Czy kiedykolwiek dorównam górom
szczytności jaką tworzysz, mój panie?
Czy jestem godzien, przy tobie będąc ułom
rozmawiać o sztuce, mój panie?Twe atletyczne strofy, ich mięśnie antyczne —
im nie dość dosięgnąć ramiona krytyczne.Geniusz mój, mentorze!
utwory twe świecą meteoremCzy to normalne, że czuję niedosyt?
Daj swym dziatkom większy popyt
i pozwól śmiertelnikom na ich studiowanie;
szepcząc ci będą, iż piękne, miłowane.Nie wiem, czy czuję się przyćmiony
twymi dziełami. A może, boże, natchniony?
Pisząc, ręka odpada z wysiłku, trudu,
jednak utwory me to błoto i brudu
przy twych — żywot mi miły, mój panie,
iż w tych czasach istnieć mi dane.Jak Kordian natchniony — próba dorównania
Tyś Mont Blanc — źródełko natchnienia.
Testament mój ci składam jako artysta.
Mój mistrzu, ci składam, o Chrysta!Widzę ogień, pal pal pal!!
Czy właśnie dostaję podobny twój dar?
Ręce jakby chmury, lekkie pióro
Piszę i uciekam, cokolwiek mówią.Tyś Mont Blanc, mój panie,
a ja Kordian i natchnienie mi dane.matematyka, 15 III 24
