Rodział IV

3 1 0
                                    

- To jak podoba ci się mój statek? - pytanie mężczyzny wydało jej się wręcz absurdalne. Jak podoba się jej na statku?! Przecież jest tu więźniem. więc jakiej niby odpowiedzi od nie oczekuje?  Mateo również zdał sobie po chwili sprawę, jak ironicznie zabrzmiało to pytanie. Postanowił jednak zachować nieodgadniony wyraz twarzy i ze spokojem wyczekiwał reakcji swojej towarzyszki.
- Wiesz... Pomijając fakt tego, że jestem tu przetrzymywana wbrew swojej woli, co mogło oczywiście umknąć twojej uwadze, przyznaję, że twój statek jest dość... imponujący - odpowiedziała, wbiając wzrok w misterne rzeźbienia na na ścianie kajuty. Spojrzała na niego z ironicznym uśmiechem, a w jej oczach ujrzał latające ogniki, po czym dodała - chociaż MÓJ statek był o wiele bardziej majestatyczny
- Niewątpliwie, tak było - odpowiedział przekornie.
W tej chwili Isabela dostrzegła kątem oka znajomy przedmiot. Z niedowierzaniem odróciła głowę w kierunku skrzyni i przyglądała się jej przez dłuższą chwilę.
- Zdziwiona? - głos Mateo był jakby za mgłą, usłyszała jednak w nim szyderczą nutę. Wiedziała, że ta pozorna uprzejmość to tylko gra.
- Skąd ją masz? - zapytała go lodowatym głosem. Jego oczy były poznawione jakichkolwiek emocji.
- Czy to nie oczywiste? Z twojego majestatycznego statku, rzecz jasna.
- To niemożliwe, przecież dostrzętnie go zniszczyliście!
- Och, nie bądź proszę nięmądra! Oczywiście, że zanim zniszczyliśmy to siedlisko grzechu, dokładnie przeszukalśmy każdy jego cal
- Czego ty tak właściwie ode mnie chcesz? - pomimo, że znała doskonale odpowiedź na to pytanie, chciała usłyszeć to od niego jeszcze raz.
Czego od niej chciał? Dobre pytanie! Starał się kreować na surowego i wrogo nastanwionego wobec niej człowieka, jednak ostatnie godziny sprawiły, że zaczął wątpić w słuszność swoich myśli.
- Chcę, moja Droga, byś pomogła mi przepędzić piratów z tego królestwa
- A dlaczego sądzisz, że miałabym ci pomóc zwalczać swoich? Wolę umrzeć, niż zdradzić swoich towarzyszy! - ostatnie zdanie wykrzyczała mu prosto w twarz, jednak nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia. Isabela aż dygotała ze wściekłości. Jak on mógł pomyśleć, że pozwodzi ją przez chwilę miłym zachowaniem, a ona chętnie zgodzi się mu pomóc?! Niedorzeczne.
Zapadła głucha cisza, jednak w powietrzu dalej wyczuwalna była napięta sytuacja. I właśnie w tym momencie wydarzyło się coś, czego Isabela nie spodziewała się nawet w najmroczniejszych snach. Mateo rozluźnił się na krześle, skrzyżował ręcę na piersi, spojrzał jej głęboko w oczy i rzekł:
- A co jeśli powiem ci, że to nie są twoi praca, a całe twoje dotychczasowe życie to jedno wielkie kłamstwo?

--------------------------------------------------------------
Ugh! Niestety dopiero teraz udało mi się na chwilkę wyrwać z tego studenckiego wiru. Nie przewidziałam, jak dużo czeka mnie w tym semestrze. Bardzo przepraszam, ale mam nadzieję, że rodział wam się spodoba. Jak zawsze zachęcam do komentowania i gwiazdkowania, to dla mnie duża motywcja i naprawdę lubię nawiązywać z wami relację i czytać wasze sugestie.
XOXO

Zakazane uczucia [KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz