rozdział 2.

983 25 15
                                    

Czas do matur mijał nieubłagalnie. Bardzo dużo się uczyłam, prawie nie śpiąc po nocach. Byłam wymęczona. Cała nauka mnie wymęczyła.

Podjechałam pod budynek Seattle High School. Wyszłam ubrana w czarną sukienkę z tiulowymi rękawami do połowy uda. Na nogach miałam czarne szpilki. Wyciągnęłam torebkę i ruszyłam w stronę wejścia.

Od razu złapałam Clarę, moją przyjaciółkę. Stresowała się jak ja. Matura przeważała na naszą przyszłość i to, czy dostaniemy się na studia. To miał być test przed dorosłością. Już ostatni.

— Gotowa na wkroczenie w dorosłość? - zapytała brunetka, poprawiając pomadkę — Pójdziemy na tą samą uczelnię do jednej pracy, boże już nas widzę w przyszłości!
— Claruś...— westchnęłam głośno. Nie chciałam jej tego mówić ale nie chciałam też jej okłamywać, a potem z dnia na dzień wyjechać.
— Co się dzieje, skarbie?
— Po maturach wyjeżdżam. Z rodzicami, Zane'm i David'em.
— No chyba sobie żartujesz tak? Żartujesz? Laska, obiecywałyśmy sobie, że pójdziemy na jedną uczelnię!
— To była ich decyzja Clar, nie mam nic do powiedzenia.
— Zawsze dajesz się rodzicom. Za każdym razem.
— Bo ich kocham.
— Dobra a co z Mike'iem? — nagle usłyszałyśmy głos chłopaka za nami.
— Co ze mną?
— Mike, skarbie...— spojrzałam na Clarę, ona od razu poszła w inne miejsce do Jacoba, swojego chłopaka.—- Co się stało?? Nagle zbledniałaś.
— No bo...po maturach wyjeżdżam z rodzicami do...Nowego Yorku.
— Pierdolisz teraz głupoty? Ty żartujesz tak? Powiedz że żartujesz. Powiedz że...
— Mike chciałabym żartować — złapałam w dłonie policzki chłopaka — Kocham cię i nie chce cię zostawiać.
— A no tak, nie masz jeszcze 18 lat. Już niedługo i będziesz mogła w końcu za siebie decydować. I wtedy byś mogła zostać a teraz...ale dlaczego Nowy York a nie gdzieś bliżej? Przecież to aż kurwa 42 godziny...
— Wiem — miałam łzy w oczach. Chłopak objął mnie i wtulił w swoją klatkę piersiową. Wiedziałam że może się coś spierdolić. Ale nie chciałam spierdolić naszej relacji. Kocham go, bardziej niż kogokolwiek.

Chociaż w późniejszym okresie pewnie pożałuje tych słów...

Z głośników na korytarzu dobiegł głos dyrektora zapraszający nas na halę gimnastyczną. Każdy z nas ruszył do wielkiej sali. Usiedliśmy w ławkach i dostaliśmy arkusze. To był ostatni test maturalny.

__________________________________________

Wyszliśmy z hali sportowej. Niektórzy się cieszyli i wiwatowali, bo to oznaczało że zostaliśmy absolwentami tej szkoły. Nie byłam zbyt temu zadowolona. Kochałam tą szkołę i ludzi w niej. Wychowałam się w Seattle pół życia swojego.

Westchnęłam cicho i poszłam w stronę samochodu. Dzisiaj, jutro lub pojutrze mieliśmy już wyjeżdżać. Chociaż sama nie wiem, decyzję rodziców są sprzeczne.

Podbiegł do mnie Mike. Pocałował mnie, co od razu odwzajemniłam. Spojrzałam chłopakowi głęboko w jego piwne tęczówki.

— Przyjdziesz na imprezę na plażę? To niedaleko ciebie, więc auta nie musisz brać żeby nie było...
— Zobaczę co rodzice powiedzą. Jeżeli nie wyjeżdżamy jutro z samego rana tylko np. w przyszłym tygodniu.
— To jak coś to napisz, słoneczko. Widzimy się później — cmoknął mnie w czoło i udał się w stronę swojego czarnego McLarena. Uśmiechnęłam się i wsiadłam do swojego samochodu.

Odjechałam pomału z parkingu szkolnego. Moje myśli krążyły wokół tego całego syfu. No bo kurwa, nie chciałam opuszczać moich znajomych i Seattle. ale z drugiej strony to ja miałam chuja do gadania.

Jechałam spokojnie ulicami, gdy zadzwoniła do mnie moja rodzicielka. Gdy odebrałam połączenie, rozbrzmiał jej jak zawsze zmartwiony ton.

— Vercia, skarbie. Gdzie jesteś aktualnie?
— Jadę samochodem, a coś trzeba?
— Kupiłabyś mleko i wodę w butelkach? Muszę mieć z czego zrobić obiad.
— Naleśniki? - zapytałam na szybko.
— Oczywiście, do tego twoje ulubione.
— Dobra, coś jeszcze?
— Weź mi papierosy! — usłyszałam krzyk Davida.
— Ona nie może ci kupić papierosów.
— Jakoś sobie kupuje.
— Niebieskie Winstony? Nie wiem jak można je jarać. tylko czerwone Marlboro.
— Zamknij pizdę młoda. Jak można palić Marlboro?
— Oboje się przymknijcie. Widzimy się w domu Vercia - usłyszałam dźwięk odkładanej słuchawki.

#1 Twist of fate - At the turn of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz