12 - Spotkanie.

602 25 11
                                    

LINDSAY

Kilka dni później siedzieliśmy już w samolocie. Wakacje na wyspach kanaryjskich były świetne, ale fakt, że w końcu się spotkam z moim.. Byłym? Teraźniejszym? Mężem? Nie ważne. Fakt, że będę musiała spotkać się z Camem, trochę mnie stresował.

Usiadłam sama, aby dostać chwili relaksu. Od rana słuchałam zrzędzenia Dylana i bliźniaków, jacy to oni nie są zmęczeni. Hailie postanowiła się nie odzywać, tylko już w aucie się zdrzemnąć. A ja postanowiłam, że to w samolocie będę spała.

Po dwudziestej drugiej tutejszego czasu wysiedliśmy z samolotu. Od razu zostaliśmy przewiezieni z lotniska do helikoptera, a helikopterem na wyspę.

Nikt na nas nie czekał oprócz sprzątaczki, która pokazała nam pokoje i upewniła się, czy nic nam nie brakuje. Po szybkim prysznicu położyłam się do łóżka. Napisałam jeszcze szybką wiadomość do Vincenta, że już jesteśmy na miejscu.

Odłożyłam telefon i zamknęłam oczy. Nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam.

**

Rano wstałam i od razu zaczęłam się stresować.

Spotkanie z Camdenem Monet było stresujące, a na pewno, gdy byłaś jego żoną która "zginęła" jakieś szesnaście albo siedemnaście lat temu.

Jak miałam się z nim przywitać? Zwykłe "cześć" nie wystarczy, a przytulas to nie zręcznie.

Już wiem, niech to on się przywita pierwszy. Będę miała problem z głowy i nie zrobię nic niezręcznego. Chyba.

A co jak powie, że w sumie to mogę zniknąć z jego życia, bo nie chce mnie już widzieć? I nie posłucha czemu to zrobiłam tylko będzie mnie oskarżał o kłamstwo?

Spokojnie Lindsay, nic takie się nie stanie. Camden cię lubi, może kocha. Ale tylko może.

Przebrałam się w biały kombinezon, a włosy rozpuściłam zachowując swoje naturalne fale.

Trochę się pomalowałam, ale tylko trochę. Wiecie, żeby zrobić dobre pierwsze wrażenie.. w sensie nie nie pierwsze, ale no wiecie.. Nie ważne.

Nie wiedziałam czego się spodziewać, gdy schodziłam na dół. Każdy krok sprawiał, że coraz bardziej się stresowałam.

Zatrzymałam się w drzwiach od kuchni, gdzie było już kilka osób. Uśmiechnęłam się na widok Tony'ego, Shane'a i Dylana, którzy jedli śniadanie, oraz Hailie, która witała się z Blanche.

Blanche.

— Oo, właśnie mamy jeszcze jednego gościa! — Zaczął Shane wstając od stołu i podszedł do mnie. Spojrzałam spanikowana na niego, ale on posłał mi tylko uśmiech i zaprowadził mnie do Blanche. — Ciekawe czy ją jeszcze pamiętasz. —

— Kogo, żeś tu przyprowadził? — Zapytała Blanche, zanim złapałam ją za ręce. Kobieta złapała za moją twarz i zaczęła ją dotykać. — Znam tylko jedną taką twarz, ale z tego, co wiem osoba ta jest dawno w zaświatach. — Powiedziała. — No odezwij się przecież cię nie zobaczę. —

— No już dobrze, dobrze. — Zaśmiałam się. — Witaj Blanche. —

— A teraz mi wytłumaczcie jakim cudem ona się tu znalazła? Co nauczyliście się przywoływać duchy?

— To długa historia, ale opowiem wam ją. — Powiedziałam odsuwając się od kobiety. — Lepiej mi powiedz co u ciebie? —

— Po staremu, przybyło mi jedynie lat. — Wzruszyła ramionami. — Siadaj i jedz, twoje dzieci może będą brały z ciebie przykład, bo jakieś markotne są, no i Hailie oczywiście. —

— Nie jestem markotna. — Powiedziała Hailie marszcząc brwi. Dylan poczochrał jej włosy i wskazał na jej owsiankę.

— Jedz dziewczynko.

Hailie westchnęła i zaczęła jeść posiłek. Usiadłam obok niej i przyjęłam miskę z owsianką od Benny'ego, przed tym jeszcze się z nim witając.

Rozmawiałam z synami o planach na te wakacje. Hailie również włączyła się do rozmowy, ale to tylko żeby nakrzyczeć na Dylana że ma nie robić z niej dziecka, gdy ten powiedział, że ona nie może iść z nimi na motorówki.

— No proszę, dopiero co was widzę a wy już się kłócicie?

Wszyscy gwałtownie się odwrócili oprócz mnie. Znałam zbyt dobrze ten głos i jakoś mnie sparaliżowało. Widziałam uśmiech Hailie, gdy czekała aż Camden do niej podejdzie i się z nią przywita.

Shane dalej stał w miejscu patrząc to na mnie, a to na osoby za mną. Dałam mu do zrozumienia, że ma siedzieć cicho, dlatego i on podszedł do swojego ojca, aby się przywitać.

— Jest i moja królewna..

Hailie wstała i szybkim krokiem podeszła pewnie do Cama.

Nie zamierzałam się odwracać, jakoś nie miałam odwagi.

— A to kto? Czyżby któryś z moich synów się ustatkował? — Parsknęłam głośno tak jak moi synowie na słowa mężczyzny. Odwróciłam się, aby zobaczyć rozbawione twarze dzieci i zdziwioną twarz Camdena.

— To chyba jeszcze nie ten moment. — Zaśmiałam się i wstałam, aby do nich podejść.

Camden nic nie mówiąc podszedł bliżej mnie ze zmarszczonymi brwiami. Tak jak wcześniej powiedziałam, nie zrobiłam pierwszego kroku tylko czekałam na jego reakcje.

— Lindsay.. — Wyszeptał łapiąc mnie za ręke. Uśmiechnęłam się czując łzy w oczach. — Ale.. Jak? —

— To długa historia.. Opowiem ci ją, ale nie teraz. — Powiedziałam wycierając łze z policzka.

Camden nic nie mówiąc przytulił mnie mocno, na co ja też go objęłam.

— No to co? Rodzina w komplecie? — Powiedział Shane obejmując Hailie jedną ręką. Uśmiechnęłam się szerzej i pokiwałam głową.

Autorka tej książki weszła w ere swojej Summer Love i jakoś nie ma czasu na pisanie i czytanie💋

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 29, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Sfałszowana Śmierć | Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz