Pov Michael
Nie powiem, dzień zapowiadał się dość ciekawie, patrząc na pomysłowość i pomysły niektórych nauczycieli, było dosyć śmiesznie.
Ledwo wszedłem do domu, a matka mi powiedziała, że mam się ogarnąć, ubrać elegancko i wstąpić do kwiaciarni, bo idziemy na kolacje do państwa Williams, bo przecież nie wypada iść z pustymi rękoma. Westchnąłem i pokiwałem głową w zrozumieniu, po czym skierowałem się na górę do mojego pokoju.
Gdy przekroczyłem próg mojej sypialni, od razu rzuciłem się plecami na łóżko i odetchnąłem. Po chwili podniosłem się i ruszyłem do łazienki wziąć prysznic, następnie podeszłem do garderoby i wyciągnąłem z niej czarną jedwabistą koszulę, czarne dżinsy, oraz do tego czarny pasek ze srebrną klamrą i spryskałem się wodą kolońską.
Ruszyłem do samochodu i podjechałem do najbliższej kwiaciarnii. Gdy wszedłem do środka, uderzył we mnie zapach kwiatów. Podszedłem do młodej kobiety, która znajdował się za ladą, i uśmiechnąłem się do njej.
- Witam. W czym mogę panu pomóc?
- Dzień dobry. Prosiłbym o dwa bukiety jeden z czerwonych godździków i białych róż, a drugi z... - odparłem, rozglądając się po pomieszczeniu, szukając czegoś wartego uwagi. I w końcu znalezłem odpowiednie kwiaty.
Gdy zapłaciłem za bukiety, ruszyłem do domu. Wszedłem do środka, a ponieważ mieliśmy jeszcze trochę czasu do kolacji, bo moje siostry niedawno wróciły z treningu. Zaniosłem kwiaty do kuchni, znalazłem jakiś wazon i je w nim umieściłem. Ponieważ ja byłem gotowy postanowiłem uściąć na krześle barowym przy balcie i wpartywałem sie w bukiety. Sam nie wiem dlaczego dla niej wybrałem akurat te konkretne kwiaty.
Moje bezsensowne rozmyślania przerwał głos mojej matki, która kazała mi już wychodzi, ponieważ wszyscy byli gotowi, chcwyciłem bukiety kierowałem się do wyjścia.Gdy minąłem siostry zauważyłem, że Abi ubrała czarną sukienkę i spięła włosy w uroczy kok, Ana natomiast miała krótki, ob beżowy top i do tego czerną spódniczkę, włosy zostawiła rozpuszczone.
Ruszyłem w kierunku samochodu ojca, ponieważ zabieraliśmy się jedym razem. Zająłem miejsce pod oknem, obok mnie usiadła Ana, a pod oknem Abi.
- Wow. Fajnie wiedzieć, że masz jakiś gust i potrafisz wybrać ładne kwiatki. - dogryzła Ana, wgapiając się w bukiety. Jednak zauważyłem, że jej uwagę przykuł bukiet dla Gabrielle.
- A no mam. - sarknąłem i wyszczerzyłem się do siostry.
- Dlaczego akurat te kwiaty?- zapytała. W odpowiedzi tylko wzruszyłem ramionami, sam nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Po prostu jak je zobaczyłem, to stwierdziłem, że są idealne i to je powienienem wybrać.
Gdy dotarliśmy na miejsce, wysiadłem z auta i ruszyłem za rodzicami w strone domu Williams'ów, moje siosrty szły za mną. Mama zadzwoniła dzwonkiem i czekaliśmy, aż ktoś nam otwotrzy.
W drzwiach pojawiła przyjaciółka mojej mamy. Cóż do przewidzenia było to, że rzucą się sobie wzajemnie w ramiona. Kiedy moja rodzicielka odkleiła się od swojej przyjaciółki, przywitała się z panem Williams'em, a mój ojciec z jego żoną.
Następny w kolejce byłem ja, gdy przyszła moja kolej, wyciągnąłem w kierunku cioci Evy bukiet czerwonych goździków i białych róż i usmiechnąłem się, od razu zaciągnęła mnie w swoje ramiona i przytuliła mocno dziekując. Z wujkiem wymieniłem tylko mocny uścisk dłoni. Przywitałem się też z Leo.
Dopiero potem zauważyłem Gabrielle stojącą z tyłu. Miała na sobie zwykłe czarne jeansy z dziurami na kolanach i do tego czarny przylegający do ciała sweter. Podszedłem do niej nie za chętnie i wystawiłem w jej kierunku bukiet kwiatów. Popatrzyła na mnie jakbym się urwał z choinki lub postradał wszytkie zmysły.
Nie dziwie sie jej, na codzień raczej skaczemy sobie do gardeł, a nie wręczamy sobie jakieś podarunki. Zacząłem się niecierpliwić i machnąłem jej kwiatami przed twarzą. Fuknęła na mnie pod nosem i nie pewnie wzieła bukiet do ręki, stale się mi przyglądając. Przewróciłem oczami i ruszyłem do jadalni, bo wszyscy zdążyli się już tam udać, oprócz nas.
Zająłem miejsce obok Abi, miejsce na przeciw było puste, więc założę się, że tam usiądzie irytująca blondyna. Po chwili znalazła się w progu jadalni, ściskając w dłoni kwiaty.
- Och! Jakie śliczny bukiet!- zachwyciła się ciocia. - Daj je kochanie, wsadzimy je do wody.
- Mhm- mruknęła Gabrielle, przewracając oczami i podając matce bukiet, po czym zajęła miejce naprzeciwko mnie.
Gdy wszyscy zasiedli przy piękne zastawionym stole zaczęły się rozmowy oraz każdy nakładał sobie jedzenie.
Ciocia się bardzo postarała, była sałatka, parówki w cieście francuskim, tortilla pokrokojona na mniejsze kawałki i przebita wykałaczką. Do picia dla nas "dzieci" woda i różne soki, dla dorosłych wino.
Po jakiejś godzinie, wszyscy w większości byli pojedzeni i rozmawaili. Moje siostry o czymś dyskutowały, a Gabrielle pod stołem coś klikała w telefonie. Pewnie z kimś pisała. Jestem w lekkim szoku, że jeszcze nie wybuchła mniędzy nami sprzeczka,pewnie dlatego, że jesteśmy przy stole z rodzicami. Normalnie pewnie zaczęłaby się mnie czepiać, o to że oddycham
Trochę pogadałem z Leo, ale gdy znowu na nią spojrzałem dalej miała nos w telefonie. Uzależniona. Nudziło mi się, a chciałem sprawdzić jej cierpliwość, więc kopnąłem ją w noge pod stołem. Od razu na mnie zerknęła i sztyletował wzrokiem, uśmiechnąłem się do niej prześmiewczo, prowokując ją. Czekałem, co zrobi, ale tylko coś burczała pod nosem pewnie mnie wyklinając.
Kiedy rodzicom znudziło się siedzenie przy stole, przenieśli się do salonu. Leo ulotnił się z domu, twierdząc, że ma jakieś sprawy do zalatwienia. My zostaliśmy przy stole w jadalni.
Po chwili przyszła do nas ciocia Eva, która powiedziała do Gabrielle, żeby zaprosiła nas do pokoju. Ta w opdpowiedzi skinęła jej głową i popatrzyła na mnie z pod byka.
Gdy jej matka wyszła warknęła w moją stronę:- Ty sobie nawet nie myśl, że ty i te Twoje zarazki, przekroczą próg mojego pokoju.
- Z tego co mówiła Twoja mama, masz zaprosić nas WSZYSTKICH, czyli mnie też. -przewróciła oczami na moją uwagę o ruszyła w kierunku schodów.
Gdy byliśmy pod drzwiami od jej pokoju, odwróciła się do mnie i burknęła coś w stylu "Tylko niczego nie dotykaj" i weszła do środka, a ja z siostrami poszliśmy w jej ślady.
Baby sobie plotkowały od dobrych kilku godzin siedząc na łóżku, a ja siedziałem na krześle przy biórku, bo tylko tu mi pozwolono. Nie narzekałem, było w miarę wygodne i obrotowe, przynajmniej mogłem się pokręcić.
- Masz jakieś ADHD? Że się tak kręcisz?- zapytała zadziornie blondyna, gdy moje siostry poszły sobie po coś do picia.
- Sama byś miała, gdybyś była zamnknięta w jednym pokoju z kimś takim- odparłem, wpatrując się w nią.
- Cóż, nikt cię tu nie trzyma na siłę. Zawsze możesz sobie iść - prychnęła. - Nikt tęsknić ani płakać nie będzie.
- Ach, ranisz mnie takimi słowami. A pozatym nigdzie nie mam zamiaru się wynierać.
- Och, jak mi z tego powodu wszystko jedno - przewróciła oczami. Miała coś dodać, ale wróciła Ana i Abi. Więc zaczęły z powrotem swoje dyskusje, a ja do kręcenia się na krześle. Wiedziałem, że ją tym irytuje, bo co chwilę na mnie zerkała i próbowała zabić wzrokiem, ja w odpowiedzi tylko się uśmiechałem.
Po bardzo długim czasie, trzeba było wracać do domu. Jak tylko przyszedł tato z informacją, że się zbieramy, wystrzeliłem za nim z pokoju jako pierwszy. Tak bardzo chciałem do domu, czułem się jakbym siedział tam wieczność. Abi i Ana, pokazały mniej entuzjazmu ale też zeszły na dół.
Pożegnaliśmy się i wsiedliśmy do samochodu, który prowadził mój ojciec. Gdy dotarliśmy do domu było już po 2 nad ranem, ruszyłem do swojego pokoju.
Wziąłem szybki prysznic, założyłem bokserki i udałem się w kierunku łóżka. Tak się tam zanudziłem, że nie czekałem długo na to, aż zasnę.
------------------------------------------------------------
Długo nie było rozdziałów nowych, ale już jest ; )
CZYTASZ
Strategia Idealna.
Novela JuvenilOna- Gabrielle Williams 17-letnia siatkarka i On-Michael Roy 17-letni koszykarz oraz kapitan drużyny, najwięksi wrogowie, którzy nie potrafią znieść swojego towarzystwa. Ale przecież nie zawsze tak było... Co się zmieniło? Najwięksi przyjaciele, któ...