takie jak liczne sygnety na palcach wytatuowanej dłoni, oraz również złote przypinki na garniturze.

Po jego posturze, jak i nienagannym wyglądzie, od razu można się domyślić, że jest tutaj szefem. Blond włosy chłopak natomiast ubrany był w luźną markową czarną bluzę z nadrukami oraz tego samego koloru dżinsy, przy których w pasie odznaczał się pasek z srebrną diamentową klamrą. Buty ma podobne do moich, ponieważ również białe i z tej samej marki.

Oczywiście, że w środku trzęsłam się z strachu, aczkolwiek jak zawsze ukrywałam prawdziwe emocje pod swoją twardą, obojętną maską. Nie zamierzałam okazywać wewnętrznego lęku. Nie dam im satysfakcji z mojego strachu, nie pozwolę im nade mną zapanować.

Niepokorna dusza ~ N. LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz