8.2 - Wendy Black

502 25 9
                                    

Ona powróciła..

Vincent nie przeraził się jakoś bardzo, może dlatego że nie miał nigdy doczynienia z tą kobietą. Szkoda tylko że ja przez nią zniknęłam na kilkanaście lat.

Tym razem nie zamierzam uciekać, jestem na nią przygotowana.

— Dobrze.. Zwiększe ilość ochroniarzy i każdy dostanie po jednym ochroniarzu. Hailie oraz ty dostaniecie więcej.. — Mówił Vincent, lecz mu przerwałam.

— Vincent umiem się zająć sobą, jestem twoją matką a nie młodszą siostrzyczką. — Stwierdziłam unosząc brwi ku górze. Vincent westchnął i pokiwał głową.

I tak wiem że mi przydzieli z pięciu, jak nie dziesięciu. Gdybym nie była jego matką pewnie zamknąłby mnie w domu jak jakąś roszpunkę.

Vincent razem ze mną skierował się do wejścia od sali w której przebywała Hailie. Na miejscu zastaliśmy Will'a. Rozmawiał z brunetką która wyglądała na dalej nieco przestraszoną.

Uśmiechnęłam się do niej ciepło gdy nas zauważyła. Brunetka nie zrobiła tego samego, ale ją rozumiałam. Jej bracia zachowywali się nie powiem jak i zostawili ją samą w domu, jeszcze nie mogłam nawet nic z tym zrobić, chociaż byłam przeciwna i chciałam aby pojechała z nami.

Stanęłam z boku i obserwowałam jak Vincent rozmawia z Hailie. Dziewczyna ewidentnie nie miała ochoty na rozmowe z nim, a on sprawiał wrażenie jakby nie był jej bratem, tylko kimś kto ma zwrócić jej jedynie uwage, reszta jest nie ważna. Taki nauczyciel.

Musze z nim w domu pogadać, troche czułości dla poszkodowanej.

Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Will który właśnie wyszedł z Vincentem na korytarz. Podeszłam do łóżka Hailie i usiadłam na fotelu gdzie niedawno jeszcze siedział Will.

— Jak sie czujesz? — Spytałam cicho. Przypomniało mi się że była już bardzo późna godzina.

— Jest okej. — Odpowiedziała również zciszonym głosem.

— Przepraszam że cię zostawiliśmy, nie chciałam tego naprawde.. To oni tak nagle z tym wyszli. Przepraszam cię za moich synów. —Powiedziałam i spojrzałam smutno na brunetkę. Jej oczy się zaszkliły przez co ścisnęłam jej ręke.

— Po prostu gdy tu przyjechałam czułam się samotna.. Nikogo tu nie miałam, bałam się nawet własnych braci.. — Po jej policzkach powoli spłynęła łza. — A teraz znowu się tak czuję, bo gdy już wszystko się układało nagle się od tak popsuło. —

Zrobiło mi się autentycznie smutno. Ta młoda osóbka ma w sobie tyle dobra, a nie dostaje nic w zamian.

— Hailie, spróbuje to naprawić. Zobaczysz.. pogadam z chłopakami, już nigdy nie zostawimy cię samej od tak. — Zapewniłam ją ale ta jedynie posłała mi smutny uśmiech i przymknęła oczy.

Postanowiłam jej nie denerwować i zostawić już w spokoju. Właśnie wybiła pierwsza w nocy więc stwierdziłam że dziewczyna ewidentnie potrzebuje snu.

Wstałam i ruszyłam do wyjścia poprzednio zostawiając jedynie włączoną małą lampkę przy jej łóżku.

Stanęłam przed moimi synami z jak najpoważniejszą miną, po czym ogłosiłam:

— W domu mamy do pogadania, wszyscy.

Sfałszowana Śmierć | Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz