︶꒦꒷ 𝚁𝚘𝚣𝚍𝚣𝚒𝚊ł 𝟸 ꒷꒦︶

248 24 16
                                    

Vincentowi nie obyło się bez kontroli lekarskich. W nocy pożaru cudem udało mu się podnieść i uciec przed ogniem, który spowodował Rody. To było ciężkie, gdy ogień zabłysnął centralnie obok niego, a przy tym spalił mu prawie całą nogę, powodując na niej liczne blizny i obciążone chodzenie. Mimo wszystko, Rody wydostając się z restauracji nie przemyślał tego, by zamknąć za sobą drzwi, a to umożliwiło Vincentowi wydostanie się stamtąd i jakiekolwiek wezwanie pomocy. 

O ile nie oczekiwał straży pożarnej, karetki ani policji pod swoim lokalem, zastał to wszystko tak czy siak. Strażacy gasili cały budynek by nie doszło do spalenia kolejnej okolicy. Ratownicy badali jego stan, a policja zadawała pytania. Charbonneau nie chciał odpowiadać. Nie to było jego celem. Informacje powiązane z oskarżeniami na swojego oprawcę przyczyniły by się także do odkrycia przez innych jego tajemnic, czego nie chciał. Zataił wszystko, ciągle wmawiając funkcjonariuszom że niczego nie pamiętał. I nie bylo tak jedynie w tamtą noc, a nawet gdy policja przyjeżdżała na przesłuchania z nim, gdy ten przebywał w szpitalu. Cokolwiek by się nie stało, był pewien jednego. Jeśli ktoś miałby rozprawić się z Rodym, byłby to on. 

...

Był kolejny ranek. Vincent obudził się wcześnie, mając wypisane to w swoim biologicznym zegarze. Wraz z restauracją spalił mu się dom, a w tym cały dobytek, co powodowało że musiał mieszkać u swojego znajomego... Nie lubił go. Poprosił go o pomoc tylko dlatego, bo nie miał wyjścia. Znał go z uniwersytetu, można powiedzieć że kolegowali się, jednak Vincent tak naprawdę nigdy nie był za ludźmi. Utrzymywał się pomiędzy nimi, by tak jak w tym momencie mieć kogokolwiek do pomocy. Tak czy siak mu nie zależało. Nie zależało mu na nikim, bo niby czemu miało? Każdy z ludzi i tak okazywał sie beznadziejny. Każdy chwalił go jedynie za to kim był, by potem dać mu chamski komentarz o jego kuchni. Nie mógł tego zdzierżyć, zwłaszcza że teraz pozostał nawet bez tego, co kochał robić, i co było jego jedyną ucieczką. 

— Witaj Vincent, przygotowałem śniadanie. — Powiedział opanowanym, ale wciąż przyjaznym tonem Damien. Damien to był blondyn o średniej długości włosach. Właściwie, nawet nie w pełni blondyn, ponieważ kolor jego włosów podchodził delikatnie pod rudy, a prócz tego miał je ułożone w sposób podobny do tego, jak ułożone miał je Rody. Vincent wciąż uważał, że Lamoree robi to lepiej, o ile w ogóle próbował je układać. Mężczyzna także na codzień ubierał się dosyć skromnie, w przeciwieństwie do Vincenta który zawsze musiał być odziany w eleganckie ciuchy. Cóż, teraz i on nie mógł sobie pozwalać na wszystko. Ciężko było mu się przyzwyczaić do życia w ten sposób, jednak nie wiedział kiedy mu się uda odnowić restaurację. Był pewien jednego, nikt już w tym mu nie mógł pomóc. 

— Dobrze wiesz, że nienawidzę jedzenia. — Odpowiedział na to brunet. Na jego twarzy pojawił się charakterystyczny grymas niezadowolenia, aczkolwiek nie mówił nic więcej.

— I tak musisz coś jeść, a ja sie szczególnie nie starałem wiedząc że i tak jesz to tylko z przymusu.  — Uśmiechnął się delikatnie. Przeważnie nie był miłą osobą, tak jak i Vincent, miał temperament, ale cóż... Swojego przyjaciela wsypać nie mógł.

— No chyba że tak, marnowanie czasu na coś czego nie poczuje i tak nie ma sensu. — Mruknął w odpowiedzi i wstał. Obaj zaszli do stołu, a Vincent siadając przy stole zastał już kilka najprostszych kanapek i kubek z kawą. Wpatrywał się w oba dłuższą chwile, a potem pośpiesznie odwrócił wzrok i zasięgnął po niedaleko leżącą gazetę. 

"𝑍𝑛𝑎𝑛𝑦 𝑠𝑧𝑒𝑓 𝑘𝑢𝑐ℎ𝑛𝑖 𝑢𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖ł 𝑧𝑎𝑟ó𝑤𝑛𝑜 𝑟𝑒𝑠𝑡𝑎𝑢𝑟𝑎𝑐𝑗𝑒, 𝑗𝑎𝑘 𝑖 𝑤ł𝑎𝑠𝑛𝑦 𝑑𝑜𝑚.𝑍𝑛𝑎𝑛𝑦 𝑠𝑧𝑒𝑓 𝑉𝑖𝑛𝑐𝑒𝑛𝑡 𝐶ℎ𝑎𝑟𝑏𝑜𝑛𝑛𝑒𝑎𝑢 𝑏𝑦ł ś𝑤𝑖𝑎𝑑𝑘𝑖𝑒𝑚 𝑝𝑜ż𝑎𝑟𝑢, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒𝑔𝑜 𝑛𝑖𝑒 𝑢𝑑𝑎ł𝑜 𝑠𝑖ę 𝑢𝑔𝑎𝑠𝑖ć 𝑛𝑎 𝑐𝑧𝑎𝑠 𝑚𝑖𝑚𝑜 𝑖𝑛𝑡𝑒𝑟𝑤𝑒𝑛𝑐𝑗𝑖 𝑝𝑎𝑟𝑢 𝑤𝑜𝑧ó𝑤 𝑠𝑡𝑟𝑎ż𝑎𝑐𝑘𝑖𝑐ℎ. 𝐷𝑜 𝑤𝑦𝑑𝑎𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑑𝑜𝑠𝑧ł𝑜 𝑜𝑘. 22.30, 𝑤𝑒𝑑ł𝑢𝑔 𝑖𝑛𝑓𝑜𝑟𝑚𝑎𝑐𝑗𝑖, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑝𝑜𝑑𝑎ł 𝑚𝑖𝑒𝑗𝑠𝑘𝑖 𝑘𝑜𝑚𝑖𝑠𝑎𝑟𝑖𝑎𝑡 𝑝𝑜𝑙𝑖𝑐𝑗𝑖 𝑤 ____. 𝑅𝑒𝑠𝑡𝑎𝑢𝑟𝑎𝑐𝑗𝑎 𝐿𝑎 𝐺𝑢𝑒𝑢𝑙𝑒 𝑑𝑒 𝑆𝑎𝑡𝑢𝑟𝑛𝑒 𝑧𝑏𝑖𝑒𝑟𝑎ł𝑎 𝑜𝑑 𝑙𝑎𝑡 𝑝𝑜𝑧𝑦𝑡𝑦𝑤𝑛𝑒 𝑜𝑝𝑖𝑛𝑖𝑒 𝑘𝑙𝑖𝑒𝑛𝑡ó𝑤, 𝑎 𝑡𝑎𝑘ż𝑒 𝑛𝑖𝑒𝑘𝑡ó𝑟𝑦𝑐ℎ 𝑧𝑎𝑐ℎ𝑤𝑦𝑐𝑜𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑖 𝑧𝑛𝑎𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑘𝑟𝑦𝑡𝑦𝑘ó𝑤. 𝑁𝑎 𝑡𝑒𝑛 𝑚𝑜𝑚𝑒𝑛𝑡 𝑛𝑖𝑒 𝑤𝑖𝑎𝑑𝑜𝑚𝑜, 𝑐𝑧𝑦 𝑑𝑜𝑗𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑑𝑜 𝑜𝑑𝑏𝑢𝑑𝑜𝑤𝑎𝑛𝑖𝑎 𝑝𝑙𝑎𝑐ó𝑤𝑘𝑖, 𝑝𝑜𝑛𝑖𝑒𝑤𝑎ż 𝑠𝑎𝑚 𝑤ł𝑎ś𝑐𝑖𝑐𝑖𝑒𝑙 𝑛𝑖𝑒 𝑐ℎ𝑐𝑖𝑎ł 𝑢𝑑𝑧𝑖𝑒𝑙𝑖ć 𝑓𝑢𝑛𝑘𝑐𝑗𝑜𝑛𝑎𝑟𝑖𝑢𝑠𝑧𝑜𝑚 𝑖𝑛𝑓𝑜𝑟𝑚𝑎𝑐𝑗𝑖 𝑜 𝑧𝑑𝑎𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑢. 𝐽𝑎𝑘 𝑤𝑖𝑑𝑧𝑖𝑎𝑛𝑜, 𝑚𝑖𝑎ł 𝑛𝑎 𝑠𝑧𝑦𝑖 𝑖 𝑡𝑤𝑎𝑟𝑧𝑦 ś𝑙𝑎𝑑𝑦 𝑝𝑜 𝑎𝑡𝑎𝑘𝑢, 𝑎 𝑝𝑜 𝑤𝑒𝑗ś𝑐𝑖𝑢 𝑑𝑜 𝑢𝑔𝑎𝑠𝑧𝑜𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑏𝑢𝑑𝑦𝑛𝑘𝑢 𝑧𝑛𝑎𝑙𝑒𝑧𝑖𝑜𝑛𝑜 𝑑𝑜𝑤𝑜𝑑𝑦 𝑡𝑎𝑘𝑖𝑒 𝑗𝑎𝑘 𝑠𝑡ł𝑢𝑐𝑧𝑜𝑛𝑎 𝑏𝑢𝑡𝑒𝑙𝑘𝑎, 𝑛𝑎𝑗𝑝𝑟𝑎𝑤𝑑𝑜𝑝𝑜𝑑𝑜𝑏𝑛𝑖𝑒𝑗 𝑝𝑜 𝑜𝑙𝑒𝑗𝑢, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦 𝑠𝑝𝑜𝑤𝑜𝑑𝑜𝑤𝑎ł 𝑝𝑜ż𝑎𝑟. 𝑃𝑜𝑑𝑒𝑗𝑟𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑝𝑎𝑑𝑎ł𝑦 𝑛𝑎 𝑤ł𝑎ś𝑐𝑖𝑐𝑖𝑒𝑙𝑎 𝑧𝑜𝑠𝑡𝑎ł𝑦 𝑠𝑘𝑟𝑒ś𝑙𝑜𝑛𝑒, 𝑎 𝑝𝑜𝑑𝑒𝑗𝑟𝑧𝑎𝑛𝑖 𝑠ą 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑐𝑦 𝑝𝑟𝑎𝑐𝑜𝑤𝑛𝑖𝑐𝑦 𝑝𝑙𝑎𝑐ó𝑤𝑘𝑖. 𝑃𝑜𝑙𝑖𝑐𝑗𝑎 𝑏𝑎𝑑𝑎 𝑠𝑝𝑟𝑎𝑤ę, 𝑎 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑦𝑚 𝑧 𝑝𝑜𝑠𝑧𝑢𝑘𝑖𝑤𝑎𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑗𝑒𝑠𝑡 𝑅𝑜𝑑𝑦 𝐿𝑎𝑚𝑜𝑟𝑒𝑒, 𝑘𝑡ó𝑟𝑦 𝑤𝑒𝑑ł𝑢𝑔 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑧 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠ł𝑢𝑐ℎ𝑖𝑤𝑎𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑘𝑢𝑐ℎ𝑎𝑟𝑧𝑦 𝑏𝑦ł 𝑜𝑠𝑜𝑏ą 𝑛𝑎𝑗𝑏𝑙𝑖ż𝑠𝑧ą 𝑠𝑧𝑒𝑓𝑜𝑤𝑖 𝑘𝑢𝑐ℎ𝑛𝑖."

❝𝐄𝐯𝐞𝐧 𝐚 𝐯𝐢𝐥𝐥𝐚𝐢𝐧 𝐡𝐚𝐬 𝐚 𝐡𝐞𝐚𝐫𝐭?❞ - Dead Plate Vincent x Rody ?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz