Nieoczekiwane komplikacje

146 21 43
                                    


Niemałe zniesmaczenie na twarzy dziewczyny, która z trudnością uścisnęła moją rękę, a później posiadówki Negana z dzieckiem, które widziałam po raz pierwszy na oczy były wystarczającym gwoździem do mojego zmęczenia.

Z każdą mijającą minutą mojego życia na Neganowskim spektaklu czułam, jak egzystencja uciekała mi przez palce, a ja najzwyczajniej nie mogłam nic z tym zrobić.

Zblazowanie nie opuszczało mojej twarzy, gdy dziewczyna teatralnym tupnięciem podeszła bliżej młodego Grimesa. Nie spuszczała ze mnie wzroku, więc na pewien sposób próbowała pokazać mi swoją wzrokową dominację. Wykrzywiłam usta w złowieszczym uśmiechu, wiedząc że z niejaką Enid, bo tak właśnie nazwał ją Carl będą niesamowite przygody.

Spisawszy wcześniej dzień na straty zaczęłam tego żałować, gdyż akcja rozwinęła się dopiero w momencie pojawienia się Spencera. Człowieka, który z pewnością chciał zastąpić miejsce przywódcy Aleksandryjczyków.
Był silnym, pewnym siebie mężczyzną, który niejednokrotnie nie omieszkał się wyrazić swojego zdania na temat rządów obecnego władcy osady. Podważał jego metody, podciągając je pod totalitarystyczne, a sam twierdził że mógłby zarządzać lepiej.

Idea lepszej Aleksandrii, a nawet sojuszu z mężczyzną, z którym podzielał tego samego wroga okazała się być dla Negana tak kusząca, że postanowił zarżnąć go okrutnie nożem na oczach wszystkich zgromadzonych.

Nielogiczne działania są podstawową zasadą władców i Zbawców. Nie robiłeś, nie żyłeś.

Masywne ciało Spencera upadło z łoskotem na ziemię. Ludzie dookoła zamarli w bezruchu. Tylko jedna kobieta odważyła się wyciągnąć broni i chybić pociskiem w Negana.

Po nieudanym wystrzale złapałam ją za tył szyi i przycisnęłam bliżej swojego ciała tak, by jej plecy się opierały się o moją klatkę, by nie mogła się ruszyć. Wyciągnęłam nóż z sakiewki i płynnym ruchem przyłożyłam do jej szyi.

– No i po co?... – Złapałam ją ciaśniej za szyję i nim zdążyłam powiedzieć coś więcej, usłyszałam jak ktoś wymawia jej imię.

Rosita.

– Rosita, ładnie. Jestem Roselynn. – wymamrotałam do jej ucha, gdy Negan ze zdumieniem wpatrywał się w kobietę.

Smith zakręcił kółko wokół własnej osi, jakby próbował przyswoić to co się właśnie wydarzyło.

Gdyby nie fakt, że próbowała zabić Negana musiałam szczerze przyznać, że cholernie mi to zaimponowało. Bo była kobietą i nie bała się pokazać swojej siły.

U Zbawców panował deficyt płci żeńskiej, więc rzadko mogłam zamienić z kimkolwiek zdanie, kto nie był mężczyzną. Kobiety nigdy nie miały swojego zdania, były zwykłym obiektem do reprodukcji. Tak bardzo tego nienawidziłam. Mimo, że miałam dopiero szesnaście lat, w życiu nie chciałabym być sprowadzona na ziemię przez mężczyznę. Być uziemiona, uznana za coś gorszego tylko dlatego, że nie mieściłam się w kanonie idealnego przywódcy.

Negan przedmiotowo traktował kobiety i niejednokrotnie go w tym uświadomiałam. Za każdym razem reagował tak samo. Że byłam dzieciakiem i nie rozumiałam jego poczynań.

Może i byłam dzieckiem, ale wciąż byłam kobietą.

– Skąd mieliście pocisk? – Negan rozejrzał się po ludziach, a jego zdumiony uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Tłum milczał, za grosz nie uchylając ani rąbka tajemnicy. Rosita przestała się wyrywać, jedynie ścisnęła mój nadgarstek, bym natychmiastowo poluzowała ucisk na jej szyi.

Ci, którzy żyją...[CARL GRIMES]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz