Rozdział 6

8.5K 278 33
                                    

Federico:

-...sprzedali mnie Brandonowi...mam być jego żoną i już- zakończyła mówić w ja wiem i czuję że streściła część tej opowieści. Spuściła teraz głowę i zaczęła bawić się serwetką
- czy oprócz tego co widziałem na parkingu, zrobił Ci coś jeszcze?- zapytałem patrząc na nią intensywnie i wiem że prędzej czy później poznam odpowiedź
- a czy to ważne co było kiedyś?- zapytała nadal nie patrząc mi w oczy
- Elena...spójrz na mnie - powiedziałem spokojnie a ona powoli podniosła swoją głowę, gdy nasze spojrzenia się zderzyły poczułem znowu dziwny, aczkolwiek przyjemny prąd przechodzący tym razem przez całe moje ciało - czy krzywdził Cię? - ona tylko niepewnie pokiwała twierdząco głową a mnie coraz bardziej ta sytuacja wkurwia...nie Elena a Ci pseudo jej rodzice i ten kutas, który już może liczyć swoje dni które mu zostały. - bił Cie?- dopytałem chociaz i tak znam odpowiedź. Pojedyncza łza spłynęła z jej policzka  a ona milczała patrząc na mnie przerażonymi oczami, dlatego pochyliłem się mocno nad stołem i delikatnie wyparłem te łzę, Elena przymknęła oczy na to i odetchnęła
- tak -wyszeptała cicho jakby bała się że to usłyszę
- ale jesteś świadoma tego że on już nic Tobie nie zrobi?- zapytałem a ona szybko otworzyła swoje tym razem zszokowane oczy.
- tego nie możesz być pewien Federico, ani nie możesz mi tego zagwarantować - stwierdziła patrząc na mnie
- uwierz mi, ja mogę zagwarantować to Tobie - odpowiedziałem jej rozsiadają się wygodnie.

Wtedy podeszła do nas jej babcia i położyła kolację oraz wino, mrugnęła do mnie okiem a następnie tak szybko jak się pojawiła tak samo szybko zniknęła. Elena zaciągają się zapachem dania i uśmiechnęła delikatnie, no ten uśmiech niejednego twardziela rozłożył by na łopatki, pierwszy raz widzę tak piękny uśmiech u kobiety.

- smacznego - powiedziała z tym uśmiechem i zaczęła jeść, ja nalałem nam wina i sam zacząłem jeść no i muszę przyznać, jej babcia ma talent kulinarny. Danie było wyborne jak w niejednej topowej restauracji, a ona siedzi w tej małej kawiarence, bardzo ciekawa rodzina. Gdy zjedliśmy posiłek to szczerze nie chciałem jeszcze poraz pierwszy wracać do domu, wolę siedzieć gdziekolwiek byle z nią. Widzę jak mój wzrok ją peszy , ale chciałem kontynuować rozmowę którą zaczęliśmy.
- a zatem Eleno, wracając do tematu...masz moje słowo że nim nie musisz się już przejmować - oznajmiłem i chyba wyrwałem ją z jej własnych myśli
- proszę Cię Federico, nie obiecuję mi coś czego nie możesz zrobić - powiedziała smutno
- to mogę obiecać Tobie i wiele innych rzeczy - stwierdziłem a ona zarumieniła się
- a co jesteś jakimś gangsterem , weźmiesz Brandona, zabijesz go, później poćwiartujesz i na koniec rozrzuciś jego części ciała do morza?- zapytała śmiejąc się a ja siedziałem w tym momencie bardzo poważny.- Federico?- zapytała nagle jakby dotarł sens jej słów - zaraz... czy ty chcesz mi powiedzieć że Ty....Ty jesteś... gangsterem?- teraz jakby się wystraszyła ale jednak nadal tu siedzi
- cóż to biznes rodzinny, dlatego nie miałem wyjścia,i tak jestem szefem największej mafii.- powiedziałem to patrząc jej w oczy i zapewne brzmiało to z moich ust jak coś normalnego ale myślę że dla niej to była abstrakcja
- jasna cholera - wyszeptała zasłaniając usta dłonią. I patrząc na jej wrażliwą naturę bylem gotowy na to że po tym co usłyszała tak po prostu wstanie i wyjdzie a ona patrzyła z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy.- ty jesteś mafiozo...i to szefem....czy ty chcesz mnie zabić?- zapytała nagle a ja momentalnie zaczolem sie śmiać
- Eleno, gdybym chciał Cię zabić to myślę że już dawno bym to zrobił a nie zapraszał Cię na kolację - mówiąc to spojrzałem w jej oczy a do niej jakby dotarł sens tych słów, bo zrobiła się rumiana na twarzy i opuściła głowę. Ponownie pochyliłem się nad stołem po czym chwyciłem jej podbródek i uniosłem go do góry - nie chowaj tych policzków ani oczu przede mną - po chwili patrzenia w jej oczy przerwał nam mój telefon. Usiadłem wygodnie z cwaniackim uśmiechem i patrząc Elenie w oczy odebrałem ten cholerny telefon
- tak?- zapytałem zimno a ona zaczęła mnie bacznie obserwować.
- szefie ten facet co mieliśmy go złapać, Brandon gdzieś przepadł, rodzice Panienki Eleny również - powiedział szybko jeden z moich ludzi
- to macie ich odszukać w trybie natychmiastowym - zarządziłem ostro a wtedy Elena przekręciła głowę na bok patrząc na mnie przenikliwie- kończę, chce ich żywych - dodałem i schowałem telefon
- ty naprawdę jesteś mafiozo - stwierdziła jakby bardziej do siebie
- posłuchaj mnie uważnie Eleno...nie jestem typem grzecznego chłopca, na mnie w moim świecie mówią bestia i tak jest, kiedy muszę to staje się bestią...
- ale w Twoich oczach i sercu nie tylko czai się ta bestia - przerwała mi mówiąc pewnie, uśmiechnąłem się do niej
- mówią że nie posiadam serca - odpowiedziałem jej i teraz to ona się uśmiechnęła do mnie
- gdyby tak było to myślę że nie siedzielibyśmy tutaj i nie byłoby tej rozmowy - stwierdziła patrząc mi w oczy, ta kobieta zdecydowanie jest innych od tych co znam.
- myślę że masz rację, ale zrozum jedno to że teraz tutaj siedzimy nie oznacza że skończy się to happy endem..  mam wielu wrogów, zadając się ze mną możesz sprowadzić na siebie niebezpieczeństwo, to że pomogłem tobie może doprowadzić do wielu...komplikacji w naszym życiu. Dlatego Przemyśl czy jesteś gotowa na to żeby zobaczyć ten brutalny i prawdziwy świat, czy to jednak ponad Twoje siły. Zrozumiem jeśli nie będziesz chciała mnie po tym znać, wiedz jednak że nie zapomnę naszego nietypowego spotkania w przymierzalni.- zakończyłem swoją wypowiedź a ona milczała jak zaklęta.
Czyli po wszystkim...tak coś czułem. Ona jest delikatna i taka wrażliwa, zbyt wiele przeszła w życiu....a ja...co ja moge jej pokazać w tym świecie oprócz przemocy i śmierci? Swoje gorsze obliczę? Oblicze bestii? Zrezygnowany wyjąłem portfel i zostawiłem z dużym napiwkiem zapłatę za kolację po czy wstałem i poszedłem w stronę wyjścia
- żegnaj Rosalio, kolacja była wyborna - pożegnałem się z jej babcią i wyszedłem z budynku. Wziąłem głęboki wdech przed autem i już miałem wsiadać gdy poczułem prąd przechodzący przez moją rękę, odwróciłem się w jej stronę
- obiecałeś zabrać mnie do Ciebie-wyszeptała delikatnie, uśmiechnąłem się sam do siebie i muszę przyznać że zaskoczyła mnie teraz - ale proszę Cię o jedno.... Nie skrzywdź mnie Federico...

Noooo i może rozdział bez akcji ale mam nadzieję że równie dobry co inne 🫣🫣🫣😎😎

Piękna i Mafiozo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz