Rozdział 6

85 7 0
                                    


"Odwaga może się przejawiać na wiele różnych sposobów. Czasem oznacza poświecenie własnego życia dla czegoś ważniejszego, dla drugiego człowieka. Czasem to rezygnacja ze wszystkiego, co znałeś, ze wszystkich, których kochałeś,w imię czegoś większego. Ale czasem coś zupełnie innego. Czasem oznacza, że mimo bólu zaciskasz zęby i każdego dnia na nowo podejmujesz wysiłek, mozolną pracę na rzecz lepszego jutra."
- Veronica Roth

Narina pov :

Ze snu wyrwało mnie światło uchodzące ze starej żarówki. Wyczułam czyjąś obecność krążącą blisko materaca, udając, że dalej śpię czekam na rozwój sytuacji.
Donośne kroki roznoszą się echem po pomieszczeniu. Zaciskam zęby cała, trzęsąc się zimna moje palce u dłoni, jak i stóp są wręcz skostniałe praktycznie w ogóle ich nie czuje. Przez moje ciało przechodziły zimne dreszcze z nozdrzy ulatniał się cieknący katar, który nieudolnie próbowałam hamować, pociągając nosem towarzyszył mi również ostry ból w klatce piersiowej wiążący się z mokrym kaszlem, który mnie wręcz podduszał.
Poczułam dużą dłoń lądującą na moim czole, która z pewnością należała do któregoś z mężczyzn poprzez swoją strukturę zaraz po tym rozniósł się dźwięk rozbierania? Przynajmniej tak mi się on skojarzył od razu z lekkim niepokojem otworzyłam oczy i ujrzałam szatyna o piwnych oczach ze skierowanymi dłońmi w moją stronę.

- nie dotykaj mnie - wychrypiałam ledwo słyszalny słabym głosem.

- ciii luz nic ci nie zrobię - rzekł spokojnie, po czym delikatnym ruchem posadził mnie i narzucił na zmarznięte ciało czarną bluzę. Mocno zdziwiła mnie delikatność, jak i spokój chłopaka, aczkolwiek od razu oplotłam się rękami by poczuć, choć trochę ciepła, że sporo za dużej na mnie odzieży.
Szatyn z powrotem się wyprostował sięgnął do kieszeni swoich czarnych dresowych spodni, z której wyją komórkę i rozpoczął połączenie.

- halo? Vincent słuchaj młoda Leclerc obudziła się po 3 dniach z wysoką gorączką nie jestem lekarzem, ale na gołe oko nie wygląda to na zwykłe przeziębienie,  przeniosę ją do wolnego pokoju i wezwę naszego lekarza myślę, że zdajesz sobie sprawę, że jeśli zostawię ją w celi ma marne szanse na wyzdrowienie, a w aktualnym stanie nie da rady pracować jest niczym żywy trup. - skulona słuchałam rozmowy szatyna, kaszląc przy tym, jak stary gruźlik buzia dosłownie mi się nie zamykała i co jakiś czas spluwałam krwią połączoną z gestą wydzieliną.

Czy ja serio przespałam 3 dni bez przerwy?! Co się działo wtedy z Karen ? Co oni z nią zrobili? - myślałam

Do moich uszu doszedł niski, poważny głos Vincenta, na który automatycznie cała się spięłam, podkulając swoje zdarte kolana bliżej klatki piersiowej.

- Lucas nie bez powodu przydzieliłem ci pełna opiekę nad dziewczyną jesteś moim najlepszym pracownikiem, jak i przyjacielem w tej czarnej robocie ufam ci, więc rób co uważasz za konieczne. Aktualnie nie mogę rozmawiać, gdyż przeprowadzam rozmowę biznesową w klubie w razie co dzwoń cześć -.
Z tego, co udało mi się usłyszeć z rozmowy telefonicznej wywnioskowałam, że szatyn zamierza przenieść mnie z tej okropnej piwnicy, którą uważają za więzienie, choć myślę, że w prawdziwych celach więziennych są bardziej godne warunki niż tutaj.

- podaj mi dłoń - usłyszałam miękki głos skierowany do mnie. Chłopak był totalnie inny, niż reszta tych ćwoków, mimo iż razem z nimi siedział w tym całym syfie to jego podejście znacząco się różniło jest opanowany spokojny oraz rozważny co prawda nie znam jego historii, jaki nie słyszę myśli, lecz instynkt podpowiada mi, że gdzieś w środku szatyna kryje się ta ludzka empatia czuje, że gdzieś tam pod maską gangstera skrywa się stłumione ludzkie sumienie.

Cóż, jak na mój dosyć uparty charakter przystało nie podałam dłoni owemu Lucasowi i podniosłam się o własnych marnych siłach nie wykonałam nawet jednego kroku, gdyż mocno zakręciło mi się w głowie i jakby nie silne ręce szatyna, które natychmiast podrzymały moje poranione ciało miałabym nieprzyjemne spotkanie z twardą betonową podłogą.

Niepokorna dusza ~ N. LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz