Maskarada

110 17 19
                                    


Nigdy nie przepadałam za pracą w grupie. Zawsze, gdy szłam w towarzystwie czułam się na pewien sposób odpowiedzialna za bezpieczeństwo drugiej osoby. Niezależnie, czy tego kogoś lubiłam, bądź nie.
Jeszcze większy trud pojawiał się w momencie, gdy szłam z kimś po raz pierwszy.

Tak działo się i tym razem. Na dodatek był to chłopak, którego zabiłabym tu i teraz, gdyby zaszedł mi za skórę. Wolałam nie psuć planu Negana, ani sprzątnąć syna Ricka Grimesa.

Przynajmniej na ten moment.

Rozświetlone białe obłoki przez cały czas towarzyszyły parzącemu słońcu, które z minuty na minutę wydawało się coraz bardziej nie do zniesienia. Wierzchem dłoni wytarłam swoje czoło i ściągnęłam koszulę w kratę, którą zwędziłam prosto z pokoju młodego Grimesa. Z pewnością to zarejestrował, bo dopiero gdy zaczęłam ją zdejmować zwęził na mnie wrogo oczy.

Zbytnio się tym nie przejęłam, więc z małym uśmieszkiem na ustach przewiązałam ją sobie w talii, wyraźnie charakteryzując ten manewr. Jego ojciec wciąż coś tłumaczył, lecz czułam się na tyle sprytna i zwinna, że nie potrzebowałam wieloetapowych objaśnień, dotyczących sprawowania warty, lub przejścia się wokół osady.

– Sharewood. – mruknął do mnie Negan. – Słuchaj, bo potem coś odpierdolisz i nie będzie miło.

Powolnie przeniosłam wzrok na Smitha i wzruszyłam ramionami.

– Zesrałam się w gacie. – mruknęłam ze zblazowaniem.

Negan wykrzywił usta w uśmiechu i oblizał dolną wargę.

– Cholera, działasz mi dziś na nerwy, dzieciaku – pokręcił z irytacją głową.

Wzruszyłam ramionami.

– Zachowujesz się, jakbym nigdy wcześniej tego nie robiła – mruknęłam, spoglądając w bok.

Chłopak cały czas wpatrywał się w moją stronę, lecz po chwili jego wzrok powędrował na jego niezwykle irytującą dziewczynę, która niczym dziecko przylegała do jego boku.

Odwróciłam wzrok na Negana, który spoglądał na Carla z niesmaczeniem.

– To jego dupa? – zapytał.

Wzruszyłam ramionami.

– Myślałem, że chłop celuje wyżej. – dodał Smith. Enid wyraźnie przykuła jego uwagę, bo spoglądał na nich dość długo.

– Mówisz, jakby on był jakimś cudem – mruknęłam, śledząc wzrokiem ruchy dziewczyny, która piskliwym głosikiem tłumaczyła coś młodemu szeryfowi. – Jedno ich łączy, oboje są niezrównoważeni.

Negan się zaśmiał i pokiwał głową.

– Tak, bo ty jesteś z pewnością zdrowa psychicznie.

Nim zdążył cokolwiek dodać jedynie spiorunowałam go wzrokiem, a mężczyzna uniósł ręce w obronnym geście.

                                   ***

Gdy słońce nieco bardziej schowało się za chmurami, udaliśmy się do wschodniej części Alexandrii, która była najbliższej dosunięta pobliskiego lasu. Przywódca Alexandrii zaznaczył, że tamto miejsce wydawało się mu być najczęściej odwiedzane, przez niejakich "Nieznajomych".

Ci, którzy żyją...[CARL GRIMES]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz