Rozdział 46

1K 40 9
                                    

Hailie

Obudziłam się wtulona w ramiona Adriena. Zerknęłam na budzik, który wskazywał 7.20. Powoli zaczęłam wyplątywać się z objęć mężczyzny, aby wstać i zacząć się ogarniać. Wyjaśniając to uzgodniliśmy, że wrócimy trochę wcześniej, aby przedstawić Vincentowi przebieg naszego ślubu odbywającego się za kilka cztery miesiące, zorganizować kolejny bankiet, ale głównie ze względu na przyjazd Mayi. Szczerze dawno z nią się nie widziałam. Ostatnio nawet wspominała, że widziała się z tatą.

Podeszłam do walizki i wyciągnęłam z niej czarny top bez ramiączek, a do tego również czarne szerokie spodnie. Z włosów uczesałam kucyka. Na rzęsy nałożyłam tylko tusz, a na usta błyszczyk. Gotowa wyszłam z łazienki z zamiarem zamówienia śniadania i obudzenia Adriena. Albo może najpierw go obudzę? Tak, myślę że to dobry pomysł. Zaczęłam szturchać go w ramię co nic nie dało. Spał jak zabity. Już miałam na nie skoczyć z rozpędu jednak poszłam po szklankę, nalałam do niej lodowatej wody i cicho podeszłam do łóżka. Bez wachania przechyliłam szklankę tuż nad jego głową wylewając całą zawartość na jego twarz.

- Co jest kurwa?! - zerwał się z łóżka jak poparzony patrząc na moje zwijające się ciało ze śmiechu. Gdyby tylko widział swoją minę.

- A co ma być? Za niedługo mamy samolot. - Na te słowa Adrien skinął głową ze zrozumieniem chytrze się uśmiechając. Co on kombinował.

- Czas na małą zemstę Hailie Monet - Santan. - Jaką zemstę do cholery? O nie!

- Nie waż się! Nawet nie próbuj!- Słysząc moje protesty jeszcze bardziej uniósł kąciki ust go góry coraz bardziej się do mnie przybliżając. Nie mając się już gdzie cofać uderzyłam plecami o ścianę. Swoje ręce położył po obu stronach mojej głowy skanując przez chwilę moją sylwetkę. Patrząc prosto w moje oczy przyciągnął mnie do siebie mocząc resztkami wody spływającymi z jego włosów.

- Adrien. - jękłam z frustracją w głosie - Już wystarczy jestem cała mokra.

- O to chodziło słoneczko.- powiedział w moje usta.

Odsunęłam się od niego i podreptałam do toalety łapiąc z walizki kolejny top tym razem biały, również bez ramiączek. Zamówiliśmy śniadanie i usiedliśmy do średniej wielkości stolika znajdującego się na balkonie, z którego mieliśmy przepiękny widok na wieżę Eiffla.

-Samolot mamy na 12.00, więc może pójdziemy się gdzieś przejść?

- Oczywiście.

- Tylko tym razem mi nie znikaj. - zaśmiałam się promiennie na samo wspomnienie z tamtego dnia.

                                 ***

Pakujemy właśnie nasze walizki rozmawiając o wszystkich papierach, które Adrien musi załatwić i dostarczyć Organizacji. Abyśmy nie weszli w nieporozumienie, ja nie należę do niej. Są po prostu tematy, o których możemy porozmawiać wspólnie, ale dotyczą one tylko wpływu Organizacji na naszą dwójkę. Jako 14-letnia Hailie Monet chciałam poznać wszystkie możliwe sekrety moich braci związanych z tajemniczymi i niebezpiecznymi sprawami. Byłam ciekawa mojego życia pod dachem Monetów, co mi akurat nie wyszło. Wszystkiego dowiadywałam się dopiero po wszystkich atakach czy próbach zabicia mnie i moich braci.

Razem z Adrienem opuściliśmy pokój hotelowy oddając klucz przy recepcji i żegnając się krótkim,, dowidzenia" z kobietą stojącą za biurkiem. Zamówiony szofer zapakował nasze walizki i zawiózł na lotnisko, gdzie czekał na nas prywatny odrzutowiec. Ten sam, którym tu przylecieliśmy. Ze względu na różnicę czasu między Paryżem, a Pensylwanią postanowiłam uciąć sobie drzemkę. Od razu po starcie ułożyłam się wygodnie na fotelu zamykając powieki.

                                ***

Jesteśmy w drodze do willi, dlatego też postanowiłam powiadomić jednego z moich braci, a mianowicie Vincenta jako, że to on jest głową rodziny w tym domu.

Hailie: Hej Vince, my już z Adrienem jedziemy.

Na odpowiedź nie musiałam czekać długo, bo przez Vince jak to Vince rozmawia przez telefon co chwilę.

Vincent: Witaj Hailie. Dobrze, czekamy.

Jak zawsze formalnie. Cały Vincent Monet.

Dojechaliśmy pod willę uprzednio zajeżdżając do tej Adriena, aby zostawić nasze walizki i zapakować świeże ubrania dla niego. Ja nie musiałam tego robić, ponieważ nie zabrałam wszystkich z mojej starej garderoby.

Drzwi otworzyła na Eugenia witając mnie mocnym uściskiem. Z kolei Adrienowi podała rękę szeroko się uśmiechając.

- Will! - jak tylko zauważyłam ulubionego brata od razu pobiegłam w jego kierunku.- Stęskniłam się.

- Ja za tobą też malutka. - objął mnie swoimi ramionami szepcząc mi do ucha malutką tajemnice o Vincencie.

- A z nami to już się nie przywitasz?- nie musiałam odrywać się od Willa, aby wiedzieć, który z moich braci wypowiada pytanie. Jest to nie kto inny jak Dylan. We własnej osobie. Za nim z góry podążali bliźniacy zbiegając truchtem po schodach.

- Cześć Dylan.- patrzyłam na niego chwilę się wąchając czy aby na pewno mogę się przytulić do tego wielkiego osobnika.

- No chodź tu dziewczynko- mówiąc otworzył szeroko ramiona szczelnie mnie w nich zamykając. Tą samą czynność powtórzyłam z resztą braci. Adrien natomiast przywitał się z nimi uściskiem dłoni.

Wszyscy razem usiedliśmy do stołu starannie nakrytego przez naszą gosposię. Po skończonym posiłku każdy udał się do swoich sypialni szykując się do snu.

- Zrobię ci miejsce w garderobie. - powiedziałam wchodząc do pomieszczenia i przekładając wieszaki.

- Może powinienem przywieść tu kilka moich rzeczy? Nie musiałbym pakować walizek jak będziemy tu nocować.

- Masz rację. Zrobię jeszcze miejsce w łazience, umyję zęby i pójdę się położyć.

- Dobrze, odpocznij na jutro. A po śniadaniu poinformujemy twoich braci o naszych zaręczynach.

- Mhm.

Uszykowałam jeszcze miejsce na różne żele czy kosmetyki Adriena, wyszczotkowałam zęby i położyłam się na łóżku obserwując jeszcze przez chwilę kręcącego się po pokoju mężczyznę. Wchodził do garderoby i wychodził czyniąc to samo później z łazienką. W pewnym momencie siedział dłużej w pomieszczeniu z racji czego chciałam wstać, zapytać czy wszystko w porządku, ale w porę usłyszałam wodę lecącą z prysznica. Niecałe 10 minut później czułam uginający się materac po drugiej stronie, a zapach uderzający w moje nozdrza utrzymał mnie w przekonaniu że to Adrien.

Nie wiem kiedy będzie następny rozdział, ale postaram się zacząć pisać. Również przepraszam za tak długą nieobecność oraz za taki ledwo złożony rozdział, bynajmniej dla mnie jest on masakrą.




Rodzina monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz