Przez dłuższą chwilę, oboje zastanawialiśmy się czy powinniśmy tam wejść i interweniować. Zarówno jemu jak i mi zmęczenie dawało się we znaki, a w najbliższym czasie należałoby podjąć najważniejsze decyzje.
Lecz to także musiało poczekać. Nie teraz i nie w takim w stanie.
Otworzyliśmy drzwi od kuchni, a widok nie odbiegał od tego, który miałam w głowie.
Przy stole wciąż siedział Rick z Neganem, lecz przed ich dłońmi rozłożonymi na stole zauważyłam coś więcej, niż mapy.
Mianowicie była to ,,Encyklopedia Ryb Słodkowodnych".
Negan uniósł w naszym kierunku ręce, szeroko się uśmiechając.
– Lynn! Pamiętasz, jak złowiliśmy szczupaka w Atlancie? – rzucił przepitym głosem i dłońmi pokazywał, jak duża była ryba. – Taki skurwysyn.
Carl zmarszczył brwi i spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
– To ty byłaś z Atlanty? – zapytał kowboj.
Wzruszyłam ramionami, po chwili krzyżując je ze sobą.
– Na to wygląda. – mruknęłam, szturchając Negana.
Zauważyłam, że jego bluza była podwiniętą do poziomu przedramienia. Automatycznie powędrowałam wzrokiem do ręki przywódcy Aleksandryjczyków.
– Czy wy się, do cholery, siłowaliście? – zapytałam, czując że coraz bardziej irytowało mnie podejście dwóch przywódców. – Czy wy cokolwiek ustaliliście!?
Negan uderzył w stół Lucille, grożąc mi palcem.
– Nie tym tonem, młoda damo. My tutaj mieliśmy poważną konwersacje. – dodał Negan, na co Rick przytaknął i schował twarz w swoich dłoniach.
Carl przysunął się do swojego ojca i z trudem pomógł mu wstać.
– Właśnie widzę, o czym rozmawialiście. – rzucił Carl i spojrzał na encyklopedię. – Idziemy. – pomógł swojemu ojcu wstać.
– Simon was odwiezie. – mruknął Negan i dwukrotnie uderzył z stół. – Sim! Wstawaj, masz zadanie!
Po krótkim komunikacie, Smith razem z szeryfem udali się na zewnątrz, zostawiając wszystkie mapy na drewnie. Kowboj został w tym samym miejscu, więc jedynie z boku przyglądał się rozrzuconym papierom.
Franconia. Tak właśnie nazywała się potencjalna lokalizacja Nieznajomych, która była zaznaczona czerwonym pisakiem na ogromnej mapie. Na papierze otoczona była licznymi jeziorami, a także widoczny był bezpośredni dostęp do rzeki, która przepływała również przez Alexandrię i Sanktuarium.
Przez dłuższy moment się jej przyglądałam, gdy moje zamyślenie przerwał głos chłopaka.
– To co powiedziałem... – zaczął, lecz zorientowałam się do czego zmierzał, więc od razu mu przerwałam.
– Daruj sobie, serio.
Mruknęłam, odwracając wzrok od stosu papierów i wręczyłam chłopakowi mapy, które sami przywieźli.
Bez zbędnego oczekiwania na jego odpowiedź, wyszłam z kuchni i poszłam do swojego pokoju, czując ogromne zmęczenie.
***W ostatnich dniach niebo nad Alexandrią i Sanktuarium zasnuło się ciężkimi chmurami, które od świtu do zmierzchu nieustannie zrzucały na ziemię deszcz, jakby chciały zatopić wszystko, co znalazło się poniżej. Ulice i pola zamieniły się w rwące strumienie, a wody, choć początkowo niepozorne, zaczęły podnosić się w szybkim tempie.
CZYTASZ
Ci, którzy żyją...[CARL GRIMES]
Fanfic"Mors malum non est, sola ius aequum generis humani". Śmierć nie jest złem, a jedynie prawem obowiązującym cały rodzaj ludzki. 1 miejsce w #carlgrimes 1.09.2024