5 - Ojciec.

888 43 21
                                    

(Rozdział nie sprawdzony, mogą być błędy)

*Hailie*

Obudziłam się rano z katarem i bólem gardła. Na szafce obok miała naszykowane leki oraz wode do popicia. Odrazu je zażyłam czując że jeśli ich nie wezme będzie źle z moim organizmem.

Po wzięciu leków poszłam się przebrać w dres i ogarnąć włosy i twarz. Wyglądałam strasznie, byłam blada i miałam wielkie sińce pod oczami. Stwierdziłam że nie nakładam żadnego korektora, bo i tak jestem chora i za chwile pewnie pójde spać.

Po uczesaniu włosów postanowiłam zejść na dół i zjeść jakieś śniadanie. Nikt od rana do mnie nie przychodził, dlatego chciałam też zobaczyć kto jest w domu.

Wchodząc do kuchni zastałam tam Vincenta pijącego kawe oraz.. jego mame. Znowu ona.

-- Dzień dobry. -- Przywitałam się i podeszłam do czajnika aby wstawić wode na herbate.

-- Witaj Hailie, co byś zjadła? -- Spytał Vince.

-- Ja sobie zrobie, spokojnie. -- Powiedziałam bo nie chciałam robić z siebie już ofiary. Napewno nie przy ich mamie.

-- Droga Hailie, prosze cię usiadź. -- Powiedział Vincent. Nie lubie negocjować z Vincentem dlatego też tak zrobiłam. -- A teraz ja ci zrobie śniadanie a ty grzecznie poczekasz. --

-- Ale Vince.. --

-- Hailie nie kłóć się, Vincent ma racje powinnaś odpoczywać. -- Odezwała się Lindsay i posłała mi miły uśmiech. Próbowałam odpowiedzieć tym samym ale raczej wyszedł lekki grymas zamiast uśmiechu.

Nikt się już nie odezwał a ja czekałam na jedzenie. Już po chwili miałam tosty francuskie przed swoim nosem.

Zjadłam jednego całego tosta i połowe drugiego. Vincent zgodził się abym poszła do siebie i powiedział że lekarz również powinien się za chwile pojawić.

Wchodząc na góre poczułam ciecz spływającą z mojego nosa. Wytarłam to dłonią a na niej zobaczyłam krew. Ugh..

-- Świetnie. -- Powiedziałam i zatkałam sobie nos. Ruszyłam szybkim krokiem w strone pokoju niemal wywalając szafke po drodze.

W łazience próbowałam zatamować tą cholerną krew która leciała jak głupia. Cały czas przeklinałam pod nosem biorąc nowe kawałki papieru. Głowa zaczeła mnie boleć a przez to że na widok krwi zawsze robi mi się słabo, to już ledwo stałam na nogach.

-- Hailie? Jesteś tu? -- Usłyszałam kobiecy głos.

-- Uh, zaraz wyjde! -- Powiedziałam słabo.

-- Wszystko okej? -- Usłyszałam z pod drzwi.

-- Ja.. tak, zaras wyjde. -- Skłamałam.

-- Dobra poczekam tu. -- Powiedziała. Westchnęłam przeciągle i wzięłam kolejny listek papieru poczym otworzyłam drzwi. Rzuciłam szybkie "Wejdź" i wróciłam nad umywalke.

Lindsay weszła do łazienki i wciągnęła gwałtownie powietrze widząc mój cały zakrwawiony nos. Podeszła do mnie szybko i podała mi nowy listek papieru.

Sfałszowana Śmierć | Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz