Rozdział 48

675 25 4
                                    

Adrien

- Czyli na kiedy termin?

- Vincencie wszystko jest już zaplanowane, tylko jeszcze Hailie trzeba powiadomić oraz wdrążyć ją w szczegóły.

Planowanie ceremonii ślubnej oraz wesela co prawda wymagało jeszcze dopracowania szczegółów, ale to później. Najpierw musimy opracować przebieg, zająć się rezerwacjami oraz kupnem potrzebnych rzeczy.

- Rozumiem, jednak chciałbym być informowany na bieżąco ze wszystkim.

- Oczywiście, prześlę ci potrzebne dokumenty oraz plan obejmujący cały dzień ślubny.

Na potwierdzenie Vincent skinął głową, następnie żegnając się krótkim " dowidzenia" wyszedł z gabinetu. Zebrałem wszystkie dokumenty i również poszedłem w jego ślady zostawiając pomieszczenie całkowicie puste. Do wesela nie zostało wiele czasu bo tylko dwa tygodnie, dlatego muszę pozałatwiać wszystkie papiery, a dopiero potem zabrać perełkę na wybranie sali oraz ozdób.

Napisałem jeszcze krótką wiadomość do mojej przyszłej żony:

" Musiałem pozałatwiać kilka spraw, niedługo powinienem być w domu."

Nie czekając dłużej wsiadłem do samochodu i odjechałem. Wolałem po ogarniać wszystko jak najszybciej.

Punkt pierwszy - urząd

W związku z położeniem willi Monetów droga do miejsca docelowego zajmie mi dłużej niż się spodziewałem.

                                 ***

- Dzień dobry. - przywitałem się uprzejmie z panią siedząca za biurkiem.

- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?

- Chciałbym zorganizować wesele niedaleko... 

Kobieta słuchała mnie uważne coraz bardziej wychylając się zza biurka. Gapiła się na mnie jakby chciała pożreć mnie wzrokiem. Uważnie przyglądała się mojej twarzy zjeżdżając co chwilę wzrokiem na moje usta. Tego już za wiele.

- Mogłaby się pani skupić na pracy zamiast pożerać mnie wzrokiem? Chciałbym załatwić swoje sprawy i wrócić do domu.

- Oczywiście, najmocniej przepraszam.

Kolejna wariatka gapiąca się na ludzi zamiast zajmować się pracą.

- W takim razie skoro wszystko zrozumiałe proszę przygotować całość na za dwa tygodnie, dowidzenia.

- Dowidzenia.

Nie oglądając się za siebie wyszedłem z budynku szybciej niż wszedłem. W drodze do samochodu spojrzałem przelotnie na telefon.

Ojciec:

" Dzień dobry Adrienie, musimy omówić kilka spraw związku z tym widzę cię o 12.00 w moim gabinecie"

Jak zawsze poważny. Nie byłby sobą, gdyby nie dodał rozkazu, każdego lubi rozstawiać po kątach. Tylko o co mu chodzi, bez powodu nie pisał.

Pojechałem jeszcze załatwić księdza z organistą oraz zaproszenia. Na resztę wolną rękę dam Hailie.

                                  ***

Zaparkowałem przed willą ojca tak jak prosił, pojawiłem się. Wchodząc do środka dało się wyczuć gęstą atmosferę.

- Witaj ojcze.

- Dzień dobry Adrienie. Siadaj proszę. - wskazał ręką na fotel mieszczący się przed biurkiem, sam też zajął swój.

Rodzina monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz